"Lost and found" znalazłam przez przypadek, kiedy to przeglądałam audiobooki (moją nową obsesję). Nie wiedziałam co o niej sądzić jako, że powieść ta została mi przedstawiona jako młodzieżowa obyczajówka. Mimo to, co tu ukrywać, mam słabość do tego autora, więc chętnie się za nią zabrałam i... nie żałuję. W żadnym wypadku.
"Lost and found" to opowieść o dwójce nad wyraz inteligentnych nastolatków, którzy odnajdują się w swej samotności i popychają do działania. Ezekiel, tytułowy bohater, posiada mikro-moc, która pomaga mu odnajdywać właścicieli zgubionych przedmiotów. Beth, natomiast, jest 14-letnią dziewczyną o wyglądzie 7-letniego dziecka. Oboje nie mają zbyt lekko w życiu, ale odznaczają się niezwykłym wręcz, pozytywnym myśleniem. Ich dialogi wywoływały uśmiech na mojej twarzy (częściej niż chciałabym się do tego przyznać).
Historia ta, choć z początku niewinna, szybko przeradza się w swoistego rodzaju dramat i pochłania czytelnika w całości. Nie mogłam się od niej oderwać i przyznaję bez bicia, często wracałam do domu okrężną drogą, by w samochodzie jeszcze trochę jej posłuchać. Card jak zwykle zachwyca dialogami, prowadzoną historią i wartościami, które przez nią przekazuje. Na szczególną uwagę zasługuje tu relacja Ezekiela i jego ojca, który to mimo naprawdę trudnego życia cały czas go wspiera. Jest zawsze tam, kiedy Ezekiel go potrzebuje. Orson Scott Card ukazuje nam tu wzorcową relację ojca z synem. Relację, którą każdemu chętnie bym poleciła.
Na dokładkę dostajemy ciekawy koncept mikro-mocy, które posiadają wybrańcy. Koncept ten może nie jest jakąś nowością, ale bardzo przypomniał mi Alvina z "Opowieści o Alvinie Stwórcy", które zajmują specjalne miejsce w moim serduchu. Zapewniam Was kochani, że każdy z nas jakąś z nich posiada. To nie musi być nic specjalnego, tylko coś zupełnie zwykłego, a my nie zdajemy sobie z tego sprawy.
Tę świetną, pokrzepiającą historię polecam każdemu. Warto zapoznać się z czymś zupełnie innym niż wszystko to, co dotychczas wyszło spod palców Carda!