Bradin Rothfeld jest dziewiętnastoletnim rockmanem. Kobiety w całej Europie wzdychają do jego brązowych oczu i cudownej, niemal dziewczęcej urody. Wracając z trasy koncertowej Brade spóźnia się na przesiadkę i spędza noc na opustoszałym lotnisku. Jeszcze nie wie, że będzie to najdziwniejsza noc w jego życiu. Spotyka wtedy Ally Hanningan. Tajemniczą Amerykankę, która go nie rozpoznaje. Spędzają ze sobą kilka magicznych, niezapomnianych godzin. A późnej wspaniała noc się kończy.
I oboje już wiedzą, że nie spotkają się więcej.
Nigdy więcej.
Bo zbyt mocno czują, co rodzi się między nimi.
Żadne z nich nie może się teraz zakochać.
Ally jest zajęta – uwikłana w dziwny związek, z którego na razie nie może się wyplątać, a Brada obowiązuje kontrakt płytowy, który mówi – „prasa nie może odkryć twoich kobiet”. Brade jednak używa podstępu i ciągnie tę znajomość. Pozostaje tylko jeden szkopuł. Ally nadal nie ma pojęcia, kim jest Bradin.
I również skrywa pewien sekret.
Co zrobi Bradin, pragnąc dziewczyny, której nie powinien nawet tknąć?
"I oto jestem. Chodzę ulicami miasta, które znam tak dokładnie. Mijam kawiarenki i sklepy. Kolejne migające szyldy zmieniają się przed moimi oczami jak wtedy, kiedy przechodziłam obok nich codziennie. Wędrowałam tą samą drogą przez lata. Trzy lata. Trzy lata mojego życia. Tak ważne i tak nieznaczące. Trzy już nie dziecięce lata, choć jeszcze nie do końca dorosłe.
Idę, a ludzie mijają mnie tak zwyczajnie, nie zatrzymują wzroku, w natłoku swoich spraw śpieszą się gdzieś, pokonują kolejne metry, a ja z nimi. Moja ręka, złożona w jego dłoni, prawie się nie zaciska. Jakbym go nie czuła. Jakby szedł niby ze mną, niby obok, ale był dokładnie tak samo obcy, jak ci bezimienni, mijający nas przechodnie."
Na samym początku historia wydawała się dość banalna. Dwójka ludzi zakochuje się w sobie i potem walczą o łączące ich uczucie. Co w tym specjalnego? Przede wszystkim ta dwójka bohaterów: Ally i Bradin. I z pewnością nie byli idealni, co muszę zaznaczyć na wstępie. Popełniali błędy, czasem głupie, ale na tym to polega - potrafili wyciągnąć z nich jakąś naukę. Są oni postaciami oryginalnymi, niesamowicie dopracowanymi, kochającymi, bystrymi, posiadającymi osobowość (co jest dla mnie bardzo ważne, bo co mi po kolejnej bohaterce, która jest po prostu nijaka i nudna?) - mogłabym wymieniać zalety tworzenia postaci przez autorkę bardzo długo. I to nie tylko tych głównych. Bardzo ciekawymi postaciami okazali się także Christophe/Christopher (nie pamiętam), gitarzysta zespołu, Tom Rothefeld czy psychopatyczna fanka nękająca grupę.
„NASZ jeden dzień będzie trwał zawsze, dopóki ono bije dla ciebie...”
Jedyną rzeczą, która mi się nie podobała było przeskakiwanie wśród bohaterów opowiadających historię. Czułam się nieco skołowana, kiedy Ally wyrażała swoje zdanie o jakiejś rzeczy, a w następnym zdaniu ni stąd ni zowąd pojawiał się Bradin jadący na koncert. Takie pomieszanie z poplątaniem się wkradło, ale jestem w stanie przymknąć na to oko. Przejdźmy do dalszych kwestii.
