Opuszczony na mokradłach dom
nie chodź tam sam
Schwytany w objęcia mgieł
nie idź tam, nie !
Wraz z przypływem
odcięty od świata
i żywych ludzi
Dom na mokradłach
opuszczony
Nie idź tam, bo będziesz
zgubiony
Ponury, samotny, mroczny
dom, przyprawiający o dreszcz grozy
Dom na Węgorzowych Mokradłach
I ona, kobieta w czerni
Nie idź tam, nie
ona szczęście Twe zburzy
Opuszczony na mokradłach dom
nie chodź tam sam
Ukryty za woalem mgły
tam dręczą złe sny
Wraz z odpływem
uciekaj, wracaj
do świata
i żywych ludzi
Dom na mokradłach
zagubiony
nie przekraczaj jego bram
bo będziesz zgubiony
Mroczna obecność
Klasyczne opowieści grozy to prawdziwa gratka dla fanów tego gatunku. Idealne dla miłośników powolnego budowania napięcia, mrocznego klimatu i braku hektolitrów krwi w powieści. I w takim stylu, stylu klasycznych ghost stories spisane są dwie opowieści Susan Hill, "Kobieta w czerni" i "Rączka".
Pierwsza z nich opowiada o młodym adwokacie Arthurze Kippsie, który wysłany przez szefa do niewielkiej mieściny Crythin Gifford, położonej na trzęsawiskach, będzie musiał stawić czoło złowrogiej obecności, przebywającej w tej okolicy. Arthur nieświadom zupełnie tego co skrywa posiadłość zmarłej Alice Drablow, na pogrzeb której został oddelegowany przez szefa, Bentleya, udaje się na Węgorzowe Mokradła by zająć się dokumentami starszej pani. Mieszkańcy miasteczka dziwnie reagują na samą wzmiankę o pani Drablow, a gdy Arthura zaczynają prześladować dziwne, powtarzające się dźwięki i obrazy, młody adwokat stanie na skraju szaleństwa. Co wydarzyło się w tej odciętej od świata posiadłości i co z tym wszystkim wspólnego ma tajemnicza kobieta w czerni, którą Arthur widzi kilkukrotnie?
Najważniejsze pytanie przy powieściach grozy to czy straszy? Czy "Kobieta w czerni" straszy? No cóż, zapewne stopień przerażenia będzie zależał od czytelnika. Ale ja opowiem Wam o swoich przeżyciach i przemyśleniach związanych z tą opowieścią. "Kobieta w czerni" jest na pewno intrygującą historią, wywołującą dreszcz grozy na plecach. Ale nie jest przerażającą opowieścią, raczej smutną i przygnębiającą. Dotykamy tu trudnego i dość wrażliwego tematu jakim jest strata ukochanej osoby, i żałoba, a nawet szaleństwo wywołane tą żałobą. Całe napięcie w "Kobiecie w czerni" autorka buduje bardzo powoli. Akcja toczy się niespiesznie, czytelnik czuje narastające uczucie grozy, zagrożenia, niepokoju. Ale dla mnie to budowanie napięcia było za długie, w pewnym momencie byłam już tak znudzona, że czekałam niecierpliwie na jakiś suspens, który sprawi, że aż podskoczę, a dreszcz strachu zmrozi moje ciało i który zrekompensuje mi moje znudzenie. Ale mimo że historia pod koniec nabiera rumieńców i wciąga tak, że czyta się niecierpliwie by poznać rozwiązanie całej zagadki, to dla mnie zabrakło efektu wow. Ta historia nie wgniotła mnie w fotel ani nie przeraziła mnie. Ostatnia scena można wręcz powiedzieć, że mnie zasmuciła. "Kobieta w czerni" to historia smutna i przygnębiająca jak woal mgły spowijającej posiadłość na mokradłach. Nie ma tam happy endu, a dusza nawiedzająca w tej małej mieścinie nie doznaje ukojenia, wręcz odwrotnie pogłębia się w swoim obłędzie.
Historia ta napisana jest bardzo eleganckim językiem, pięknym stylem, ale opisy otoczenia, budynków dłużyły mi się straszliwie. Gdy pojawiały się dialogi przyjmowałam to z radością gdyż wtedy tempo mojego czytania przyspieszało, by zwolnić ponownie przy opisach...
