Miranda spotyka Brendana na lodowisku dzięki grupie przyjaciół. Ich szybki romans kończyć się dość burzliwie. Przyłapuje chłopaka, który nie tylko wkradł się do jej mieszkania, ale również na czytaniu pamiętnika. I to właśnie wtedy postanawia się go pozbyć ze swojego życia, zaraz po tym jak wszedł w nie swoimi brudnymi buciorami. Jednak on ma na to trochę inne spojrzenie. Od teraz zamienia życie dziewczyny w koszmar, robiąc z niej kompletną idiotkę- wariatkę. Zabiera jej wszystko co kocha, a ona, goła, obdarta z bliskich ludzi- staje się bezbronną, małą istotką- łatwym celem.
Sama nie wiem czego spodziewałam się po tej książce. Na pewno nie takich emocji. Ale czy były to pozytywne odczucia? Nie powiedziałabym. Czytałam wiele na jej temat opinii, mnóstwo zachwalających, tylko ja jakoś nie potrafię ich zrozumieć... No cóż, każdy ma inny gust i inny punk widzenia.
Męczyłam się z tak krótką książką aż tydzień. Nie mogłam się na niej w ogóle skupić i zdecydowanie nie była to pozycja, dla której mogłabym zarywać noce. Zwłaszcza, że spanie to jest coś, co kocham tak samo mocno jak książki. Więc fabuła musiałaby być naprawdę ogromnie wciągająca, aby spędzić mi sen z powiek.
Miranda, Kerry i Brendan. Miłośny trójkąt, który doprowadzał mnie do szału swoimi gierkami, a naiwność tych dwóch bohaterek rwała moje nerwy na strzępy. Było mnóstwo momentów, kiedy chciałam wstać, krzyczeć czy walić głową o ścianę. Miałam ochotę rzucić książką przez balkon, a najlepiej to już w ogóle wyciągnąć bohaterów i to ich zrzucić. A gdy do wszystkiego doszła jeszcze Laura na dokładkę, to już w ogóle padłam, wyłam i nie wstawałam.
Najbardziej szkoda mi było młodszego brata dziewczyn. Był taki bezbronny i to chyba jego darzyłam największą sympatią, pomimo problemów jakie miewał. I to właśnie przy nim się rozkleiłam.
Miranda wydała mi się taką nieporadną, małą dziewczynką. Zgadza się na wszystko co ludzie jej podsuwają, nawet jeśli jest to kosztem jej życia, nawet kiedy wyrusza w tułaczkę, dobrowolnie oddając swoje mieszkanie, miejsce na ziemi, oazę- pod opiekę głupiej siostry i znienawidzonego byłego chłopaka- kłamczucha. Później całe szczęście ogarnęła się i wzięła życie w swoje ręce, niestety na wiele rzeczy było już za późno.
Kiedy już się uspokoiłam, wyciszyłam i mogłam ze spokojem czytać dalej- pojawił się kolejny problem. Zaczęłam się nawet zastanawiać, czy to aby ona nie ma na jego punkcie obsesji? I to mi się nawet podobało, bo autorzy tak manewrowali kłamstwami Brendana, że sama zaczęłam mu wierzyć i współczuć, nawet jeśli na początku chciałam roztrzaskać jego głowę młotkiem za bycie takim kretynem.
Zakończenie mnie zupełnie zaskoczyło, ale to musicie przeczytać sami, aby je poznać.
Mimo wielu negatywnych słów, to nie uważam czasu za jakoś szczególnie straconego. Sam zamysł książki jest ciekawy i to przedstawienie gierek chłopaka, który ma problemy ze sobą też bardzo dobre wrażenie mogłyby sprawiać, gdyby nie ta naiwność i zawiłość relacji...