Już sama walka o uczucie była świetnie przedstawiona. Mimo przeciwności, ta dwójka młodych ludzi darzy się przyjaźnią przeradzającą się w coś więcej. Musieli uporać się z wieloma problemami, jak chociażby odległość dzieląca ich, rodzice Ally, kłamstwa, inne związki, zazdrość... Pani Reichter tak przedstawiła tę walkę, że dosłownie nie czułam pochłanianych kolejnych stron. Pomimo innych zajęć nie mogłam się powstrzymać przed nie przeczytaniem chociaż tej jednej następnej strony.
"Czasami w życiu dokonujesz wyborów i ja dokonałam, chociaż nie chcę się zastanawiać czy ten jest właściwy."
Powodował to także język używany przez autorkę. Nie był on typowo młodzieżowy, jeśli wiecie, co mam na myśli. Całość była tak skonstruowana, że czasem bohaterowie wyrażali się typowo młodzieżowo, ale jeśli wymagała tego sytuacja potrafili być dorośli i poważni. Nie zabrakło też sytuacji bardzo zabawnych, do czego przyczynili się Tom oraz Bobi i rzucane przez nich komentarze, czy smutnych. To połączenie mnie dosłownie urzekło. Można tu znaleźć wszystko: humor, utratę, miłość, przyjaźń... Całość jest perfekcyjnie dopracowana. Uwaga, to wciąga!
"-Śniadanie!- zawołała za nim Katherine.
-Głupota odbiera mi apetyt!- powiedział, nie odwracając się nawet, i odszedł."
Sam pomysł także wydaje mi się dość oryginalny. Na samym początku, kiedy czytałam opis byłam sceptyczna. Taka tam kolejna łzawa historyjka o wielkiej miłości, hit internetu. To samo odnosiło się do "Piosenek dla Pauli", za które do tej pory nie umiem się ponownie zabrać (odłożyłam po 10 stronach), więc jestem ostrożna jeśli chodzi o miano tego typu hitu. Ale ta powieść na nie zasługuje po prostu. Nie spotkałam się jeszcze z historią o rockmanie i zwykłej dziewczynie, co nie oznacza oczywiście, że wcześniej takich powieści nie było. Bardzo dobrym rozwiązaniem było sugerowanie piosenek podczas czytania niektórych rozdziałów. Sama tego nie spróbowałam, bo nie umiem się wtedy skupić, ale wydaje się bardzo fajne.
Warto także wspomnieć o oprawie graficznej. Jest ona udana, przód trochę kolorowy, przez co przyciąga wzrok. Podoba mi się bardziej jej tył. I chyba tyle.
Do gustu przypadło mi także zwalające z nóg zakończenie. Było ono zupełnie niespodziewane i zachęca do sięgnięcia po kolejną część. Jednocześnie kocham i nienawidzę za nie autorki. Jak można zakończyć książkę w taki sposób i kazać czekać czytelnikom tyle czasu aż dowiedzą się, co będzie dalej?! Muszę skądś wziąć ten drugi tom, najlepiej od razu! Nie mogę sobie pozwolić na wyobrażanie dwóch możliwych zakończeń, bo jedno z nich wyjątkowo nie przypada do gustu.
"Jak się czujesz, kiedy wiesz, że coś tracisz? Uciekasz od tego biegiem czy stąpasz powoli? Szła, słysząc stukot swoich butów (…) Jej kroki były zdecydowane, gdy oddalała się pośpiesznie."
Jeśli jeszcze nie miałaś/miałeś (choć myślę, że ta powieść jest skierowana głównie do dziewcząt) okazji zapoznać się z historią zawartą na kartach "Ostatniej spowiedzi", zrób to czym prędzej. Chociaż skończyłam czytać już jakieś 2,5 tygodnia temu i jestem już w innej książce, innym świecie, historia Ally i Bradina dalej żyje gdzieś tam w moich myślach. Nie mogę się wydostać z ich świata.
Moja ocena: 9/10