Przypadek, splot okoliczności, a może po prostu ślepy traf sprawia, że drogi ludzi krzyżują się. Czasem jest to tylko ten jeden raz, bez znaczenia dla kogokolwiek, lecz bywają takie spotkania, które są początkiem wydarzeń, jakich nikt się nie spodziewał. Tak po prostu, w ciągu nawet kilku minut, człowiek staje przed czymś czego w ogóle nie miał w planach i co okazuje się burzyć dotychczasowy ład.
Ben Hope miał w planach jedynie wizytę u przyjaciela i nic więcej, no może jeszcze podziwianie włoskich krajobrazów w czasie podróży. Potem powrót do Londynu i zajęcie się własnymi sprawami. Ot zwykła codzienność z szybkim wypadem do kumpla jako przerywnikiem. O żadnych niespodziankach nawet nikt nie myślał, jednak w takim momencie najczęściej zaczyna się coś dziać co w ogóle trudno sobie wyobrazić. Kiedy o mało co pod koła samochodu Bena nie wpada chłopiec nic nie zapowiada wydarzeń, jakie już nabierają realnych kształtów i jedynie krótki czas dzieli je by weszły brutalnie w życie specjalisty od spraw bezpieczeństwa i dopiero co poznanych przez niego ludzi. Przypadek, tylko i aż tyle sprawia, że Hope staje się świadkiem napadu, nie biernym i przerażonym jak pozostali, lecz doskonale zdającym sobie sprawę z zagrożenia i umiejący stawić mu czoła. Przeciwnicy mają swój jasno określony cel i nie cofną się przed niczym by go osiągnąć, brutalność oraz śmierć są przez nich wykorzystywane na każdym kroku. Ich plan nie zakłada porażki, ale nie ma w nim również miejsca dla nadprogramowego gościa na wystawie w galerii. Ben także musi zmienić swoją koncepcję co do najbliższej przyszłości i to w znacznie większym zakresie niż zakładał. Po raz kolejny jego doświadczenie pozwala mu wyjść z tarapatów, chociaż czy tak jest w rzeczywistości? To, co wydawało się zakończone okazuje się być elementem większej całości i to o wiele groźniejszej niż wydawało się. Prawda jest o wiele niebezpieczniejsza, a Hope staje się z bohatera poszukiwanym przestępcą, chwilę wcześniej stawiany jako wzór teraz musi uciekać. Jeżeli zatrzyma się nawet na moment to nie będzie miał okazji by udowodnić swoją niewinność. Ktoś zrobi wszystko by uniemożliwić mu przedstawienie dowodów. Fakty nie są ważne, liczy się jedynie oficjalna wersja, a w niej to Ben Hope jest zbrodniarzem. Komu można zaufać w sytuacji kiedy ma się wrażenie, że nawet najbliżsi zawiedli?
Niesłusznie oskarżony, tropiony jak zwierzyna na polowaniu, mogący liczyć tylko na siebie ma jeszcze do rozwiązania zagadkę, w jakiej kluczową rolę odgrywa niepozorna rycina Goi. Dlaczego właśnie ten szkic przyciąga śmierć do wszystkich, którzy znaleźli się w jego pobliżu? Może odpowiedzi nie należy szukać w teraźniejszości, lecz w przeszłości?
Sensacja? W najlepszym wydaniu. Thriller? Jak najbardziej. Political fiction? Również. Zaginiony skarb i jego poszukiwacz? Oczywiście. "Zaginiony klejnot" Scotta Mariani`ego to książka zawierająca kilka motywów i splatająca je w jedną historię, w której nie brakuje akcji, zagadek i spisków. Autor nie pozwala czytelnikowi się nudzić i umiejętnie rozwija fabułę tak by go zaskoczyć. Wątki wydające się na całkowicie od siebie niezależne stopniowo zazębiają się by w końcu pokazać się jako śmiertelna machina, zmiatająca na swej drodze każdego, kto odważy się jej przeciwstawić. Czerń staje coraz bardziej nieprzenikniona i zowieszcza, a biel pokrywa się rdzawymi plamami krwi niewinnych ofiar. Scott Mariani stawia w "Zaginionym klejnocie" na sensację, lecz również ukazuje siłę informacji we współczesnym świecie oraz znaczenie zakulisowych rozgrywek polityczno-wywiadowczych, w jakich jednostka nie liczy się w ogóle. Przypadek okazuje się wstępem do pełnej niespodziewanych zwrotów akcji historii, gdzie w równym stopniu liczy się odwaga jak i walka o prawdę, za wszelką cenę.