"Namaluj mi słońce" to książka, po której przeczytaniu byłam rozdarta jak nigdy. Z jednej strony to jedna z lepszych powieści polskich, jakie czytałam, z drugiej żadni bohaterowie nie irytowali mnie tak bardzo, jak Sabina i Maks. Autorką jest Gabriela Gargaś, marzycielka, mama, córka, partnerka, siostra i co dziwne, bankowiec z wykształcenia. Trudno uwierzyć, że ktoś o ścisłym umyśle może mieć taką wyobraźnię i talent pisarski, a jednak tej pisarce udaje się z sukcesem łączyć te dwie cechy, z czego powstała wspaniała historia. Nie obyło się jednak bez wad, które za chwilkę wytknę:)
Fabuła jest dosyć oryginalna i nietypowa i to jest jeden z licznych plusów książki. Główną bohaterką jest Sabina, kobieta po trzydziestce, samotna, której przeszłość była dosyć trudna. Wychowała się w kochającej i wspaniałej rodzinie, jednak spotkało ją dużo złego ze strony rówieśników. To rzutuje na jej obecne życie w postaci licznych kompleksów i niezbyt wysokiej samooceny i pewności siebie. Maks natomiast jest zranionym i zbyt dumnym by okazać swoją prawdziwą twarz mężczyzną, ojcem siedmioletniej Marysi. Wychowuje córkę sam po odejściu jej matki, która skrzywdziła go powodując traumę. To sprawia, że choć bardzo by chciał, Maks nie potrafi otworzyć się na miłość i drugiego człowieka. Zarówno on jak i ona, to dwie samotne dusze, które cierpią i żyją z dnia na dzień. Wszystko zmienia się, kiedy w życie Sabiny wchodzi Marysia, rezolutna i pewna siebie. Między nimi nawiązuje się przyjaźń, mimo ogromnej różnicy wieku. To oczywiście automatycznie powoduje, że w życie kobiety włącza się także ojciec dziewczynki. Wkrótce połączy ich miłość, jednak w życiu nie zawsze wszystko idzie gładko. Wraz z uczuciem pojawiają się zamierzchłe problemy i emocje z przeszłości, mnóstwo tajemnic, leków i obaw, a także niepewności i niespodziewany powrót osób, o których niektórzy woleliby zapomnieć.
Podczas czytania uśmiałam się do łez, bo dialogi są nie tylko dowcipne, ale i przeważnie sarkastyczne, zwłaszcza pomiędzy dwójką głównych bohaterów. Każda z postaci miała własną historię, szczegółowo rozbudowana przeszłość i charakter. Dzięki temu mogłam wyrobić sobie opinię o każdej z nich i tutaj niestety zawiedli mnie główni bohaterowie. Wręcz nie cierpię ich poglądów, osobowości, czynów i wszystkiego z nimi związane. W zasadzie nic co zrobili nie przypadło mi do gustu. Maks jest cwaniacki, zadufany w sobie i po prostu pusty w środku. Obchodzi go tylko dobra zabawa i udowodnienie wszystkim, jak ogromnie luzacki potrafi być i choć dosyć dogłębnie poznałam jego motywy i przeszłość, która go takim uczyniła, jakoś nie sprawiło to, że zdołałam go choćby zrozumieć. Podobnie było z Sabiną. To kobieta, która w mojej opinii kompletnie się nie ceni i nie szanuje. Mimo, że Maks rani ją co chwilę, odrzuca, wykorzystuje i daje odczuć jak małą rolę gra w jego życiu, ona leci za nim jak ćma do ognia, po czym wybacza mu od razu każde przewinienie. To typowy obraz bohaterki, która dla mężczyzny zrobi wszystko, nieważne jaką krzywdę jej wyrządzi i co powie. Myślę, że w dobie nowoczesnych kobiet, taki model potrafi naprawdę wkurzyć i zirytować. Jedyną jaśniejszą postacią, która nie byla ani zbyt przyjemna czy zbyt absorbująca, lecz po prostu mądra,okazała się mała Marysia. Inną wadą książki było też to , że autorka troszkę przesadzała z niecenzuralnymi określeniami w niektórych rozdziałach, co dla mnie zawsze jest minusem. Uważam, że dobry żart, sarkazm i przekąs wyrażone kulturalnym określeniem obronią się same. Używanie przekleństw itp. jest dla mnie próbą rozśmieszenia czytelnika na siłę.
Mimo wszystko, powieść oceniam bardzo dobrze i podobała mi się ona tak bardzo, że chętnie sięgnęłabym po kolejne równie ciekawe historie Gabrieli Gargaś.