W gazetach i na blogach można zauważyć wiele artykułów i informacji o osobach chorych, które starają się walczyć o własne życie. Niewątpliwie, najciężej patrzeć jest na cierpienie dzieci i ich rodziców, którzy wykazują się ogromną miłością oraz odwagą, decydując się na czuwanie nad niepełnosprawną pociechą. Czytając reportaże na temat opieki zdrowotnej czy też wiecznej walki o lepszy byt nieraz ciężko wyobrazić sobie sytuację ludzi, którzy godzą się z własną sytuacją życiową, dążąc do tego, aby ich dziecko miało szansę na normalny rozwój. „Kariatyda i Malutek” to właśnie opowieść o takim rodzicu, który pragnie jedynie szczęścia własnej latorośli.
Autorka opowiada historię matki, która trafia do szpitala razem ze swoim dzieckiem, Malutkiem, mającym porażenie mózgowe. Malutek nie posiada odruchów ssania, przez co jego waga jest nieprawidłowa oraz nie można go poddać należytej rehabilitacji. Na miejscu kobieta poznaje inne matki, które również opiekują się swoimi chorymi pociechami, licząc, że kiedyś ich życie stanie się takie, jak wszystkich dzieci. Marta, mama Malutka, zaprzyjaźnia się z wszystkimi bywalcami szpitala, którzy wspierają się zarówno w dobrych, jak i złych chwilach. W tym miejscu nie ma ani krzty zazdrości i złości, ponieważ wszyscy czują się zżyci, traktując się jak jedną, wielką rodzinę. Jedynie niekiedy niemiła obsługa szpitala sprawia, że Marta nie może opanować łez, a bezczelne komentarze lekarzy na temat stanu zdrowia jej syna sprawiają, że dłonie same zaciskają się w pięści. Kobieta musi stoczyć zaciętą walkę również z własnym mężem, który wyjechał za granicę, aby wspierać finansowo dążenie do odzyskania zdrowia Malutka. Tomasz, mąż Marty, pragnie odebrać jej dziecko i umieścić je w zakładzie, gdzie jego zdaniem miałby fachową opiekę. Mogłoby się wydawać, że życie matki Malutka to pasmo nieszczęść, jednak Marta odnajduje radość z możliwości przebywania z maleństwem, obdarzając go swoją miłością. Szczęście odkrywa również w rozmowach z Adamem, ojcem chorej dziewczynki, który jako dziennikarz pragnie eliminować chamstwo i obłudę. Szpitalna atmosfera najczęściej kojarzy się ze zgrozą i smutkiem. Jednak w tym przypadku nawet w promieniu słońca można odnaleźć najwyższy stan euforii.
Książka porusza bardzo trudny problem, jakim jest czuwanie nad chorym dzieckiem, które już do końca życia skazane zostaje na ludzką opiekę. Czytając ten utwór, nieraz zastanawiałam się, jak postąpiłabym na miejscu głównej bohaterki i przyznam, że podziwiałam ją za jej determinację i siłę do walki o lepsze jutro własnego syna. Widząc wypowiedzi lekarza można było zauważyć, iż traktował Malutka jako istotę, która zachowuje się niczym niereagująca na nic roślinka. Natomiast Marta trwale wierzyła w to, że ta mała istota czuje i słyszy wszystko to, co dzieje się wokół niej. „Kariatyda i Malutek” to powieść, która nieraz sprawiła, że miałam ściśnięte gardło, czytając o kolejnych krokach zdesperowanej kobiety, która oddałaby wszystko, byleby tylko móc widzieć swoje małe szczęście w pełni zdrowia. Jej wiara i optymizm nieraz mnie zadziwiły, ale również wzruszyły, ponieważ porażenie mózgowe to praktycznie wyrok, a w tym przypadku widać, iż bohaterka nie pozwala, aby zdominował on jej życie. Walka jest nierówna, jednakże Marta swoją miłością ukazuje, że nic i nikt nie zmieni jej stosunku do Malutka. I to jest właśnie w tej książce najpiękniejsze – dominują pozytywne uczucia, które pokazują bezinteresowność, trwającą aż do końca.
