Nie mogłam po prostu nie sięgnąć po książkę autora określanego następcą J.K.Rowling. Choć styl Jasper'a Fforde różni się znacznie od autorki sagi o Harrym Potterze, byłam jak najbardziej pozytywnie zaskoczona tą książką. Jeśli lubicie magię i smoki, w dodatku w zabawnym wydaniu - zapraszam do sięgnięcia po Ostatniego Smokobójcę!
Jest to pierwsza księga kronik Jennifer Strange, (prawie) szesnastoletniej znajdy, która została wychowana w sierocińcu, a od kilku lat pracuje w instytucie magii, gdzie musi pozostać aż do uzyskania pełnoletności. Choć wielu wytyka jej młody wiek, Jennifer po tajemniczym zniknięciu Pana Zambiniego musi przejąć wszystkie obowiązki w Kazam - domu dla czarodziei, których magia nie jest już tak potężna jak przed wiekami. Dziewczyna musi szukać dla nich pracy, by mogli zarobić na swoje emerytury. Kiedyś silni magowie zmuszeni są teraz używać swojego talentu do przetykania rur lub wymiany elewacji elektrycznej, a latające dywany służą do roznoszenia pizzy.
"Witamy w Kazam, gdzie niewyobrażalne horrory to poranna codzienność, popołudnia upływają w błogiej dezorientacji, a wieczorami dzieją się rzeczy, których pojąć nie sposób."
Pewnego dnia jednak Shandarmetry zaczynają pokazywać zwiększone oddziaływanie magii, a pewna przepowiednia o ostatnim ze smoków wywołuje poruszenie w królestwie Herefordu. Jennifer Strange ma w niej określoną rolę, która niekoniecznie jej się podoba. Kim jest Ostatni Smokobójca i czy uda mu się wykonać powierzone zadanie? Tylko on bowiem może przekroczyć granicę Smoczych Ziem, choć najpierw musi zdecydować, po której stronie powinien się opowiedzieć.
"Jaki jest idealny przepis na Smokobójcę? Do koncepcji świata rodem z Harry’ego Pottera dodać szczyptę humoru à la Pratchett, całość zamieszać ze zwrotami akcji z powieści Agathy Christie. Następnie dusić na smoczym ogniu w sosie z klimatu Wysp Brytyjskich."
Książka zachwyciła mnie już w momencie, kiedy jej dotknęłam. Po przeczytaniu opisu spodziewałam się lekkiej i ciekawej fantastyki i to właśnie dostałam. Świat magii i czarodziejów został tu przedstawiony z zupełnie innej, niemal komicznej perspektywy. Jasper Fforde umieścił w niej sporą dawkę humoru, więc powiedzenie, że jest idealna na pochmurne dni nie będzie w stu procentach na miejscu - jestem pewna, że czytając niektóre dialogi ubawicie się po pachy i Ostatni Smokobójca przyprawi Was o wybuchy śmiechu, tak jak i mnie.
Moim zdaniem autor wykazał się niemałym talentem, by rozbawić czytelnika, a równocześnie całkowicie zainteresować go historią. Oprócz tego, że opowieść jest przezabawna, momentami nawet aż absurdalna, to jest też wciągająca. Cenię sobie oryginalność, a że usługi magów tutaj cenione są nie bardziej niż zwykłego hydraulika, główni bohaterowie mają wady, jak każdy inny człowiek, a władza nie jest ukazana w samych superlatywach - mogę polecić książkę wszystkim, którzy też nie lubią pozycji ściśle trzymających się schematów i realiów.
Nie zaprzeczając oczywiście, że Fford jest geniuszem komizmu, muszę wspomnieć o tym, że nie tylko to mu się udało. To nie jest oczywiście fantastyka dla wymagających, ale przyjemna pozycja na wakacje, jak i nie tylko. Nie brakuje ciekawych wątków, zwrotów akcji, a także niezwykle interesujących historii o smokach - które lubią ludzkie mięso, ale potrafią też odbierać radio i telewizję (na szczęście nie kablówkę!) dzięki swoim uszom.
Dodatkową zachętą są według mnie ilustracje wykonane przez Roberta Sienickiego, które pojawiają się co jakiś czas w książce, jak i na okładce. Może się wydawać, że tom z obrazkami to nie jest koniecznie to, czego w tym momencie szukasz, jednak ja wystawiam Ostatniemu Smokobójcy jak najbardziej pozytywną opinię i czekam na więcej z Kronik Jennifer Strange, by dowiedzieć się więcej o niej, smokach, Kwarkostworach, problemów między królestwami o oczywiście magii.
Jedno jest pewne: Stara Magia nadchodzi!