Nie ma recenzja

„…najważniejsza ze wszystkiego jest herbata”

Autor: @ale.babka ·13 minut
2022-09-22
6 komentarzy
27 Polubień
Lubię herbatę zimową. To najcieplejsza z herbat. Na dno kubka wkładam plasterek cytryny, plasterek pomarańczy, dwa goździki, wlewam trzy łyżki soku z malin (lub łyżeczkę miodu) i zalewam wcześniej przygotowaną gorącą herbatą. Zasiadam w moim fotelu i czytam…

Książka leżała na półce dobre trzy lata. Ciężar nagród i kontrowersji czytelniczych opadł wraz z kurzem, który wycierałam przez tyle miesięcy. Spotkanie z autorem było pretekstem, aby w końcu książkę przeczytać. Nie wiedząc o czym dokładnie książka mówi, mając świadomość tylko tytułu i kilku recenzji jakie wysłuchałam w ciągu tych lat, wybrałam się na to spotkanie z długą listą pytań, takich, jakie zadaje się autorowi, aby się o książce dowiedzieć. Udało mi się zadać tylko jedno, ale tak ważne, że miałam wrażenie, że Mariusz Szczygieł mówił już tylko do mnie (pewnie takie wrażenie miał każdy, kto był na takim spotkaniu). Dobrze, siedziałam centralnie naprzeciwko autora, stąd może takie wrażenie, a miejsce to, (mimo, że się spóźniłam, bo spotkanie zostało przesunięte o godzinę), prawdziwy wygodny fotel, czekało jakby specjalnie na mnie, mimo zapełnionej sali po brzegi. Pomyślałam sobie wtedy, że trafiłam naprawdę na właściwe spotkanie z właściwym człowiekiem.

"Reportaż musi mieć ten szczegół, przewodnią myśl. Szczegół zbliża, jest metaforą godności. Bez szczegółu nie ma ogółu. (...) Reportaż jest pisany uczciwie, ale nie jest obiektywny - zależy od reportera, z nadzieją, że jest uczciwie napisany" - to słowa Mariusza Szczygła. Ja w jego książce "Nie ma" odnalazłam odpowiedź na postawione przez niego pytanie do mnie "... czy nie ma?". Ja już wiem i myślę, że każdy odnajdzie odpowiedzi na swoje pytania, bo one kryją się między stronami, czają się w zdaniach, skrywają między słowami. Trzeba tylko uważnie ich wypatrywać...choć może przydarzyć się jedno wielkie pominięcie...

"...czy nie ma?"

Mariusz Szczygieł mówi w rozmowach ze swoimi czytelnikami o tym, skąd czerpie pomysły na pisanie. Opowiada, jak „przysłuchuje się” rozmowom podróżnych w środkach komunikacji miejskiej. Czerpie inspiracje z rozmów z ludźmi, od bliskich znajomych po ekspedientkę w osiedlowym sklepie. Zapisuje szybko słowa, zdania jakie mu wpadają na myśl i wydają się ważne. Czasami, nie mając niczego do zapisania, idzie do domu z nadzieją, że nikogo po drodze nie spotka i nikt mu nie przeszkodzi w zapamiętaniu tak wartościowych słów, które aż się proszą o wykorzystanie. Powtarza je w myślach, próbuje poustawiać skojarzeniami z innymi wyrazami, aby nie zapomnieć i na szczęście często mu się to udaje.

W pierwszym reportażu „Czytanie ścian” autor pisze, że „metro w każdym kraju jest sceną i widownią zarazem”. Obserwując ludzi jak się zachowują w przestrzeni publicznej, słuchając co mają do powiedzenia, można dojść do przekonania, że „to najbardziej demokratyczny teatr świata, ponieważ to widz decyduje, na kogo patrzy”. Proste z pozoru spostrzeżenia, przechodzą w bardziej wnikliwe rozważania jacy jesteśmy w przestrzeni publicznej, jakimi dajemy się poznać, ile odkrywamy i kiedy jesteśmy wszyscy tacy sami. „Przymknięcie oczu w sytuacji publicznej zbliża ją do sytuacji intymnej. (…) każdy z aktorów, choćby grał podły charakter, po zamknięciu oczu staje się uosobieniem łagodności i dobroci”

