Grace Mae zdaje się zupełnie nie różnić od innych pensjonariuszy zamieszkujących przytułek dla obłąkanych. Zamknięta w sobie, przestraszona, niemówiąca nic – na tle pozostałych pacjentów wypada wręcz nieszkodliwie. Kilka gwałtownych wydarzeń sprawia jednak, że Grace otacza ciemność, z której niespodziewanie wyciąga ją tajemniczy lekarz o nazwisku Thornhollow. To on dostrzega w młodej kobiecie ponadprzeciętną inteligencję i spostrzegawczość, które mogą mu pomóc w rozwiązywaniu zagadek kryminalnych.
„Dyskretne szaleństwo” było dla mnie jedną z najbardziej wyczekiwanych tegorocznych premier. Podskórnie wyczuwałam, że ta książka mną zawładnie, że nie będę mogła się od niej oderwać, że zafunduje mi tonę silnych uczuć. Rzadko się zdarza, by jakakolwiek powieść w tak idealny sposób spełniła moje oczekiwania. Po dotarciu do ostatniej strony jedyne ukłucie rozczarowania, jakie poczułam, było spowodowane faktem, że to wszystko skończyło się tak szybko. Nie miałabym absolutnie nic przeciwko temu, gdyby książka Mindy McGinnis miała dwa razy więcej stron.
Ponieważ „Dyskretne szaleństwo” określane jest mianem „gotyckiego thrillera”, już od pierwszych stron wkraczamy do świata mrocznego, nieprzeniknionego i, niestety, często okrutnego. Realia XIX-wieku, atmosfera ówczesnego przytułku dla psychicznie chorych, nierozwiązane zbrodnie – dużo tu krwi, krzyków, płaczu i przejmującego strachu, który momentami naprawdę udziela się czytelnikowi. Jestem absolutnie zauroczona tłem tej historii. Przy czytaniu zapomniałam o bożym świecie, bo opisy były bardzo obrazowe i sugestywne, dzięki czemu świat przedstawiony całkowicie mnie pochłonął.
Jestem też zaskoczona – i to mile zaskoczona – że w tej niezbyt grubej książce zawarto tyle trudnych wątków. Choroby psychiczne czy amatorskie śledztwa ekscentrycznego lekarza, który w domu dla obłąkanych znalazł sobie asystentkę, to zaledwie wierzchołek góry lodowej. W „Dyskretnym szaleństwie” mowa o przekraczaniu moralnych granic, o świadomości własnego ciała i własnego końca, o więzach międzyludzkich, które potrafią rozkwitnąć w najbardziej nietypowych okolicznościach. Do tego mamy jeszcze wątek związany z molestowaniem seksualnym, który okazał się najbardziej emocjonalny, zaś pod koniec zafundował pełen napięcia finał. Właściwie nie wiem, jaki temat pociągał mnie czytaniu najbardziej. Z równą uwagą czytałam zarówno o poszukiwaniu morderców, jak i o relacjach między pacjentkami przytułku czy o wewnętrznym rozdarciu głównej bohaterki, która musiała się zmierzyć ze swoim największym koszmarem. Autorka nie wcisnęła za to do fabuły wątku miłosnego, co w sumie wyszło na plus (choć przyznaję bez bicia, że gdzieś tam, w głębi duszy, bardzo cichutko na niego liczyłam).
Skoro już mowa o Grace, muszę powiedzieć, że to jedna z lepszych żeńskich postaci literackich, z jakimi miałam do tej pory do czynienia. Bystrość jej umysłu, a także nadludzka odwaga wzbudzały mój podziw – przy czym kobieta nie była absolutnym niewiniątkiem, tylko człowiekiem z krwi i kości, na dodatek bardzo skrzywdzonym. Przypadł mi również do gustu niesamowicie charyzmatyczny Thornhollow. Ten bohater może wzbudzać naprawdę ambiwalentne uczucia, ale jednak przeważają te pozytywne. Także jego siostra, Adelaide, zdążyła zaskarbić sobie moją sympatię, przez co żałuję, że nie poznałam jej lepiej. Nie zapominam również o przyjaciółkach Grace, Lizzie i Nell, dzięki którym do miejscami bardzo ponurej atmosfery wkradał się uśmiech i lekki, przyjemny humor.
Nie wiem, czy jest na to szansa (wątpię), ale z prawdziwą przyjemnością przeczytałabym kontynuację tej książki. Już chwilę po jej zamknięciu czułam, że będę tęskniła za Grace i Thornhollowem, za niemal nieustannym napięciem i rosnącą ciekawością, przez które łyknęłam powieść w ciągu zaledwie 2 dni. Sądzę również, że ta historia to doskonały materiał na serial proceduralny – z przyjemnością śledziłabym kolejne zagadki kryminalne, które rozwiązywałby jeden z ciekawszych i barwniejszych duetów, jakie spotkałam.
„Dyskretne szaleństwo” nie zostawiło miejsca na nudę; zamiast tego spełniło moje oczekiwania, i to z nawiązką. Książkę polecam z czystym sumieniem, zarówno wielbicielom motywów nawiązujących do chorób psychicznych, jak i miłośnikom thrillerów czy po prostu dobrych, wciągających historii.