Czy ta opowieść przypadła mi do gustu? Szczerze, sama nie wiem. Bo przez połowę tej historii się nudziłam, a gdy doszło do momentu kulminacyjnego, to zaraz było po wszystkim. Wiem, że ta historia została zekranizowana, być może film przeraża bardziej, w końcu to opowieść o nawiedzonym domostwie, a ja takich historii boję się oglądać, więc po film raczej nie sięgnę. Ale w formie książki ta historia nie jest straszna, w moim mniemaniu. Być może jest tak, że literackie opowieści grozy mnie nie przerażają, bo nie oddziałują na wyobraźnię tak jak film, albo po prostu ta konkretna opowieść nastawiona jest nie na to by straszyć, a przerażać w sposób psychologicznego budowania napięcia i grozy zacieśniającej coraz bardziej swe pęta. To już zależy od danego czytelnika jak on odczuje tę historię.
Podobnie jest w przypadku drugiej opowieści w tym zbiorze, a mianowicie "Rączki". Tu mamy do czynienia z antykwariuszem, Adamem Snowem, który gubiąc się w drodze powrotnej do Londynu, trafia do zaniedbanego, opuszczonego ogrodu przylegającego do opuszczonego Białego Domu. Adam wchodzi tam w poszukiwaniu pomocy w odnalezieniu właściwej drogi do Londynu, gdy nagle ma uczucie, że w jego dłoń wsuwa się maleńka rączka, która jakby chciała przytrzymać się go bądź oprzeć o niego. Antykwariusz zaintrygowany tym zdarzeniem postanawia dowiedzieć się więcej o tym zaniedbanym domie. Jednak początkowo niesamowite i intrygujące wydarzenie zmienia się w prawdziwy koszmar dla bohatera. Zaczynają prześladować go dziwne sny, ataki paniki a poczucie obecności niewidzialnej rączki staje się coraz częstsze, a ona sama groźna i złowroga.
Tu także autorka powoli prowadzi całą akcję, stopniowo buduje napięcie, zmierzając do punktu kulminacyjnego na ostatnich stronach historii. "Rączka" również jest historią smutną i ponurą. Chociaż przy tej opowieści postępowanie ducha można zrozumieć i racjonalnie wytłumaczyć jego negatywne emocje, a prawda jaką odkrywamy wraz z Adamem jest doprawdy szokująca. Ta opowieść także nie przeraża, bardziej budzi niepokój, buduje powoli klimat grozy, która zdaje się flegmatycznie otaczać bohatera. To opowieść o winie i karze, czy zasłużonej, to już każdy musi sam w swoim sercu rozstrzygnąć. Tu także zachwyca język i styl autorki, choć opisy nadal nużą.
Na uwagę zasługuje na pewno piękne wydanie tego zbioru. Twarda okładka o chropowatej powierzchni z obwolutą zachwyci każdego mola książkowego. Wydawnictwo Zysk i S-ka potrafi pozytywnie zaskoczyć czytelników.
Podsumowując, opowieści Susan Hill to wspaniała gratka dla miłośników grozy, klasycznych opowieści o nawiedzonych domostwach, a także właściwa lektura dla tych, którzy nie lubią za bardzo bać się przy lekturze. Choć, tak jak wspominałam wcześniej, stopień przerażenia to bardzo subiektywne odczucie. To co mnie nie przestraszyło, Was może przerazić na śmierć. Myślę jednakże, że warto sięgnąć po ten zbiór, bo to kawał dobrej literatury, porządnie napisanej i z dbałością językową, a także pięknie wydanej. Jej lektura skłania do przemyśleń i jakiś ślad po sobie w czytelniku ostatecznie pozostawia, skoro skreśliłam parę wersów o domie na mokradłach ;) (wiersz będący wstępem do recenzji), nie jest więc to zła książka, ale nie pozbawiona minusów. Mam nadzieję, że moje przemyślenia pomogą Wam w podjęciu decyzji czy jest to książka dla Was.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu Zysk i S-ka.