Od niesamowitej przygody Williama z pewnym uroczym dinozaurem – Gwiazdkozaurem minął już rok. Zbliżają się Święta, chłopiec bardzo tęskni za przyjacielem. Nie wie nawet, czy dinozaur będzie go pamiętał. Pewnego dnia, Williama, jego tatę, Brendę i jej mamę (zamieszkali razem i teraz stanowią powiększoną rodzinę Trundle’ów) niespodziewanie odwiedza Święty Mikołaj i najlepszy przyjaciel Williama we własnej osobie. Goście zabierają rodzinę na biegun północny. Mikołaj oprowadza ich po swoim domu, jednak jest jakiś nieswój. Brenda szybko to zauważa i postanawia rozwikłać tajemnicę. Młodzi wpadają w wir przygody, a kiedy na ich drodze staje Zimowa Czarownica, okazuje się, że los Świąt wisi na włosku. William i Gwiazdkozaur mają teraz specjalną misję, muszą uratować Święta. Czy im się uda? Czy i jak pomoże im w tym tytułowa Zimowa Czarownica?
Pióro autora książki, Toma Fletchera, poznałam przy okazji pierwszego tomu powieści fantasy dla młodzieży pt. „Nowa Ewa. Początek”. Sięgając po „Gwiazdkozaura i Zimową Czarownicę” nie wiedziałam, że jest to już drugi tom przygód rezolutnego chłopca na wózku inwalidzkim i jego przyjaciela z bieguna północnego. Nie wiedziałam, a mimo to dość szybko odnalazłam się w opowiadanej historii. I kompletnie nie miałam problemu ze zrozumieniem, kto jest kim, jakie relacje ich łączą i o co chodzi w tej historii. Co nie zmienia faktu, że lektura książki spowodowała, że bardzo chcę teraz przeczytać pierwszą część przygód tej niesamowitej dwójki. I nic nie szkodzi, że będę czytać w odwrotnej kolejności. Nie szkodzi nawet, że to książka dla dzieci. Może ją czytać już nawet sześcioletni brzdąc, bo mimo, że książka wygląda na grubą i może odstraszać objętością, czyta się ją niewiarygodnie szybko. Druk jest większy niż normalnie, dostosowany do młodszych czytelników. Poza tym jest w książce cała masa prześlicznych ilustracji, które idealnie oddają klimat tej opowieści. Nie ma w niej też ani grama przemocy, będzie więc idealną lekturą dla dzieci. Przede wszystkim jednak, jest to opowieść przepełniona magią i obfitująca w pozytywne emocje. Uwrażliwia młodego czytelnika na krzywdę innych, uczy empatii i przekazuje tak bardzo potrzebne w obecnych czasach wartości.
Williamie, w przyszłości zawsze może zdarzyć się coś złego. Jedynym sposobem, aby do tego nie dopuścić, jest zaradzenie w teraźniejszości złym rzeczom. To na chwili obecnej musimy się skupić. Nie na darmo w języku angielskim słowo present oznacza zarówno czas teraźniejszy jak i prezent świąteczny. Bo ważny jest właśnie teraz, a nie w przyszłości czy przeszłości.
Nie dajcie się zwieść krótkiemu opisowi, który zamieściłam na początku recenzji. Fabuła książki jest dużo bardziej barwna, jednak nie chcę odbierać nikomu przyjemności z jej poznawania, dlatego takie, a nie inne streszczenie. Dodam tylko, że ten tom rozpoczyna się od przeniesienia Williama w przyszłość, gdzie świat wygląda zupełnie inaczej, nie ma Świąt, a wszyscy, którzy próbują zachowywać świąteczne tradycje są wyłapywani przez specjalnie do tego celu stworzony oddział policji. Później akcja przenosi się już do właściwej opowieści. Jednak dalej wcale nie jest tak prosto, bo pojawia się w tej historii pewien magiczny przedmiot, który wpada w niewłaściwe ręce. No i zaczynają się problemy. Więcej nie zdradzę, sprawdźcie koniecznie.
Na uwagę zasługuje wydanie książki. Wydawnictwo naprawdę się postarało. Książka jest w twardej oprawie, pokryta dodatkowo cudnej urody obwolutą. No i te ilustracje. Ach! Akcja powieści jest bardzo dynamiczna, ciągle coś się dzieje i nie ma czasu na nudę. Autor potrafi przykuć uwagę, a to jest w przypadku dzieci najważniejsze. Przygoda, którą przeżywają bohaterowie jest naprawdę fascynująca, przykryta nutką tajemnicy. Jestem naprawdę pod ogromnym wrażeniem tej opowieści. Bo nie tylko świetnie wprowadza czytelnika w świąteczny nastrój, przede wszystkim zwraca uwagę na to, co jest w tym świętowaniu najważniejsze. I nie tylko dzieci, ale również dorośli mogą wynieść z niej dla siebie jakąś naukę. Książka przekazuje ważne wartości, takie jak przywiązanie, przyjaźń, wybaczenie, poświęcenie. Przepięknie ukazuje wartość rodziny. William, Brenda i ich rodzice to taka trochę nietypowa rodzina, pokazująca, że jeśli się chce, to nie potrzeba wiele, aby stworzyć kochający dom, a w nim ludzi, którzy się szanują i wspierają. Książka również uczy. Pokazuje młodym ludziom, że często to, co złe, wygląda na atrakcyjne, i jeśli temu złu ulegniemy, możemy się później czuć z tym źle. Złe uczynki nie prowadzą do niczego dobrego. Zawsze jednak jest czas i możliwość, aby swoje zachowanie poprawić.
Autor ma lekkie pióro i pisze zabawnie, dlatego tę pozycję czyta się z prawdziwą przyjemnością. Podczas lektury zapominamy o całym świecie, bo szybko zostajemy wciągnięci w wir przygody. Ta historia jest niesamowicie ciepła i przepełniona emocjami. Ja jestem nią zachwycona i serdecznie ją Wam polecam!
Recenzja pochodzi z bloga:
„Gwiazdkozaur i Zimowa Czarownica” Tom Fletcher – maitiri_books (wordpress.com)