"Kobiety, które latały dla Hitlera" zainteresowały mnie niemal natychmiast po tym, gdy zobaczyłam, że pojawiła się w Klubie Recenzenta. Tematyka drugiej wojny światowej jest mi niezwykle bliska, a do tego temat kobiet, próbujących wyrwać się z łap patriarchatu jest dla mnie niezwykle inspirujący. Domyślałam się jednak, że ta książka nie będzie standardową lekturą o sile kobiet. Mamy tutaj bowiem historię Niemek, które swoje umiejętności pilotowania poświęciły dla Rzeszy oraz dla Adolfa Hitlera. Zgrzyt etyczny wydaje się więc tutaj nie do uniknięcia.
Książka opowiada historię dwóch kobiet - Hanny oraz Melitty. Robi to w sposób symultaniczny, co niestety nie zawsze działa na korzyść - można się czasami poczuć wyrwanym z pewnego rytmu, w który autorka zaczęła nas wprowadzać. Nagle przerywa historię jednej kobiety, skupiając uwagę na tej drugiej. Nie jest to jednak ogromna wada, przez którą chciałoby się odłożyć tę pozycję.
Hanna i Melitta to dwie zupełnie różne kobiety. Jedna sympatyzuje z nazizmem, w Hitlerze widzi wybawienie kraju i jest w stanie poświęcić wszystko dla Führera oraz lotnictwa. Druga natomiast widzi w działaniach Hitlera więcej wad, a jej stosunek do nazizmu jest raczej krytyczny. Potęguje to jeszcze strach przed ujawnieniem jej korzeni - z którymi co prawda kompletnie się nie utożsamia, lecz strach przed deportacją czy nawet śmiercią tli się w tyle jej głowy przez jakiś czas.
Autorka pokazuje nam niemal całą drogę, jaką obie kobiety musiały przejść, by stać się cenionymi pilotami w kraju. Jest to przede wszystkim świetna historia o sile dwóch kobiet, o dążeniu do celu i spełnianiu marzeń pomimo przeciwności losu - rolą kobiet było przecież wtedy głównie bycie dobrą żoną oraz matką, mającą zapewnić świetność przyszłym pokoleniom Rzeszy. Hanna i Melitta wyrwały się tego matczynego schematu, chcąc osiągnąć coś niebywałego - i obu się to udało. Ich nazwiska znane były na każdym niemieckim lotnisku - z początku wymieniane były ze śmiechem, z czasem jednak ich zaczęły wywoływać dumę oraz podziw.
Interesujące jest również pokazanie relacji między tymi dwoma kobietami - a raczej ich brak. Jako jedne z bardzo niewielu kobiet pilotujących samoloty, doskonale o sobie wiedziały i często latały nawet z jednego lotniska. Mimo to, unikały się wzajemnie, ignorowały, a nawet lekceważyły. Różnice w ich poglądach polityczno-społecznych były zbyt wielkie, by mogły się zaprzyjaźnić (czy nawet tolerować!) mimo wspólnej pasji i poczucia wykluczenia z powodu bycia kobietą-pilotem.
"Kobiety, które latały dla Hitlera" to opowieść dwóch niesamowitych kobiety z drugą wojną światową w tle. Clare Mulley - autorka książki - posiada ogromną wiedzę na temat tego, o czym pisze, co udowadnia niezwykle bogatą bibliografią dołączoną do książki. Nawet czytelnik kompletnie nieznający się na lotnictwie - taki jak ja - bez większego problemu zrozumie wszystko, o czym mowa w książce. Autorka pisze w sposób zrozumiały, przejrzysty i na ogół bardzo przyjemny.
Jako wadę postrzegam tutaj przede wszystkim ilość nazwisk - czasami pojawia się ich tyle, że nie sposób zapamiętać wszystkich relacji między postaciami. Przyznaję, iż może to być nieco frustrujące, szczególnie, gdy chciałoby się wynieść z tej pozycji jak najwięcej.
Uważam jednak, że jest to niezwykle wartościowa pozycja zarówno pod względem historycznym, jak i pod względem ogromu motywacji, jaki ze sobą niesie. Jak wspomniałam wcześniej - siła kobiet z całą pewnością wysuwa się tutaj na pierwszy plan, choć przełamana jest nutką goryczy spowodowaną tym, dla kogo tak naprawdę obie kobiety latały - dla jednego z największych zbrodniarzy naszego świata. Myślę, że warto sięgnąć po tę pozycję bez względu na to, czy jest się kobietą, mężczyzną, fanem lotnictwa czy kompletnym laikiem. Jest po prostu dla każdego i uważam, że wszyscy wyciągną z niej wiele korzyści oraz spojrzą na kwestię lotnictwa drugiej wojny światowej w nieco inny sposób.