Wiara w Jednego Boga, połączona jest ze zrozumieniem wszelkich pism i zdarzeń bez jakichkolwiek dowodów. Dzieje się tak dlatego, że ufamy tradycji oraz księżom starającym się nam wyjaśnić wszelkie niejasności zawarte w Biblii. Jednakże zdarza się tak, że wątpimy w ten, czy inny przekaz i dlatego od wiary odchodzimy. Taki obraz ujrzymy w książce „Były ksiądz wyznaje” autorstwa Zygmunta Pinkowskiego.
Zarys fabuły
Autor opowiada o swoim życiu już od momentu swych narodzin, podczas których to akuszerka stwierdziła, „że na pewno będzie księdzem, bo zdążył na sumę”. Tym przekonaniem żył przez całe dzieciństwo oraz młodość i postanowił, że zostanie księdzem. Miał też dużo innych planów, ale na skutek zawirowań politycznych, a raczej komunistycznych stwierdził, że Boga się nie wyrzeknie i pójdzie do seminarium duchownego. Niestety lata spędzone na naukach wiary okazały się nieść za sobą skutki wręcz przeciwne od zamierzonych. Płeć piękna oraz teksty filozoficzno-teologiczne sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem zniszczyły wiarę autora w istnienie Jednego Boga. Jakie dowody według autora były sprzeczne z logicznym myśleniem? Jakie było życie Zygmunta Pinkowskiego w czasie kapłaństwa i dlaczego z niego nie zrezygnował podczas nauk seminaryjnych? Jakie dodatkowe informacje dotyczące znanych duchownych są zamieszczone w dziele? O tym wszystkim w książce „Były ksiądz wyznaje” autorstwa Zygmunta Pinkowskiego.
Zaprzeczenie dogmatom
Autor może zaciekawić czytelnika przedstawieniem dogmatów takich, jakie znamy z lekcji religii oraz wskazaniem komentarzy, które je automatycznie podważają. Dodatkowym smaczkiem jest wskazanie przez kogo początkowo był opłacany kościół, który musiał pod dyktando tej osoby ustanawiać dokumenty podczas soborów. Jedni wierzą w takie wyjaśnienia prawd dotyczących Boga, natomiast inni je podważają. Jaka jest prawda, to już musi każdy sam bez niczyjej pomocy rozstrzygnąć, gdyż nikomu nie powinno się nakazywać tego, czy ma wierzyć, bądź też nie. Mówiąc delikatnie, niewłaściwe zachowania duchownych wręcz oddalają wiernych od kościoła, więc nie ma, co się dziwić, że obecnie coraz mniej jest ludzi na mszach i innych nabożeństwach w kościele. Prawdopodobnie byłoby jeszcze mniej, gdyby za czasów szkoły nie kazano zbierać podpisów, czy karteczek, dzięki którym dziecko będzie mogło przyjąć sakramenty święte. Autor sam był zdziwiony swoją postawą, ale skoro już wtedy w latach pięćdziesiątych niektórzy starsi duchowni nie przejawiali wielkiej wiary w to, co mówią, to znaczy, że obecnie przy rozwoju technologii oraz różnego rodzaju nauk, młodemu człowiekowi będzie dość ciężko uwierzyć bez zastrzeżeń: w Boga, Niebo, piekło i czyściec.
Celibat
Czytając tę książkę nasuwa się myśl, iż celibat jest niepotrzebny, gdyż właściwie mało kto go przestrzega. Jedyną korzyścią z niego jest to, że po zmarłym duchownym kościół przejmuje jego majątek, co nie do końca jest prawdą, gdyż już w latach pięćdziesiątych jeden z wykładowców duchownych zmarł nagle w domu swej konkubiny i zapisał wszystkie kosztowności jej w spadku. Oczywiście kościół chcąc uniknąć skandalu oddał cały majątek tej kobiecie. Sam autor wstępując na drogę duchowną był już po kilku związkach i w takcie trwania studiów seminaryjnych „spędził pewien czas” z młodą dziewczyną, Także, ten cały celibat nie jest nikomu potrzebny zwłaszcza, iż w innych odłamach kościoła są pastorowie, a nawet pastorki posiadający legalnie swoich partnerów/partnerki oraz dzieci.
Podsumowanie
Książka jest zdecydowanie wciągająca, ułatwia to fakt napisania jej językiem przystępnym z niewielką ilością słów wymagających sprawdzenia znaczenia w słowniku. Autor pisząc swoją biografię zwrócił uwagę na wiele istotnych spraw dotyczących wiary, zwłaszcza kwestii zaprzeczających w istnienie Boga, aniołów itd. Starał się podawać sensowne argumenty, dzięki, którym przeciętny czytelnik, będzie sam mógł się zastanowić nad prawdziwością tych tez. Polecam książkę każdemu, kto szuka odpowiedzi na pytania stawiane przez siebie dotyczące prawdziwości religii. Natomiast byłbym ostrożny wskazywać to dzieło osobom głęboko wierzącym, które być może, jak autor (również głęboko wierzył) zaczną mieć wątpliwości, ale raczej myślę, iż tacy czytelnicy, którzy na własnej skórze nie doświadczyli tego, co Zygmunt Pinkowski, tylko się zdenerwują, a wręcz oburzą czytając takie twierdzenia.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Stowarzyszeniu Sztukater.