Recenzja pochodzi z bloga z recenzjami książek MyBooks - Nasze recenzje
Książka zachęciła mnie już samym tytułem. No bo jak mogą być razem gryzoń z niedźwiedziem? Przecież to jest wbrew naturze i wszystkiemu! Nawet różnica rozmiarów jest bardzo duża... Ale jak widać mogą być razem i Pan Tomek Matkowski to udowadnia!
Bohaterami książki jest małżeństwo, w którego skład wchodzi Mysza i Niedźwiedź. Ona - typowa, stereotypowa kobieta, lubiąca ład i porządek oraz spędzanie wolnego czasu w kuchni, na co oczywiście na boku narzeka. On - typowy, dość leniwy mężczyzna, który generalnie najchętniej tylko by spał i odpoczywał. Jedzeniem także nie pogardzi, oczywiście jeśli zostanie mu dobrze podane, a on sam nic nie będzie musiał przy nim robić. Choć istnieje przysłowie, że przeciwieństwa się przyciągają - wiadome jest, że na tej podstawie się związku nie da zbudować. Mimo tego On i Ona bardzo dobrze się dogadują, choć są zupełnymi przeciwieństwami, z czego wynika wiele prześmiesznych sytuacji.
"- Rozleniwiliśmy Cię tym smoczkiem. Nie możesz całe życie być niemowlakiem - tłumaczył jej [małej kocicy, którą Mysz i Niedźwiedź zaadoptowali] Niedźwiedź, a Mysz dodała:
- Chyba, że wzorujesz się na tatusiu."
Mysz z niedźwiedziem cały czas się droczą, a czytelnik czytając te ich docinki śmieje się do rozpuku i przyznam, że naprawdę chyba jeszcze nie czytałam powieści z taką ilością humoru! Autor pisze zabawnie i po przeczytaniu tej książki uważam, że Pan Tomek musi mieć go co niemiara, bo w książce jest on przelany w każdym słowie. :)
" - Ciekawe po kim odziedziczyła urodę - niby to zastanawiał się na głos, Niedźwiedź, a jednocześnie dumnie wypiął klatkę piersiową i zrobił minę mówiącą:
- No to chyba oczywiste...
- Dobrze, że nie rozum - mruknęła Mysza w odpowiedzi"
Wracając do związku Myszy z Niedźwiedziem chyba każdy wie, że czegoś w nim brakuje - dziecka! Więc gdy pewnego dnia znajdują pod drzwiami malutkiego kociaka, z lekkim wahaniem biorą go pod swój dach i właśnie tak zostają rodzicami! Zastępczymi, bo zastępczymi (przecież dziecko kocie powinno mieć kocich rodziców, czyż nie?) ale rodzicami i są z tego powodu szczęśliwi.
"Muszka [tak nazywa się mała kotka, którą zaadoptowali Mysza i Niedźwiedź] przypięła się do butelki [...] i ssała uroczo i efektywnie, tak, że po chwili buteleczka była pusta. I trzeba była znów rozrobić mleka z puszeczki.
- Drogiej puszeczki - dodała Mysza.
- Widzisz, Mamusia Ci wymawia - mruknął Niedźwiedź."
Autor w książce opisuje zachowania, które pojawiają się razem z dzieckiem. Jest takie znane powiedzenie, że to nie tylko nauczyciel uczy ucznia, ale także uczeń nauczyciela. W takiej życiowej sytuacji jest podobnie! Rodzic stara się wychować dziecko, ale także dziecko wychowuje rodzica! Każdy uczy się naprawdę dużej ilości rzeczy i tak już jest - korzyści wynoszą obie strony. W książce poznajemy więc szczęście, obowiązki i troski rodziców, widzimy jak zmienia się życie zarówno tych 'starszych', jak i 'młodszego' osobnika i przyznam, że Pan Tomek Matkowski zrobił to bardzo dobrze.
Choć ostatnio w moje ręce wpadają książki z humorem, to dawno nie uśmiałam się tak jak czytając tę książkę (przepraszam za te wybuchy śmiechu wszystkich pasażerów metra, tramwaju, autobusu...). Lekki styl pisania i wygodnie spora czcionka usprawniają czytanie i choć nie jest to pozycja pełna wartkiej akcji - wciągnęła mnie historia małżeństwa adoptującego kota. Polecam ją każdemu, kto lubi się pośmiać przy pozytywnej książce!
Więcej na blogu:
http://my-books-1220.blogspot.com/