Książka jest kolejną pozycją traktującą o relacji między religią a nauką, na ten temat napisano już mnóstwo dzieł i mam wrażenie, że amerykański filozof wniósł niewiele nowego. W ogóle to książka jest atakiem na scjentyzm, który autor definiuje jako „pogląd, że jedynie nauki ścisłe, takie jak chemia, biologia, fizyka, astronomia, pozwalają uzyskać prawdziwą wiedzę o rzeczywistości.” Mamy zatem do czynienia z obroną religii, która wciąż ustępuje pod naporem nauki.
Przyznaję się bez bicia, że scjentyzm jest mi bliski, więc książkę Morelanda czytałem z odpowiednim nastawieniem, czy z wrogością? Mam nadzieję, że nie, myślę, że bardziej z zaciekawieniem, w każdym razie trochę się z niej dowiedziałem. Na przykład ciekawie pisze Moreland o silnym i słabym scjentyzmie. Ten pierwszy oznacza, że coś jest prawdziwe jedynie wtedy, gdy „zostało z powodzeniem zweryfikowane i jest stosowane zgodnie z odpowiednią metodologią naukową.” Słaby scjentyzm z kolei uznaje prawdy poza nauką: „przyznając im pewien minimalny racjonalny status, nawet jeśli nie mają naukowego wsparcia. Niemniej słaby scjentyzm nadal implikuje, że nauka jest zdecydowanie najbardziej autorytatywnym obszarem ludzkiej wiedzy.” Więc dowiedziałem się, że jestem słabym scjentystą!
Podstawowa teza autora jest następująca: stwierdzenie: „Tylko to, co jest sprawdzalne przez naukę, może być prawdziwe” nigdy nie będzie możliwe do udowodnienia naukowo. Jest to bowiem pogląd filozoficzny i nierozstrzygalny na gruncie nauki. W tym sensie scjentyzm nie jest nauką ale poglądem filozoficznym. W pełni zgadzam się z Morelandem. Niemniej według mnie istnieją mocne przesłanki, aby uznać powyższe zdanie za prawdziwe.
Wychodząc od słusznej tezy, że scjentyzm jest poglądem filozoficznym, dochodzi Moreland do stwierdzeń dziwnych, na przykład, że scjentyzm jest wrogiem nauki. Poza tym bardzo wiele tez autora jest po prostu wyssanych z palca, polemika z nimi mija się z celem. Pisze na przykład: „Centralne kwestie dotyczące umysłu (Czym jest myśl, uczucie lub przekonanie? Czym jest to, z czym moja jaźń jest identyczna?) są w zasadzie kwestiami zdroworozsądkowymi i filozoficznymi, dla których odkrycia naukowe okazują się w dużej mierze nieistotne.” Nieprawda! Dalej:„Chrześcijaństwo jest wizją świata, która cieszy się silnym racjonalnym uzasadnieniem oraz ogromną liczbą dowodów i argumentów.” Bez komentarza... Takich kwiatków jest w książce więcej.
Książka ma inne braki, nie wspomina na przykład w ogóle Moreland o antropologii, psychologii czy innych naukach społecznych, które mają niezaprzeczalne osiągnięcia w rozumieniu natury człowieka. Pisze trochę o neuronauce, ale tylko źle. Na przykład twierdzi: „Z punktu widzenia scjentyzmu wiedza moralna jest niemożliwa.” Niby tak, ale neuronauka, psychologia czy antropologia dostarczają sporo twardej wiedzy o ludzkiej moralności.
Mimo powyższych zastrzeżeń jest to dosyć ciekawa książka, w każdym razie czegoś się z niej dowiedziałem.