Miasteczko Twin Falls recenzja

[Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Mando ]
Dziękuję za egzemplarz do recenzji.

"(...) tak, każdy z nas ma swoją ciemność. Ten cień. Nawet Ty."

Zwykłe, spokojne miasteczko Twin Falls. Nagle brutalnie pobita i utopiona zostaje nastolatka. Sprawdza zostaje schwytany. Jednak, czy skazano właściwą osobę...?

Po ponad 20 latach sprawą zaczyna interesować się młoda kobieta, która nagrywa podcasty kryminalne. Prosi o rozmowę Rachel, która wówczas prowadziła tę konkretną sprawę. Zaczyna się rozdrapywanie starych ran. Zbrodnia sprzed lat odcisnęła piętno na wszystkich mieszkańcach. Okazuje się, że gdzieś popełniono błąd. Możliwe, że sprawdza wciąż chodzi na wolności...

✨✨✨

Jestem pod ogromnym wrażeniem. Naprawdę. Książka wciągnęła mnie od samego początku. Były momenty, że wszystko wydawało się wiadome. Za chwilę jednak okazywało się, że nic nie jest takie proste.

Przed laty zginęła młoda dziewczyna. Leena Rai była typową outsiderką. Nie była lubiana choć starała się robić wiele by to zmienić. Pewnej nocy, po ognisku, zaginęła. Wkrótce odnaleziono jej zwłoki. Od 20 lat wyrok za zabójstwo odsiaduje jej nauczyciel. Wiele wówczas wskazywało na jego winę. Teraz, dzięki prywatnemu śledztwu Trinity okazuje się, że wiele rzeczy się nie zgadza. Zaczyna się udzielać również wspomniała już Rachel, która teraz jest już emerytowaną policjantką. Ta sprawa kiedyś miała ogromny wpływ na jej życie. Wiele się posypało. Rachel miała do tego nie wracać. Jednak teraz widziała inaczej pewne rzeczy i chciała dojść do prawdy. Coś zostało przeoczone...

To wstrząsająca historia, która sprawia, że czytelnik cały czas jest pełen napięcia. "Co się za chwilę wydarzy...?" "Kto to zrobił?"

Przyznam, że nie spodziewałam się, że to ta konkretna osoba miała coś wspólnego z zabójstwem sprzed lat. Typowałam kogoś zupełnie innego. No ale wielokrotnie wspominam, że żaden ze mnie Sherlock 😅 pocieszam się tym, że osoba którą typowałam okazała się nie być całkiem bez winy w tej całej sprawie.

W tej historii każdy może być winny. Autorka tak poprowadziła tropy, że każda z postaci mogła mieć coś wspólnego ze smiercią Leeny.

Nasuwa mi się pewien morał całej tej historii.

Nigdy nie odpychajmy kogoś tylko dlatego, że jest inny. Tyczy się to każdej sytuacji. Czasami ktoś potrzebuje po prostu kogoś, kto go zaakceptuje takiego, jakim jest. W przeciwnym razie przyczynimy się do pogłębienia różnych zachowań bądź myśli danej osoby. To znowu może przyczynić się do różnych przykrych konsekwencjii. Leeny nie dało się uratować. Jednak w realnym życiu możemy pomóc wielu osobom. Wystarczy podać pomocną dłoń i wesprzeć. Dodam na koniec, że autorka inspirowała się prawdziwymi wydarzeniami pisząc tę książkę. Ja polecam ją z czystym sumieniem. Myślę nawet, że za jakiś czas do niej wrócę.