Obserwując otaczający świat, przenosimy się w świat „czucia”, zastanowienia się nad tym co widzimy, słyszymy. Czytamy, że „ten co patrzy, ma władzę nad tym co nie patrzy”. A może ten co nie patrzy na coś czeka? Obserwujący może zbliżyć się do utwierdzenia w przekonaniu, że gdy natrafi się na właściwe słowo, zdanie, gest, obraz, reklamę, tabliczkę na przykład z jakimś wierszem, warto za tym iść i sprawdzić swoje odczucia i ciekawość, sprawdzić co się za tym kryje. Odkrywanie jest najpierw zadziwieniem, że myślało się inaczej do tej pory, jest burzeniem murów, jest zmianą, która najpierw szokuje, a następnie daje poczucie spokoju i nowej prawdy.

Mariusz Szczygieł zainspirowany „właściwym” wierszem na jaki natknął się w czeskim metrze, zabrał nas w podróż poznania jego autorki, którą okazała się być czeska poetka, Viola Fischerova.

„Za chwilę wyjdę z cienia kasztanów

i ptasiego śpiewu

pójdę nagrzanym asfaltem

w dół do zakrętu

skąd się zobaczę

jak patrzę w cieniu kasztanów

na siebie idącą w kapeluszu

po czarnym asfalcie

skąd widzę siebie

jak tuż za zakrętem

znikam sobie na zawsze

z oczu”

Autor stworzył dla siebie, czyli dla nas życiorys autorki wiersza. Poznajemy jej dzieciństwo, jej skazanie na artyzm, miłość Hrabala i Havla do niej, jej pierwszego męża i jego tragiczny koniec. Poznajemy też samą Violę Fischerową, bo któż jak nie Mariusz Szczygieł może zadzwonić do poetki i najzwyczajniej w świecie powiedzieć jej, że jest pod takim wrażeniem jej wiersza z metra, że postanowił ją poznać. Wysłał wcześniej jej wiersz do znajomych w Polsce. Ich rozmowy, do których w końcu doszło, ich przyjaźń przy winie, gdzie rozprawiali o jej przerwie w pisaniu, o ważnych dla poetki ludziach, trochę takie intymne, takie prywatne, że czasami czułam się tak, jakbym tam stała i tak jak w metrze, odbierała lekcję z życia, ze zrozumienia go. Lekcję niezwykłą.

W drugim reportażu „Jerzy Szczygieł w Pradze”, widzimy pięknie opisaną relację Mariusza Szczygła i jego taty. O dwóch Panach, którzy tak pięknie razem się dziwili - tak bym nazwała relację ojca i syna. Oni rozmawiali prawdziwie. Syn słuchał swego taty, zadawał mu pytania, dziwił się. W oczach Jerzego Szczygła, Polska była rozmodlona a Czechy wyluzowane. Uważał naród czeski za najlepszy pod względem dystansu do siebie, ciętego języka, a sam kraj cenił za najciekawsze budownictwo. Zastanawiające i niosące refleksję słowa Pana Jerzego o wieku 77 lat (nie znałam tego wcześniej), że „siedemdziesiąt siedem, czyli dwie kosy, jak przejdą w życiu i nic mu nie zrobią, to człowiek żyje, ale musi marnieć powolutku, bo taka kolej rzeczy. (…). W tym wieku człowiek tylko się zastanawia, gdzie jest jakaś plaża najbliższa. (…)” …, żeby się położyć i pomału do piachu przyzwyczajać”.

