"Tajemniczy uśmiech" to nie pierwsza moja przygoda z twórczością dwójki autorów piszących pod pseudonimem Nicci French. Wszystko zaczęło się w moim przypadku od "W sieci strachu", później dostałam w swoje ręce "Czerwony pokój". Obie bardzo mi się podobały i obie były w podobnym klimacie, czyli prześladowań, stalkingu. A jak w porównaniu z tamtymi pozycjami wypadł "Tajemniczy uśmiech". Bohaterką książki jest Miranda Cotton. Kobieta jest bardzo silną, niezależną i nieustępliwą kobietą. Już od pierwszych stron polubiłam Mirandę i czasami zazdrościłam jej tej upartości w dążeniu do celu i w podejmowanych decyzjach. Poza Mirandą mamy jeszcze drugiego "głównego" bohatera Brendana, i choć nie ma w książce rozdziałów z jego perspektywy, to o nim samym jest właściwie na każdej stronie. Brendan pod pozorem uroku osobistego wkrada się w łaski przyjaciół i rodziny Mirandy. W teorii wygląda na mężczyznę wręcz idealnego, jednak zdecydowanie nim nie jest. Brendana oczywiście nie polubiłam, wzbudzał u mnie obrzydzenie i poniekąd strach ale podejrzewam, że właśnie taki był zamiar autorów. W "Tejemniczym uśmiechu" mamy sympatyczną główną bohaterkę i mroczny czarny charakter, więc pod tym względem mamy thriller kompletny. Historia rozpoczyna się, gdy Miranda po powrocie z pracy zastaje swojego chłopaka, Brendana czytającego jej pamiętnik. Kobieta natychmiast z nim zrywa i wyrzuca go z mieszkania. Jeszcze wtedy nie spodziewa się jak straszne będzie to skutkach. Pomysł na fabułę całkiem niezły i właściwie może nam się wydawać, że po opisie na okładce możemy się wiele domyślić ALE nic bardziej mylnego. Tego co wydarzyło się w książce na prawdę się nie spodziewałam. W tej pozycji bez wątpienia nie brakuje emocji. Ja dawno nie czytałam takiego thrillera psychologicznego, w którym też odczuwałam strach wraz z bohaterką. Jest mrocznie! I to zdecydowanie się ceni. Zakończenie to kolejny mocny punkt tej książki. Tutaj właściwie mamy nawet dwa zakończenia, bo kiedy już dostaliśmy emocjonujący finisz, to okazało się, że to jeszcze nie koniec i autorzy na dosłownie ostatnie dwie strony dokładają nam jeszcze coś ciekawszego. Książka ogólnie wywołała we mnie tak sprzeczne emocje, że z jednej strony chciałam ją skończyć, bo byłam ciekawa jak ta historia się rozwiąże, a z drugiej strony szkoda byo mi ją już skończyć bo był to kawał dobrej roboty. Książka zdecydowanie na duży plus, jednak żeby nie było tak kolorowo to nie mogę nie wspomieć o małych wpadkach. W tym przypadku dotyczyły błędów w tłumaczeniu. Chodzi mi tutaj między innymi o źle połączonych słowach, gdzie zamiast "ale ja" mieliśmy "aleja". To jest tylko jeden przykład ale niestety w książce nie brakowało takich wpadek. Jednak te i inne błędy jak częste braki myślników przy dialogach w książce, nie zmieniają znacznie mojej oceny. Koniec końców tę pozycję zapamiętam raczej na długo.