Włam się do domu krewnej. Zrób z jej twarzy miazgę. Poderżnij gardło dziecku w kojcu. Wróć do krewnej i dokończ robotę. Umyj się i odjedź z zamiarem zamordowania byłej przyjaciółki rodziny. Przez cały czas twierdź, że to plan zatwierdzony przez Boga, a ty nigdy niczego złego nie zrobiłeś, wszak jesteś barankiem grzejącym się w dobroci Pana.
"Pod sztandarem nieba" przed otworzeniem książki zapala czerwone światełko. Alarmujący poddytuł, sensacyjne opisy na okładce, niby taka nieszkodliwa religia, a morderstwo takie brutalne... Można odnieść wrażenie, że autor ma wyraźnie postawioną na dzień dobry tezę, którą będzie przede wszystkim podtrzymywał odosobniony przypadek.
Choć centrum książki jest historia kryminalna Lafferty, nie stanowi jej większości. Krakauer wiele czasu poświęca rekonstruowaniu tła, które pozwoliłoby na lepsze wyjaśnienie odrażającego czynu niż "co za świry". Czytelnik zapoznaje się więc dokładnie z krótką historią mormonizmu, losami jej założyciela, kolejnymi prorokami i wewnętrznymi podziałami. Dawne dzieje przeplatają się z opisem współczesnych fundamentalistów w Colorado City, festiwalem opisującym księgę Mormona z efektami jak z Hollywood czy kopalnią legendarnych skarbów. "Pod sztandarem nieba" przechodzi wiele osób związanych z mormonizmem: fałszerz "świętych" dokumentów, ekskomunikowany członek, uciekinierka z płonącego domu, przywódca jednego z odłamów, gorliwa akolitka, najstarsza córka inicjatora serii morderstw...
Krakauer pisze o mormonach, ale pije do wszystkich religii, krytycznie przyglądając się występującym w nich mechanizmach. Wiara nie jest niczym złym, ale może być i jest wykorzystywana w złych celach. Gdzie kończy się wolność religijna, a zaczyna łamanie praw? Czy można mówić o jakiejkolwiek wolności, gdy żyjesz w takim a nie innym środowisku od najmłodszych lat odcięty od świata? Czy drastyczne decyzje zawsze są oznaką choroby psychicznej, czy jednak konsekwencją skrajnego światopoglądu? Podejście "mówienie całej prawdy szkodzi ewangelizacji", zakaz utrzymywania kontaktów z ekskomunikowanymi, my kontra oni, ślepe posłuszeństwo wychwalane jako największa cnota... Za "Bóg tak chciał" można schować i demonizowanie kawy, i zrównywanie czarnoskórych ze zwierzętami, i traktowanie kobiet jak podludzi, i gwałty na czternastolatkach, i defraudacje, i mordowanie niemowląt.
"Pod sztandarem nieba" to solidna pozycja. Autor porządnie odrobił zadanie domowe z historii (o czym świadczy m.in. dodana na końcu książki polemika z jedną z szych mormońskiego kościoła) i interesująco powiązał ze współczesnością. Bardzo dobry warsztat pozwala autorowi na mieszanie wątków bez gubienia ich ciągłości i przerywania myśli. To dobry tytuł i dla tych, którzy lubią historie kryminalne, i tych, którzy chcą się dowiedzieć czegoś o najbardziej z amerykańskich religii, i wreszcie tych, których ogólnie interesuje temat wiary ujętej w strukturę. Ostrzegam jednak przed sięgnięciem wrażliwych na przemoc domową i molestowanie seksualne.
[Recenzja została po raz pierwszy (13.07.2018) opublikowana na LubimyCzytać pod pseudonimem Kazik.]