Zaskoczyło mnie życie spisane w exelu- „Bilans Ewy” ..., ale już za chwilę pomyślałam sobie...przecież nasze życie też jest w exelu...takie CV przecież i aż się można zadumać jaka wyjdzie suma zysków i strat. I przyszła mi do głowy znów liczba z dwiema kosami Pana Jerzego i zaczęłam się zastanawiać, jaka mnie znajdzie liczba, kiedy zacznę myśleć o bilansie życia. Jestem pod wrażeniem tej historii i słów samej Ewy, że „…najważniejszym sukcesem życiowym jest zachowanie radości życia”, jak i słów wstępu Mariusza Szczygła, że „Najciekawsze zjawia się znienacka. (…). Najciekawsze nie wie, że jest najciekawsze. Potrzebuje pomocy”. Podobne filozofowanie czytałam u Autora Nieznanego. w „Dotyka…Poderwać gęsią skórkę do lotu”.

Niesamowity reportaż „Nieznajomy wróg jakiś” o siostrach bliźniaczkach jednojajowych - Zofii i Ludwice Woźnickich, z której jedna była matką chrzestną Lecha Kaczyńskiego. Z tego mogłaby powstać samodzielna książka, bo temat bardzo ciekawy. Szczególnie jak się dowiemy jak ten reportaż powstawał. Zawsze mnie to ciekawiło. Kilka, kilkanaście stron napisania, ale jak ten materiał został zebrany, jak autor na niego trafił, jak dotarł do tych wszystkich rozmówców, dokumentów, kto mu pomagał. Historia sióstr, które przeżyły wojnę, nigdy nie wyszły za mąż, z której jedna miała talent literacki, a druga uzurpowała sobie to samo do niego prawo („…pisała dobrze, poprawnie, nawet ciekawie, jednak nie miało to znamion talentu”), zaskakuje wieńczącym ją końcem (obie popełniły samobójstwo).

Relacje bliźniąt bardzo mnie interesują a już tak opisane, jakie były między siostrami jednojajowymi, z których Ludka była łagodna, powolna w rekcjach, zaś Zosia sarkastyczna, ostra i oceniająca i z których jedna była „hamulcową” w życiu po swojemu dla drugiej, nabierają indywidualnego odbioru. I ten syndrom przetrwania, te odwiecznie stawiane pytanie:” …,"dlaczego akurat ja się uratowałam? Dlaczego nie inni? To co? Teraz muszę być dobra? Bo żyję? Mam taki obowiązek? A przecież ja jestem niedobra, więc może właśnie mam żyć, tak jak inni nie żyją?”.

Patrząc na życie sióstr, przemierzamy historię Polski, od kuchennej strony poznajemy kto z kim, komu co i jak się opłaca, kto z kim przystaje i inne tego typu a wszystko widziane ich oczami. Dużo w ich życiu kamuflażu, ukrywania prawdy i wymyślania półprawd, aby przetrwać z jednej strony i przejmujące początki o słyszeniu „głosów” i to u dwóch sióstr, ich teorie spiskowe z drugiej. Przepiękne listy i niewiarygodna analiza jak wyglądało życie po przeżytej wojnie, w której doświadczyło się tyle okrucieństwa. Ta historia zrobiła na mnie największe wrażenie.

Wiele innych jeszcze ciekawych reportaży. Wyraźnie wybrzmiały we mnie słowa: „bo ty zawsze” i „bo ty nigdy”, które już od małego wbijają dziecko w poczucie winy w reportażu „Wiele męskich scen” i te same „nigdy” i „zawsze” w „Spacer z Jackiem”. Równie mocno pogląd architekta Adolfa Loosa, że dom „ma być sceną do rozegrania wielkiego dramatu życia” w bardzo ciekawym „Gwiazda wszystkich willi”. Za to „Wybuch bomby czasu” zachęcił mnie do ponownego przeczytania książki Michała Olszewskiego „Najlepsze buty na świecie” i zwrócenie uwagi raz jeszcze na reportaż o targu staroci. Idąc za rozumowaniem Mariusza Szczygła, kupujemy na takim targu „dowody śmierci” a nie antyki czy stary drobiazg. Mocne słowa. Można i tak, ja jednak szukam tam wspomnień życia. Z przyjemnością bym o tym z Panem Mariuszem podyskutowała i zacytowała mu bezczelnie słowa Hanny Krall „żeby był czujny i nie formułował zbyt łatwo złotych myśli. A jeśli już, to z powątpiewaniem, zastanowieniem, znakiem zapytania, z bezradnością i jakby prosząc o radę”. W jednym się zgadzamy i to samo wybrzmiało u Olszewskiego – stare, bezdomne zdjęcia rodzinne, które rozwiane na wietrze na takim targu, nie będą już nigdy ozdabiały niczyjego życia w takim znaczeniu z jakim zostały zrobione i umieszczone w ramce czy albumie.