Marta jest tytułową kariatydą, czyli ludzką postacią podpory, która dźwiga na swojej głowie wszelkie problemy, nie pozwalając, aby one spadły i zrujnowały jej życie. Egzystencja Malutka bez wątpienia nie należy do lekkich, jednakże również na pewien sposób chłopiec stał się szczęściarzem, mając matkę, która potrafi zrobić dla niego wszystko. Zadziwiał mnie fakt, że stali bywalcy szpitala potrafili bezproblemowo wykrzywić swoje usta w uśmiechu. Przed oczami widzę moment, kiedy Marta i jej przyjaciele wyobrażali sobie ślub własnych dzieci, nie dopuszczając do siebie myśli, że takie wydarzenie może nigdy nie nadejść. Niektóre momenty są aż tak szczęśliwe, że sprawiają, że duszone przez człowieka emocje i uczucia wychodzą na wierzch. I tego właśnie zazdroszczę bohaterom – że potrafi znaleźć radość z każdego dnia i z każdej mijanej chwili, wiedząc, że przyszłość musi mieć kolorowe barwy.
Katarzyna Dziura w sposób wspaniały opisała wszelkie problemy, widoczne w „Kariatydzie i Malutku”. Autorka posiada lekki i przyjemny styl, który wspaniale wprowadza czytelnika do szpitalnej rzeczywistości, gdzie nie wszystko wydaje się być takie proste, na jakie wygląda. Każde wydarzenie opisane w tej lekturze wydaje się być autentyczne i przyznam, iż ciężko uwierzyć, że bohaterowie są postaciami fikcyjnymi. Dopuszczam jednak do siebie myśl, że na pewno istnieją podobni ludzie, którzy również tak jak Marta wierzą w to, że ich dziecko kiedyś zacznie chodzić czy wykonywać inne funkcje życiowe. Pisarka bardzo dobrze odnalazła się w przedstawionym temacie, sprawiając, że czytając jej słowa nie można się nudzić. Dialogi wydają się być prawdziwe i czyta się je z lekkością. Zauroczył mnie opis uczuć i determinacji Marty, które zostały zaprezentowany w sposób mistrzowski. Niekiedy jej przemyślenia potrafiły zaskoczyć oraz wprawić w stan osłupienia. Pani Katarzyna Dziura wykreowała bohaterów w sposób kapitalny, dzięki czemu każdy z nich jest inni i w nosi ciekawe wartości do tejże powieści. Na pochwałę zasługuje postać Adama, który nadał „Kariatydzie i Malutkowi” blasku i pewnego rodzaju aury. Ta postać sprawiła, że czytelnik zaczął zastanawiać się, czy w paśmie wiecznych niepowodzeń jest szansa na miłość. Żałuję jedynie, że autorka nie zakończyła kilku wątków opisanych w swojej książce. Chętnie dowiedziałabym się, jakie decyzja podjęła Marta, jednak być może pozostawienie spraw takimi, jakimi są było dobrym rozwiązaniem. Sami możemy wyobrazić sobie szczęście, które na pewno istnieje przy chorym Malutku.
„Kariatyda i Malutek” to książka, która pokazuje siłę ludzkiej osobowości i wartość nadziei. Niewątpliwie, jest to utwór niezwykły, mający specjalne przesłanie, które sprawia, że uśpione uczucia nagle pragną być wyrażone. Po przeczytaniu tej powieści można zacząć doceniać jak wiele posiadamy, będąc zdrowymi, niezależnymi ludźmi, którzy mogą praktycznie wszystko. Na przykładzie tej powieści czytelnik zauważa, że matka zawsze kocha, ciesząc się z każdego, nawet tego najdrobniejszego, sukcesu własnego dziecka.