Współpraca reklamowa z @editiored
"Riley Thorn i powiew przeszłości" to trzecia część przygód tytułowej Riley Thorn oraz jej partnera — Nicka Santiago. Podczas czytania dwóch pierwszych tomów bawiłam się wyśmienicie, dlatego sięgnęłam po trzecią część z prawdziwym entuzjazmem. Czy "Powiew przeszłości" okazał się równie dobry, jak poprzednie odsłony przygód duetu Thorn-Santiago? Już spieszę z wyjaśnieniem.
Po bardzo intensywnym lecie Riley miała nadzieję na mały odpoczynek od kłopotów. Liczyła na chwilę spokoju, która pozwoli jej i Nickowi doprowadzić do stanu używalności dom, do którego się wprowadzili, a który kiedyś był miejscem zbrodni i wymagał solidnego remontu. Niestety, jej nadzieje okazały się płonne. Nick zabrał się bowiem za dotąd niewyjaśnioną sprawę sprzed lat. Po tym, jak babka Riley zdradziła, że jego była dziewczyna i zarazem siostra Webera jednak żyje, odnalezienie Beth stało się priorytetem obu mężczyzn. Riley postanowiła, więc sama doprowadzić dom do porządku i utrzymać w ryzach niesfornych sąsiadów, którzy, nieproszeni, składali im wizyty w najdziwniejszych porach. Czy zatem wspólne przygody Riley i Nicka dobiegły końca? Nic bardziej mylnego.
Pewnego dnia bowiem nieznajoma kobieta, która najpierw śledziła Riley, postanowiła ją porwać! Czy jasnowidzka ponownie poradzi sobie w trudnej sytuacji? Czy Nick porzuci sprawę Beth, żeby ratować ukochaną? Czy tajemnice z przeszłości będę miały wpływ na ich dalszą relację? Kim tak naprawdę okaże się tajemnicza kobieta? Po odpowiedzi na te pytania odsyłam Was do lektury.
Muszę przyznać, że po zakończeniu, jakie autorka zaserwowała na koniec poprzedniego tomu, liczyłam, że "Powiew przeszłości" będzie zdecydowanie najlepszą książką z serii o Riley Thorn. Niestety z przykrością muszę stwierdzić, że ta część zdecydowanie najmniej przypadła mi do gustu. I chociaż bardzo lubię twórczość Lucy Score, tym razem nie mogę dać jej publikacji wyższej oceny.
Podczas czytania tej publikacji miałam wrażenie, jakby autorka sama do końca nie wiedziała, jak chce poprowadzić tę historię. Mamy tutaj bardzo dużo wątków i pobocznych spraw do rozwiązania, które szczerze powiedziawszy, chociaż nie zostały zbytnio rozwinięte, były nieco ciekawsze niż główna zagadka.
Sprawa Beth, bo o niej mowa, była dla mnie niesamowicie męcząca. Zamiast zachwycać, jak było to w przypadku zagadek z poprzednich książek, była niesamowicie mdła i w zasadzie modliłam się, aby jak najszybciej się rozwiązała. Zresztą w ogóle miałam problem z samą kreacją postaci siostry komisarza Webera. W ogóle nie wzbudziła ona mojej sympatii. Była zdecydowanie zbytnio przerysowana.
Chociaż z początku myślałam, że seria o Riley Thorn będzie trylogią, co chyba nawet sugerowała sama autorka, po przeczytaniu zakończenia, wiedziałam, że nie jest to ostatnie spotkanie z Riley, Nickiem, ich przyjaciółmi i sąsiadami, co zresztą zostało potwierdzone w podziękowaniach. Czy zatem sięgnę po kontynuację? Zapewne tak, ponieważ pomimo małego rozczarowania tą częścią, bardzo polubiłam zwariowane przygody jasnowidzki Thorn.