Nie będę pisać o reportażu „Śliczny i posłuszny”, który wzbudził najwięcej kontrowersji. Bardzo szczerze wyznaje autor książki „Gottland” jakie konsekwencje poniósł w związku z tym reportażem. Odsyłam czytelników do osobistego zapoznania się z tym tekstem i wyrobienia własnego zdania. Mi osobiście bardzo ciężko się go czytało, bo tak się złożyło, że czytałam tę historię po raz pierwszy. Nie słyszałam o niej i to nie przez moją ignorancję. Czasami jest tak, jak na kartkach tej książki rozważa jej autor, że mimo, że jesteśmy to nas nie ma. Ucieka nam rok, dwa, wiele lat naszego życia. Nie pamiętamy nic co się wydarzyło od…do, czy to na świecie, czy w kraju, czy na około bliskiej nam rzeczywistości. Dlaczego? Co powoduje, że tak się dzieje? Kto? Jakie mechanizmy sprawiają, że wyrwani jesteśmy z tego „tu” do jakiegoś innego „ja”. Uważny czytelnik znajdzie odpowiedzi na te pytania.

Nie przyłączę się do krytyków tego reportażu, bo ja szukam pozytywu. To tak jak w audycie. Nie szuka się haków czy niezgodności. Szuka się właśnie dowodów na potwierdzenie zgodność. Bardzo ważny ten reportaż a przywołana tu Justyna Suchecka tylko mnie w jego słuszności utwierdziła.

Zauważyłam już dawno, że Mariusz Szczygieł zadaje najprostsze pytania i jego rozmówcy chcą mu o sobie mówić, bo mu ufają.” Te najprostsze pytania, odsłaniają szczere odpowiedzi, bez ozdobników i wybielaczy. „Kiedy milczę mam wrażenie, że mnie nie ma”. Pan Mariusz jest w świadomości wielu ludzi, jest wdzięcznym rozmówcą, ciepłym i zasłuchanym w drugim człowieku. Właściwie to oddaje pole rozmówcy i spisuje z jego ust słowa, daje szansę, mimo jasno postawionego pytania reportażu na „popłynięcie” słowne, bo właśnie w takich dygresjach, można znaleźć najciekawsze odsłony życia. Czasami przywraca do jasno obranej drogi, ale najczęściej zadaje pytania w punkt. Dużo pytań zadaje sobie i ta jego ciekawość świata udziela się na ogół jego bohaterom.

Wszystkie opisane przez Mariusza Szczygła reportaże mają głębszy sens, drugie dno i tyle ciekawych przemyśleń, że mam ochotę książkę przeczytać raz jeszcze. Może z większą uwagą. Długo czytałam, bo po każdej historii musiałam się zastanowić, spisać myśli. Te teksty łączą się stawianymi pytaniami o nie ma.

Mariusz Szczygieł stroni od komplementów, takie odniosłam wrażenie. Może zamiast ochów i achów napiszę o tym, jak na spotkaniu autorskim, ktoś wyłapał ciekawy zlepek słowny i ułożył w prezencie dla autora takie słowo: "zastostron" - nie będziemy pamiętać. Ja wiele reportaży zapamiętałam. Zupełnie innych, niż moi znajomi, którzy książkę też przeczytali, ale to jest właśnie najwartościowsze w czytaniu książek, że każdy odbiera je indywidulanie i zwraca uwagę na zupełnie inne, ale ważne dla niego wątki. Lubię sprawdzać, jakie słowa zrobiły na innych wrażenie, lubię patrzeć ubrana w czyjeś okulary, ale najbardziej lubię odkrywać w książkach świat dla siebie.

