Nasz świat jest pełen różnych, nierzadko dość dziwnych, niepisanych praw ,a jednym z nich jest fakt, że złe rzeczy przytrafiają się zazwyczaj dobrym ludziom. Dlaczego tak się dzieje? Nikt nie wie, ale tak już niestety jest. I to nie tylko w naszym świecie, ale także w wielu tych książkowych. Bo bardzo często to właśnie takie smutne historie trafiają do serc czytelników i sprawiają, że powieść zyskuje grono oddanych fanów. A państwo Diaczenko, którzy w poprzednich książkach poruszali raczej temat słusznej kary za jakieś przewinienia, tym razem postanowili wziąć się właśnie za to niepisane prawo…
„Następca” to trzecia, po „Odźwiernym” i „Szramie”, część tetralogii „Tułacze”, autorstwa Mariny i Siergieja Diaczenko. Twórcy książek takich jak „Waran”, „Vita Nostra” czy „Magom wszystko wolno”, mogą pochwalić się sporą popularnością i rzeszą licznych fanów za naszą wschodnią granicą. W Polsce niestety należą oni do tych mniej znanych pisarzy, jednak i u nas fanów tego duetu nie brakuje. Ja sama mogę pochwalić się przynależnością do tego grona, właśnie za sprawą „Tułaczy”. No, ale miało być o „Następcy”…
Od wydarzeń opisanych w „Szramie” upłynęło około 20 lat, a życie Egerta Solla uległo diametralnej zmianie. Tułacz zdjął z niego klątwę, gwardzista zaczął nowe życie. Teraz jest żonaty z Torią, córką dziekana Łujana, razem wychowują dwójkę dzieci a w mieście cieszą się powszechnym szacunkiem. Lecz tym razem głównym bohaterem powieści Diaczenków jest młody syn Sollów – Luar. Życie chłopaka, wydawałoby się, jest wręcz idealne. Razem z rodzicami i sporo młodszą siostrą mieszka w pięknym dworku, jego ojciec, po wykazaniu się niezwykłą odwagą podczas oblężenia miasta, został okrzyknięty bohaterem a Toria przejęła rolę swojego zmarłego ojca i wykłada na uniwersytecie. Jednak wszystko ulega zmianie za sprawą niewinnego przedstawienia trupy artystycznej w posiadłości Sollów. Wtedy wychodzi na jaw, że młodzieniec wcale nie jest dzieckiem Egerta i Torii, lecz owocem gwałtu na córce dziekana, którego dokonał jeszcze wtedy żyjący członek Zakonu Łasza. Egert zrozpaczony wyjeżdża do rodzinnego Kawarrenu, Toria wyrzeka się syna, a Luar wyrusza na poszukiwanie informacji o swoim prawdziwym ojcu. Co z tego wyjdzie? Sprawdźcie już sami.
Muszę przyznać, że książki Diaczenków są naprawdę niesamowite. Autorzy w powieściach należących do cyklu „Tułacze” poruszają tematy z pewnością niełatwe, ale nieobce nam, ludziom, którym przyszło żyć w takim a nie innym świecie. Lecz książki te nie przyjmują formy nużących, umoralniających na siłę opowieści, po które teraz sięga się raczej z przymusu. Autorzy bardzo sprawnie wplatają wszystkie historie w barwny, magiczny świat, dusze ich bohaterów umieszczają w równie niezwykłych postaciach, wobec których nie da się pozostać obojętnym; albo się je lubi, albo nie, i którym czytelnik zaczyna kibicować i życzyć powodzenia, nawet nie wiadomo kiedy.
To jest właśnie największy plus powieści: nieszablonowe, żywe postacie i ich wspaniale, wręcz idealnie opisane wewnętrzne rozterki. To właśnie jest w książkach Diaczenków najważniejsze: psychika bohaterów. Wszystkie ich wątpliwości, przemyślenia, stany emocjonalne zostały jak zwykle opisane bardzo dokładnie i duży wpływ może mieć na to fakt, że Siergiej z zawodu jest psychologiem. No a kto zna się lepiej na ludzkim „życiu wewnętrznym” niż właśnie psycholog? Żeby książka była ciekawsza, postacie w niej występujące nie mogą mieć łatwego życia, o co autorzy już się postarali i to bardzo. Luar, który całe swoje życie był szczęśliwy, w jednym momencie, w jednej chwili traci dosłownie wszystko: oboje rodziców, młodszą siostrę i sens życia. A jedynym, co może mu pomóc, jest poszukiwanie informacji o swoim biologicznym ojcu.
Uderzać może to, że w „Następcy” powtarza się schemat znany już z „Odźwiernego”: Amulet Wieszczbiarza znów rdzewieje, Trzecia Siła próbuje wedrzeć się na Ziemię i właśnie Luar ma pomóc jej tego dokonać, stając się nowym Odźwiernym. Dla tych, którzy nie czytali poprzednich tomów i sięgnęli od razu po tę część, nie będzie stanowić to problemu, ale tym, którzy z cyklem „Tułacze” mieli już do czynienia, może odebrać to radość z czytania. Mnie to, szczerze mówiąc, na początku trochę zirytowało, ale mimo to, książka i tak mi się spodobała.
Summa summarum, „Następca” jest dobrą kontynuacją „Szramy”, ale trzeba też przyznać, że najsłabszą częścią cyklu. Jednak mimo tych małych wad, naprawdę warto ją przeczytać, bo tym razem porusza ona problemy bliższe normalnym ludziom niż utrata magicznych zdolności. W dodatku należy do tych książek, o których myśli się jeszcze długo po ich odłożeniu. Bo co by się stało, gdyby nie to przedstawienie, gdyby prawdziwe pochodzenie Luara nigdy nie ujrzało światła dziennego? Można samemu sobie wymyślić. Ale najpierw radzę Wam sięgnąć po „oryginał”. Nie powinniście się zawieść.