Recenzja pochodzi z bloga z recenzjami książek MyBooks - Nasze recenzje
Po śmierci ojca, lekarze stwierdzają u szesnastoletniej Hanny depresję maniakalną. Postanawia uciec do matki, mieszkającej w małym miasteczku. Spodziewa się znaleźć tam bezpieczny dom, przecież co złego może się stać w tak niewielkiej miejscowości? Jednak Hanna niedługo po przyjeździe do Portero przekonuje się, że małe miasteczka nie zawsze wypełnione są wesołymi gospodyniami szczęśliwych rodzin. Czasem są ponure i skrywają tajemnice.
"To twoje własne piekło - oznajmił - i tym razem topór nie pozwoli ci się uwolnić."
Opis wydawcy nie mówi nam właściwie nic o tej książce. Rozumiem, nie chcą zdradzać fabuły. Cenię to, ale tutaj nie jest nic powiedziane, oprócz tego, że Hanna jest szalona, ale to w sumie ok, bo miasteczko też nie jest normalne. Tuż po rozpoczęciu książki wiedziałam, czego mi brakuje w tym opisie. Mianowicie nie ma ani słowa o tym, że cała książka jest o potworach, opętaniach, duchach i walce z nimi. Mamy tu portale, łowców potworów, a w szkole dziwne szklane posągi przy których ludzie płaczą. Wszyscy są ubrani na czarno, co nie pasuje ani trochę do definicji małych miasteczek. Wszyscy przecież powinni być kolorowi i weseli, czyż nie? Nigdy nie spodziewałabym się takich rzeczy w "Krwawym fiolecie" dlatego wielki minus za opis, w którym nie jest to wspomniane.
"Ludzie, którzy szybko się poddają nie mają nic ważnego do powiedzenia."
Matka Hanny mówi, że nie uda się tu jej wpasować. Nawet depresja maniakalna nie powoduje zainteresowania nią. Jedyne co wyróżnia córkę Rosalee z tłumu to kolor ubrań. Pośród całego miasteczka ubranego na czarno, Hanna ze swoją obsesją na punkcie fioletu bardzo z nimi kontrastuje. Nie powoduje to jednak szacunku wśród tłumu, lecz pogardę.
"Ostatni terapeuta uznał, że jestem maniakalno - depresyjna. Mówił, że w grę wchodzi albo to, albo schizofrenia, a ja jestem zbyt urocza i racjonalna na schizofreniczkę."
"Choć byś była Hannibalem Lecterem - oznajmiła, wstając z niedbałym wdziękiem - tutaj nikomu ine zaimponujesz. To ty powinnaś się bać."
Po dobrze zapowiadającym się początku, gdzie wszystko jest tajemnicze, a Hanna prowadzi rozmowy ze zmarłym ojcem, następuje bardzo schematyczna druga połowa książki. Jest zły charakter, ktoś komu trzeba pomóc, zdrada.. Zdawało mi się, że autorka już na siłę wciskała tam jakieś zjawiska paranormalne i to nie było dobre posunięcie. Jednak muszę przyznać, że Dia Reeves ma cudowną wyobraźnię i niektóre rzeczy wymyślone przez nią są zadziwiające. Gdyby miała dłuższe doświadczenie w pisaniu, "Krwawy fiolet" mógłby być naprawdę dobrą książką. W niektórych momentach na początku, zastanawiałam się, co jest halucynacją Hanny, a co dzieje się naprawdę. Ładnie pokazane było stopniowe burzenie bariery między Hanną i Rosalee, wszystko było dobrze opisane, jednak brakowało mi tu czegoś.
"Matki już takie są. Nawet gdy ich dziecko walnie kogoś wałkiem w głowę, i tak pragną ochronić je przed deszczem."
Znowu muszę powiedzieć, że wydanie jest przeciętne. Miękka, niezbyt trwała okładka. Grafika na niej jest zwyczajna i niezbyt zachęcająca do zajrzenia do książki. Strony mają przyjazny kolor, ale czcionka już nie jest taka czytelna, choć również nie jest zła.
"Śmierć to tylko inny rodzaj drzwi."
Pamiętam jak parę lat temu patrząc na "Krwawy fiolet" stojący na półce z nowościami, bawił mnie tytuł, okładka mnie nie zachęcała i nie miałam ochoty nawet próbować po nią sięgnąć. Nie przypuszczałam, że może być tak ciekawa. Książka jest napisana z humorem, jest dziwna, niestety nie wciąga w swój świat tak jak powinna, ale jest interesująca. Polecam na wolny, nudny wieczór dla osób, które lubią książki z wątkiem paranormalnym. Jest tu dużo potworów, duchów, magii, ale też relacji międzyludzkich.
"Miłość to pułapka. Nie daj się złapać."
PS. Przepraszam Was za dużą ilość cytatów, ale nie mogłam się zdecydować, które dać do recenzji, więc wrzuciłam wszystkie :D
Więcej na blogu:
http://my-books-1220.blogspot.com/