Słowo „nie” wywołuje od razu złe skojarzenia. Zaczynać od „nie” to tak jak pokazywać, że szklanka jest do połowy pusta. Z drugiej strony „nie” z wykrzyknikiem nabiera koloru. Inaczej, gdy postawimy z tym „nie” pytanie… ja odnalazłam, a może utwierdziłam się, że „niby nie ma, ale jest”. I szkoda z jednej strony, że tak późno dowiedziałam się, że bardziej jest niż nie ma…Mogę powtórzyć za Violą Fischerovą: „…człowiek broni się nawet poezją…”

„Nie mogę do ciebie

nie ma cię tu

Nie ma ani martwego

ani żywego



A w kuchni przy oknie

na stołku

przesiaduje pustka z opuszczonymi rękami

i pustym wzrokiem

i pije”

***
Książka przeczytana, kubek już pusty. Zaglądam do środka a tam…

„Notatki z rozmowy przy lemoniadzie” - „Miał zwyczaj: codziennie robił mi herbatę. Usiądź, wypijemy razem. To było takie hasło. Wezwanie właściwe. Jakby mnie każdego dnia wzywał do prawdziwego życia we dwoje. Młodzi ludzie często myślą, że w związku ważne są namiętności, a na końcu się okazuje, że najważniejsza ze wszystkiego jest herbata. I że potem brak jej najbardziej.”



„…najważniejsza ze wszystkiego jest herbata”



AleBabka AleBabka


PS
„Wstawali codziennie, On i Ona, odkąd przejęli gospodarstwo rolne o godzinie czwartej – piątej rano. Trzeba było wydoić krowy, przecedzić mleko do kanek i wystawić je na drogę. Zwierzęta przyzwyczajone do czasowego karmienia i własnego zegara, dopominały się co rano o swoje. Była więc najpierw praca, o 6 wspólna kawa i słuchanie wiadomości rolniczych w radiu, by znów oddać się polnym pracom, których o każdej porze roku było bez mała.

Minęło wiele lat. Raptem wszystko przestało się opłacać. Nie nadążali z nowinkami i wymaganiami nowego porządku świata, galopującej technologii. Gospodarstwo zaczęło szczupleć z każdym rokiem, aż … zupełnie znikło…

Godzina 5 rano. On wstaje by nastawić wodę w czajniku na gaz, z czasem w czajniku elektrycznym. Ona włącza radio, by wysłuchać najświeższych wiadomości. Ta sama częstotliwość radiowa od wielu lat. Siadają oboje. Zapalają papierosa, choć On już nie powinien, ale trudno rozstać się z przyzwyczajeniem. Piją w ciszy. Czasami patrzą na siebie. Ich spojrzenia mówią wspomnienia. Po porannych rytuałach, znów kładą się spać. I tak codziennie.
A kogut pieje melodię o wczesnym wstawaniu: „kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje”.

PS 2
„- Wie Pan, dobrze, że spotkanie się opóźniło, mimo przesuniętej godziny. Przyjechałam wcześniej, aby się nie spóźnić, a tu weszłam w ostatniej chwili przed rozpoczęciem.

- Wie Pani, specjalnie poszedłem coś przekąsić, aby Pani zdążyła. „


Mariusz Szczygieł - "Nie ma" - [Wydawnictwo Dowody na istnienie. Fundacja Instytut Reportażu]

Moja ocena:

Data przeczytania: 2022-09-06
× 27 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Nie ma
Nie ma
Mariusz Szczygieł
7.2/10
Seria: Poza serią

Mariusz Szczygieł – laureat Europejskiej Nagrody Literackiej i Dziennikarz Roku 2013 – opowiada prawdziwe historie o „nie ma”. Nie ma kogoś. Nie ma czegoś. Nie ma przeszłości. Nie ma pamięci. Nie ma ...

