Nie ukrywam, że byłam podekscytowana kontynuacją mojej ulubionej serii. Nie ukrywam też, że Kiera Cass troszeczkę mnie zawiodła. Fragmentami miałam wrażenie, że ,,Następczyni" nie jest niczym innym, jak odgrzewanym kotletem.
W trakcie czytania lektury byłam zdania, że seria powinna zostać zakończona jako trylogia, rozpoczynając się tytułem ,,Rywalki", a kończąc na ,,Jedynej". Pomimo tego, starałam się nie tracić zainteresowania ,,Następczynią" i z dozą ciekawości brnęłam dalej. Uważam, że książka sama w sobie jest bardzo dobra, o ile kogoś nie znudziło powtarzanie schematów - kolejne eliminacje, kolejne trójkąty, nieszczęśliwa miłość, wybory, bale i wszystko to, przez co przeszliśmy czytając poprzednie tomy.
,,Następczyni", jak i zresztą wszystkie inne pozycje od tej autorki to czytadła do poduszki. Są idealne jako książka na wieczór w towarzystwie herbaty i koca. Główną bohaterką książki jest tytułowa następczyni, córka Ami i Maxona - Eadlyn. Para kochanków, których poznaliśmy w poprzedzającej tę książce trylogii to małżeństwo z dwudziestoletnim już stażem. Nie było im dane posiadanie męskiego potomka, więc rządy w ich królestwie zostaną przekazane młodej Eadlyn, która zmuszona jest do znalezienia sobie męża w wyniku eliminacji. Dziewczyna nie jest do nich przychylnie nastawiona, nie oczekuje, że będą przypominać bajkową historię romansu jej rodziców, a znalezienie szczęśliwego zakończenia (i co najważniejsze miłości) uważa za niemożliwe.
Do Pałacu przybywa trzydzieścioro sześcioro młodzieńców, a Eadlyn bez serca szybko ich eliminuje. Dziewczyna jest sztywna, bardzo formalna i zamknięta w sobie. Nic dziwnego, że jej poddani za nią nie przepadają. Kiera Cass nie ma talentu do kreowania głównych postaci. Tak, jak nie przepadałam za Ami, tak nie przepadam za jej córką.
Z biegiem eliminacji Eadlyn, pomimo swoich wcześniejszych przekonań, dostrzega że nawet będąc najsilniejszą osobą w kraju i zajmując najwyższe stanowisko to zawsze będzie jej kogoś brakowało. Kogoś, na kogo będzie mogła liczyć, zwierzyć się, przytulić i oprzeć na ramieniu. Warto zauważyć, że przyszła królowa nie jest taka jak jej matka. Jest jej kompletnym przeciwieństwem. Eadlyn nie jest tak dobra i tak współczująca, i z pewnością nie jest typem romantyka, jakim była America.
Reasumując. Pozycja ciekawa, ale czy na pewno warta przeczytania? Myślę, że seria mogła skończyć się na trzech pozycjach.