Od kiedy ujrzałam "Zakochaną modelkę" w zapowiedziach wydawnictwa Bukowy Las, wiedziałam, że muszę przeczytać tę powieść. Bardzo sobie cenię wydania z serii o malarstwie, bo pozwalają choć w niewielkim stopniu wyobrazić sobie, jak mogliby żyć wielcy artyści. Zakochana modelka autorstwa Alyson Richman nie była pod tym względem inna - już od pierwszej strony mnie uwiodła i sprawiła, że odłożyłam naukę na dalszy plan i zagłębiłam się w dziejach młodej Marguerite.
Marguerite, córka lekarza, który z wręcz obsesyjnie wielbi swych pacjentów, malarzy, żyje we francuskiej wiosce Auvers-sur-Oise. To w to miejsce jej ojciec przeprowadził rodzinę z Paryża. Matka młodej wówczas dziewczynki nigdy nie mogła się pogodzić z tym, że nie jest w stanie zakładać wdzięcznych sukienek ani urządzać wytrawnych bankietów w tak oddalonej od miejsca jej radości miejscu. Po jej śmierci Marguerite zmuszona jest znosić humory ojca, opiekować się nim, a także tolerować obecność kobiety, którą lekarz przywiózł jako guwernantkę, a która pozostała w domu Gachetów na zawsze, oraz jej córki. Dopiero gdy bohaterka ma dwadzieścia jeden lat obie kobiety połącza wspólny sekret, a pełna romantycznych uniesień historia się rozpoczyna.
Nie mogłam nie zwrócić uwagi na lekką narrację, jaką operuje Alyson Richman. Narratorką jest córka wyżej wspomnienego lekarza, amatora malarstwa, która od pierwszej chwili, gdy ujrzała Vincenta van Gogha się w nim zakochuje. Wraz z tą postacią przeżywamy wzloty i uniesienia, bolesne pragnienie miłości oraz pierwszą przyjaźń bohaterki. To właśnie ten wątek, na równi z wątkiem van Gogh'a, spodobał mi się najbardziej. Któż by pomyślał, że osoba, którą zdaje się znamy doskonale, potrafi nas zaskoczyć, a pod powierzchownym spokojem, kryje się prawdziwa burza emocji, czar, o jaki można posądzić jedynie najszczerszych ludzi.
Jednak opowieść o Vincencie nie skupia się tylko na wątku miłosnym. Ukazuje także obłęd artysty, zdać by się mogło, że coś wręcz nieodzownego dla wielkich twórców. Mimo wszystko zadajemy sobie pytanie; co sprawiło, że w przeciągu lata, niespełna siedemdziesięciu dni, malarz stworzył liczbę obrazów przekraczającą najśmielsze przypuszczenia? Czy to przez podejrzane nalewki przyrządzane przez ojca ukochanej artysty? A może to wpływ muzy malarza, Marguerite?
"Artyści są wrażliwi, Marguerite (...) Malarze chyba najbardziej. Rzeźbiarz może znaleźć ukojenie w glinie. Może zatopić w niej palce i przenieść swoje frustracje na ziemię i błoto. Tymczasem malarz... ten ma dużo bardziej żmudne zadanie... musi zawsze walczyć z robieżnością między swoją wizją a tym, co na płótnie."
Reasumując, mnie powieść pt. "Zakochana modelka" bardzo się spodobała. Liczyłam co prawda na nieco rozleglejszy wątek między Marguerite a córką guwernantki, ale poza tym niewielkim szkopułem nie mam książce nic do zarzucenia. Tę pozycję czyta się lekko, nie zachłystując słowami, a płynąc ich spokojnym rytmem. Jestem pewna, że i wy poczujecie zapach terpentyny, drżące dłonie, przywykłe do dzierżenia pędzla, po raz pierwszy uchwycające coś tak pięknego - miłość.
Recenzję opublikowałam na: recenzje-powiesci.blogspot.com