PANI WALEWSKA to jedna z najbardziej kontrowersyjnych postaci w historii naszego narodu. Przez jednych uważana za ofiarę wielkiej polityki, spiskowania możnych panów, przez innych określana mianem niewiernej żony, kochanki, metresy, która jedynie dla własnych korzyści opuściła męża. Patriotka oddana sprawie polskiej, czy zakochana młódka łasa na bogactwo i zaszczyty… - jaka naprawdę była Maria Walewska? O stworzenie bardzo przekonującego obrazu jej życia pokusił się Wacław Gąsiorowski. Przy pisaniu powieści posłużył się całym zestawem materiałów historycznych: pamiętników, wspomnień, monografii dotyczących pani Walewskiej, Napoleona i dziejów Księstwa Warszawskiego. Co z tego wyszło, postaram się przedłożyć poniżej.
Maria z Łączyńskich prowadziła spokojny żywot polskiej szlachcianki. Jako żona blisko pół wieku starszego szambelana Anastazego Walewskiego żyła z dala od dworskich uciech. Do czasu. Wszystko zmienia jedno wydarzenie – spotkanie z Napoleonem Bonaparte. Cesarz Francuski zauroczony młodą szambelanową, pragnie z niej uczynić swoją kochankę. Maria jednak daleka jest od cudzołóstwa i skutecznie broni się przed zalotami. Na te wieści do dworu Walewskich zaczynają zjeżdżać całe pielgrzymki, by przekonać Marię do uległości. Ówcześni przywódcy liczą, że dzięki jej wdziękom i podszeptom, Napoleon w końcu odbuduje kraj rozgrabiony przez Rosję, Austrię i Prusy. Walewska coraz mocniej pchana w ramiona wielkiego wodza, w końcu ulega naciskom i zostaje jego faworytą. Jak zakończy się ten słynny romans, tego już nie zdradzę… Zapraszam do lektury.
„Pani Walewska” na co wskazuje już wstęp i krótki zarys treści, jest powieścią historyczną. W bardzo udanym sposób łączy ona w sobie wydarzenia prawdziwe z literacką fikcją. Od razu zaznaczę, że jest to powieść, która absolutnie nie wieje nudą. Akcja idzie wartko, stylizacja języka literackiego wypada bardzo pomyślnie, a bohaterowie są barwni i dobrze nakreśleni. Do tego stopnia wciągnęła mnie fabuła, że nim się spostrzegłam dotarłam do stronicy dwusetnej, potem pięćsetnej i w rezultacie do końca. A że autor tak wymownie opisał dawne dzieje, aż żal było się z nimi rozstawać. Na tych bez mała ośmiuset stronicach „uczestniczyłam” w niejednym balu, byłam świadkiem zajmujących dysput, spisków, miłosnych podchodów, politycznych przepychanek, można by wręcz rzec - poczułam historię na własnej skórze. A wszystko to zasługa Wacława Gąsiorowskiego, który w bardzo przystępny sposób przenosi czytelnika w dawne czasy. Warto wspomnieć, iż Gąsiorowski swoją twórczością, a w szczególności powieściami historycznymi nawiązującymi do lat Epopei Napoleońskiej, inspirował nawet wybitnych pisarzy – choćby Stefana Żeromskiego. Ręczę, że miłośnicy tego typu powieści, poczują się zainspirowani równie mocno jak niegdysiejsi odbiorcy, a już na pewno zachęceni do sięgnięcia po inne książki pisarza. A jest spośród czego wybierać: „Bem”, „Huragan”, „Czarny Generał”, „Rok 1809”, „Królobójcy” i wiele innych. Istna uczta dla miłośników historii!
Wobec wszystkich plusów i pozytywów „Pani Walewska” ma i swoje słabsze strony… Wiadomo, jak to bywa w przypadku dzieła tak obszernego, trudno żeby wszystkie fragmenty jednakowo przypadły nam do gustu. Tutaj jest podobnie. Jedne treści czarują i ciekawią, inne zaś są mniej interesujące. Mnie osobiście nie przypadł do gustu opis losów brata Mari Walewskiej – porucznika Łączyńskiego. Drugim minusem, który utrudniał mi swobodną lekturę były przypisy umieszczone na końcu książki. Nie łatwo było co kawałek przewracać ponad siedemset stronic, by dowiedzieć się co oznacza jakiś wyraz z francuskiego itp. To moje jedyny zarzuty, jeżeli jakieś jeszcze były, to bynajmniej już o nich nie pamiętam (wszak musiały być mało istotne).
Jak widać, tak bardzo pozostałam w duchu powieści o czasach napoleońskich, że nawet po części, moja recenzja jawi się jak niedzisiejsza… To może świadczyć tylko o tym, że naprawdę warto sięgnąć po „Panią Walewską”. Warto zgłębić jej treść, poznać losy cesarskiego romansu i samemu ocenić, czy więcej w nim było miłości, czy jednak polityki…