Początki zeszłego wieku i niełatwe losy potomka polskich emigrantów za Wielką Wodą. Ale dzięki twardym pięściom i walecznemu sercu potrafił on utrzymać się na tzw. powierzchni. Nawet wtedy, gdy wydawało się, że gorzej już być nie może. Kropelka romansu, nuta patriotyzmu, i wcale nie tak mało zawodowego boksu. Od dusznych, zadymionych małych salek - aż po wielkie sportowe areny. Trochę trąci myszką, lecz w sumie czyta się nieźle...
Tym bardziej, że autor w wątki niniejszej opowieści sprawnie wplótł prawdziwe historie z aren zawodowego pięściarstwa.
Mamy tu więc wielkiego czempiona z opisywanego w książce okresu, czyli Jacka Johnsona "we własnej" osobie. I jego sławetną walkę z segregacją rasową...
Niewielu było bowiem w całej historii boksu zawodników, którzy oglądających ich fanów doprowadzali do takiej "furii", jak Johnson właśnie. Napawał się wręcz "nienawiścią" i niemocą białych kibiców, którzy nie mogli mu darować, że zaszczytny tytuł mistrza świata wszechwag dzierży ktoś o ciemniejszym kolorze skóry. A że do tego Jack posiadał naprawdę spore umiejętności pięściarskie - nie bardzo widać było na horyzoncie kogoś, kto mógłby go zrzucić z bokserskiego tronu. Choć co i rusz posyłano w bój przeciw niemu kolejne, "Wielkie Nadzieje Białych"... Za takową miał uchodzić i główny bohater niniejszej książki - jednak nie będę zdradzał, jak ostatecznie sprawy się potoczyły...
W niektórych z (mistrzowsko) opisywanych w książce pojedynków napotkamy również prawdziwe, ringowe historie. Choćby taką, która przytrafiła się "naszemu legendarnemu" S.Ketchelowi...
Naprawdę nazywał się on Stanisław Kiecal, no ale w Ameryce, wiadomo, "musiało" to brzmieć nieco inaczej. Ten potomek polskich emigrantów do dziś uważany jest na jednego z najlepszych pięściarzy wagi średniej w historii boksu, mimo, iż "pobyt na tym świecie" zakończył tragicznie, będąc w kwiecie (nie tylko sportowego) wieku...
Po gongu rozpoczynającym jedną z jego mistrzowskich walk chciał on "zwyczajowo" stuknąć rękawicami w rękawice rywala, w geście "walczymy ostro, ale to tylko sport". Szczwany przeciwnik wykorzystał jednak chwilowy brak koncentracji Ketchela, i zaczął bezpardonowo zadawać ciosy...Niewiele miało to wspólnego z zasadami fair play, lecz już z przepisami - owszem tak... I mniej więcej od tego "incydentu" pięściarze "stukają się" rękawicami przed gongiem, żeby już "nie kusić losu"...
Książka wciąga, a że przy tym nie jest specjalnie obszerna - wydaje się być idealną pozycją na długi, zimowy wieczór...