„Są w życiu rzeczy, o które trzeba walczyć, ponieważ czas, jaki na nie zostaje, niekiedy jest krótszy, niż sądzimy.”
Z panią Isabel Abedi miałam już styczność przy okazji czytania "Isoli", która nie wywarła na mnie większego wrażenia. Właściwie nie trafiłam jeszcze na dobrą niemiecką książkę, choć fakt, iż nie czytałam ich dużo. Tym razem autorka ponownie mnie zaskoczyła.
Rebeka Wolff jest niemiecką nastolatką wychowywaną w dość specyficznej, ale kochającej się rodzinie. Uwielbia swoją matkę i jej Wróbelka, a także ojca mieszkającego w Stanach. Ma najlepszą przyjaciółkę i byłego chłopaka, z którym się przyjaźni, jednak ich zerwanie nie jest definitywne. Uwielbia pływac, a jej nauczyciel angielskiego za nią nie przepada. To zwyczajne życie poznajemy na samym początku książki i mimo iż nie jest specjalnie niezwykłe, to bardzo przyjemnie się czyta o codzienności Rebeki. Zwyczajność ta zostaje przerwana z chwilą, w której śni jej się sen o własnej śmierci, a pod oknem dziewczyny stoi wpatrzony w nią obcy chłopak. Od tego momentu zaczyna go spotykać dosłownie wszędzie, a gdy pyta go o powód prześladowania, to on zarzuca jej, że za nim chodzi. Było by to co najmniej dziwne i niepokojące, gdyby nie to, że pusta w sercu Rebeki przestaje dawać o sobie znać tylko, gdy ten tajemniczy chłopak jest w pobliżu...
Isabel Abedi ponownie utrudniała mi przewidywanie dalszego ciągu wydarzeń, co uważam za "galaktyczny" plus. Bardzo długo nie mogłam wpaść na pomysł kim jest Lucjan, a dokładnie rzecz ujmując moje typy okazywały się kompletnie nietrafione. Jestem fanką nieprzewidywalnych rozwiązań! Znajomość Rebeki i Lucjana nieustanie mnie zadziwiała i fascynowała, dzięki czemu ukończyłam książkę w zaskakującym tempie. Byłam oczarowana również tłem naczelnego wątku, a mianowicie relacjami głównej bohaterki z pozostałymi postaciami. Autorka stworzyła bardzo rozbudowaną historię, gdzie niezwykłość i przeciętność pięknie się ze sobą przeplatają. Niestety pod czas czytania nie obyło się bez sytuacji, w których aż zgrzytałam zębami z irytacji nad brakiem logicznego zachowania Rebeki.
Narratorką książki jest Rebeka, która jako postać literacka pozwala się lubić. Zwłaszcza, że większość swoich dziwnych zachowań starała się w racjonalny sposób wyjaśnić, choć moim skromnym zdaniem w ten sposób autorka maskowała brak pomysłu na inne rozwiązanie danej sytuacji. Największym plusem Rebeki jest jej realność: bywa odważna, jednak czasem się boi; bywa rozważna, ale i lekkomyślna; opanowana, by po jakimś czasie niemal oszaleć; pod wpływem emocji robi i mówi rzeczy, których wie, że będzie żałować. To wszystko sprawia, że jest bardzo sympatyczną i rzeczywistą postacią.
Z polubieniem Lucjana było odrobinę ciężej. Nie powiem, bo fascynował mnie od samego początku, jednak nie mogę pomylić tego z sympatią. Jego zachowanie często mnie drażniło i irytowało, choć miał momenty, w których całkowicie się rozpływałam.
Sebastian jest postacią, której w pełni nie udało mi się rozgryźć. Mam żal do autorki, że nie rozbudowała bardziej wątku z nim związanego, co w pewnej mierze wiąże się z końcówką książki, która pozostawiła niedosyt.
Te plusy i minusy nie mają większego znaczenia, gdyż książka od pierwszej strony oczarowuje nas swoją magią, wciąga w wiry nieprzewidywalnych zdarzeń, a na koniec chce się już tylko wołać o jeszcze!