Komentarze
@MLB
@MLB · około 2 lata temu
Pięknie, wnikliwie, soczyście - dobrze się czytało:)
× 4
@ale.babka
@ale.babka · około 2 lata temu
Dziękuję :) Jeszcze żyję tymi reportażami.
× 4
@MLB
@MLB · około 2 lata temu
Spodziewam się☺
× 3
@jagodabuch
@jagodabuch · około 2 lata temu
świetna recenzja, zachęciłaś mnie do kupna :)
× 4
@ale.babka
@ale.babka · około 2 lata temu
Dziękuję :) Ciekawe tematy i wyjątkowi rozmówcy są w tej książce.
× 3
@nieznany.
@nieznany. · około 2 lata temu
Ale pięknie napisane, i jak dokładnie! Świetny tekst, a zakończenie jeszcze świetniejsze :)
× 3
@ale.babka
@ale.babka · około 2 lata temu
Dziękuję :) Te końcówki to się zrobiła tradycja u mnie przy książkach, które mnie zainspirowały.
× 3
@Vernau
@Vernau · około 2 lata temu
Bardzo dobra i ciekawa recenzja. 😊
× 3
@ale.babka
@ale.babka · około 2 lata temu
Dziękuję🙂
× 2
@Strusiowata
@Strusiowata · około 2 lata temu
Jak pięknie zachęciłaś do sięgnięcia po ten tytuł.
Zazdroszczę spotkania z autorem. To niesamowite dopełnienie tak rewelacyjnej lektury.
× 1
@ale.babka
@ale.babka · około 2 lata temu
Dziękuję pięknie:) Tak, spotkanie było bardzo ciekawe i inspirujące.
Nie ma
Nie ma
Mariusz Szczygieł
7.2/10
Seria: Poza serią
Mariusz Szczygieł – laureat Europejskiej Nagrody Literackiej i Dziennikarz Roku 2013 – opowiada prawdziwe historie o „nie ma”. Nie ma kogoś. Nie ma czegoś. Nie ma przeszłości. Nie ma pamięci. Nie ma ...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

Zbiór felietonów o szeroko pojętej nieobecności. Mariusz Szczygieł zebrał w nim historie/opowieści/rozmowy z ludźmi przynależącymi do różnych światów, reprezentujących różne zawody i narodowości, któ...

@landrynkowa @landrynkowa

Kolejna pozycja, którą udało mi się nadrobić dzięki akcji zorganizowanej przez @Link i wysłuchać audiobooka na @Link ❤⁣ ⁣ To moje pierwsze spotkanie z piórem Autora i choć on sam nie zachęca do tego,...

@czerwonakaja @czerwonakaja

Pozostałe recenzje @ale.babka

BAJKOLORY... Na dobranoc, na śnienie
Paniutka i Łowika - moje nowe koleżanki!

@Obrazek BAJKOLORY na dobranoc, na śnienie Ilustarcje: Nina Peret Bajanki: Autor Nieznany. Specjalnie czekałam z moją recenzją Bajanek do wieczora…, a tu jeszcz...

Recenzja książki BAJKOLORY... Na dobranoc, na śnienie
Pokoje
Własny pokój...

Stanisława Brejdyganta pierwszy raz zobaczyłam w serialu Klan. Pamiętam, że pomyślałam, dlaczego tak dystyngowany, dobrze ubrany i mający coś do powiedzenia człowiek nie...

Recenzja książki Pokoje

Nowe recenzje

Niech żyje zło
Niech żyje zło
@snieznooka:

Życie bywa niesprawiedliwe, złe rzeczy potrafią dotknąć każdego, nawet te najbardziej niewinne istoty. Nie ma żadnej re...

Recenzja książki Niech żyje zło
Dziewczyna w czerwieni
Dziewczyna w czerwieni
@snieznooka:

Lubicie historie, które przenoszą was w świat bajek z dzieciństwa, które lubiliście? Nie miałam, co prawda okazji na pr...

Recenzja książki Dziewczyna w czerwieni
Przewodnik łowcy i zbieracza po XXI wieku
Mętnie o kondycji człowieka
@Carmel-by-t...:

To była dość nużąca, przewidywalna i po części zbyt spekulatywna lektura. Pojawiło się w niej na szczęście też kilka ob...

Recenzja książki Przewodnik łowcy i zbieracza po XXI wieku
© 2007 - 2024 nakanapie.pl