Czy jest wśród nas choć jedna osoba, która nigdy nie miała ochoty zostawić wszystkiego i uciec? Zapewne, każdy miał ochotę na ucieczkę, na chwilę zapomnienia, na przygodę, na podróż do wnętrza samego siebie. Czy jest to zwariowany pomysł? Zapewne tak i dlatego niewielu się na to decyduje (jeśli w ogóle ktoś). Czytając tę książkę, w głowie miałam fragment piosenki Maryli Rodowicz „Wsiąść do pociągu byle jakiego…” "Na krawędzi nigdy" to właśnie taka podróż. Niesamowita historia, która wciąga, bawi i wzrusza. Jest to niesamowita dawka przeżyć, co tylko powiększa apetyt, na ucieczkę donikąd. Ta historia pozwala nam na chwilę refleksji, nad własnym życiem, nad sobą i nad tym czego tak naprawdę pragniemy. Autorka napisała doskonałą powieść, która porywa, a czytelnik jest pasażerem na gapę. Jesteśmy świadkami rodzącej się przyjaźni i miłości. Całość jest wręcz nie naturalna, chciałoby się powiedzieć bajkowa. Kto z nas zaufałby przypadkowej osobie poznanej w autobusie? Kto przemierzyłby kraj z nieznanym człowiekiem u swego boku? W dzisiejszych czasach jest w ludziach tak mało zaufania, wrażliwości, zainteresowania i bezinteresowności, że trudno sobie to wręcz wyobrazić. Pewnie dlatego ta opowieść jest taka fascynująca. Dawka przygody i świeżości a do tego dochodzą emocje. Narracja jest prowadzona z punktu widzenia obojga bohaterów, co pozwala nam wniknąć w ich umysł i zaobserwować jak każde z nich odbiera całą tę sytuację i siebie nawzajem. Na początku, byłam tym mile zaskoczona, ale i trochę zawiedziona, że muszę czytać, te same dialogi raz jeszcze, jakbym miała deja vu, jednak w dalszych etapach już nie miałam tego problemu, gdyż nie było tyle powtórzeń. Musze przyznać, że napisanie powieści w ten sposób jeszcze bardziej ją uatrakcyjniło . Bohaterowie to młodzi ludzie z problemami. Jedno ma tajemnicę jak się okazuje a drugie jest „wyprane” z emocji i poszukuje sensu życia i oddechu. Oboje mają nie łatwe życie i oboje pragną przebywać ze sobą jak najdłużej. Osobowości bardzo interesujące i atrakcyjne. Jedno wpływa pozytywnie na drugie, ale oboje czują strach przed miłością i przed bólem. Autorka do samego końca trzyma czytelnika w niewiedzy, jakiż to sekret ukrywa sam Andrew. A gdy już postanawia nam to zdradzić to robi to z przytupem, akcja nagle zmienia tempo i koloryt. Nabiera dramaturgii i wyciska łzy. Ten fragment jest naprawdę wzruszający, jest najbardziej obfitujący w emocje. Musze przyznać, że pomysł na napisanie takiej historii jest znakomity a realizacja wyśmienita. Jest to dość obszerna książka, w której dawkowane są emocje i rosną wraz z przebytymi kilometrami. Jest to przygoda życia, do której bohaterów zmusiło życie. W nich znajdziemy cząsteczkę nas samych, my również borykamy się z lękami, chorobami czy utratą bliskiej nam osoby. A jakby tego było mało, to jeszcze do tego wszystkiego dochodzi wątek mitologiczny, który pasuje idealnie i jest elementem spójnym. Jestem naprawdę zadowolona z tej powieści, jestem ciekawa jakie będą dalsze losy bohaterów, choć równie dobrze na tym mogłoby się zakończyć. Ciekawym elementem jest też to, że na samym końcu znajdziemy dodatkowy rozdział, w którym widzimy „oczami” Andrew co przezywa, gdy leży w szpitalu a jego życie ucieka. Na koniec dodam, że okładka jest po prostu rewelacyjna i pasuje idealnie do całości.