"Każda z nas na początku wierzy w miłość i w to, że jej małżeństwo będzie wyjątkowe, jedyne i niepowtarzalne. Tylko że marzenia marzeniami, a życie życiem. Po latach ten małżeński miód smakuje już tak jak dawniej. Mężczyźni jakoś gorzej znoszą tę.. monotonię. Tak po prostu urządzony jest świat".
Czasami zastanawiam się, czy ja z czegoś musiałam zrezygnować? Czy moje plany i marzenia schowałam do szafy na rzecz wychowywania dzieci? Jak często dzieje się tak, że kobieta, będąc żoną i matką gdzieś się zatraca. Czy to wina sytuacji, otoczenia czy może kobiety same pozbywają się siebie?
Kalina vel Kaśka (bo kobieta nie cierpi swojego imienia) i Wojtek to małżeństwo z wieloletnim stażem. Stojąc z boku zobaczymy sielankę, bajkę. Wojtek, to ceniony fachowiec z otwartą drogą do awansu, dorastający syn tuż przed maturą i Kalina, perfekcyjna pani domu, dla której celem samym w sobie jest dbanie o rodzinę i dom. Ale wystarczy zamknąć drzwi i na ten sam obrazek zerknąć przez dziurkę od klucza. Okaże się, że Kalina jest współczesnym Kopciuszkiem. Pomiata nią mąż, pomiata nią teściowa, nawet syn nią gardzi. Wydawałoby się, że jedyne oparcie Kalina ma w swojej przyjaciółce i sąsiadce, Alicji.
Zapewne gdyby nie jedno wydarzenie Kalina dalej trwała by przy mężu. Siedziałaby w swojej złotej klatce rozpamiętując stracone szanse i możliwości. Pod wpływem emocji kobieta leci do Grecji. Na pięknej wyspie Rodos postanawia odnaleźć siebie. Chłonęłam te opisy. Naprawdę dałam się zabrać w to piękne miejsce. Miałam wrażenie, że wystarczyło tylko zamknąć oczy a już czułam bryzę od morza, zapach ryb i dotyk kłujących axinosów. Czy nie mając nic, można mieć wszystko? Czy Kalinie uda się odnaleźć siebie, zawalczyć o marzenia i pasje?
"Nie mam marzeń ani pasji wyrzuciła sobie, jednak zaraz dodała w myślach: Ale czy tak nie powinno być? Czy my, kobiety, nie powinnyśmy poświęcać się dla dobra rodziny?"
Sama sobie zadałam pytanie, czy musiałam z czegoś zrezygnować. I wiecie co, nie musiałam a nawet, mam wrażenie, jestem popychana do dalszego rozwoju. Mam to niewiarygodne szczęście, że dla mojego męża liczy się moje szczęście. I tak, kiedy ja siedzę i piszę, On jest na spacerze z maluchami. Jeśli nie wiecie mam czterech synów a mój perfekcjonizm leży gdzieś w szafie zakurzony. Ważniejszy dla nas jest czas spędzony razem. Czasami na obiad jest pizza ale wszyscy są zadowoleni i nikt nie podpiera się nosem, szykując dwudaniowy obiad z obowiązkowym deserem.
Tym bardziej byłam zła, nie, a ja byłam wkurzona, wściekła na... Kalinę, że tak sobie pozwala. Że syn wchodzi jej na głowę a ona nie jest dla niego autorytetem. Że teściowa wchodzi do nich do domu jak do siebie, a Kalinie brakuje odwagi, żeby jasno i klarownie pokazała, gdzie są granice. Że mąż to nie mąż partner tylko mąż kierownik, który wracając z pracy wymaga. Wymaga czystych i wyprasowanych ubrań, obiadu, czystego domu. Kalina ma być takim kwiatkiem do butonierki, o czym przekonuje się przy okazji spotkania towarzyskiego. A przecież kobieta miała kiedyś swoje ambicje tylko gdzieś je po drodze zatraciła. Schowała swoje plany i marzenia i zaczęła żyć życiem swojej rodziny.
Patrzyłam na relacje rodzic - dziecko i włos mi się jeżył. Syn Kaliny ma ją za nic. Co dla mnie, jako matki było bolesne, że robi to otwarcie i ostentacyjnie. Matka to dla niego służąca, która powinna być na każde skinienie. Ale mamy tu jeszcze Wojtka i jego matkę. Kobietę do tego stopnia apodyktyczną i sterującą życiem innych, że nawet wybrała synowi studia, po których będzie miał dobrą pracę. Relacje między Kaliną a matką też wydają się zaburzone. Czy uda się ponaprawiać relacje? Od razu zaczęłam weryfikować swoje i mogłam odetchnąć z ulgą. Ale potrzebna jest ciągła praca.
Biorąc książkę do ręki dałam się porwać pięknej Grecji. Tańczyłam sirtaki kibicując Kalinie, żeby wreszcie zaczęła żyć, tak jak zawsze chciała. Żeby znalazła siłę i umiała stawiać granice. I trzymałam kciuki za opamiętanie jej bliskich. Czy przyszło? Sami musicie się o tym przekonać.
I nie zapominajmy o tym, że żeby umieć szanować innych, musimy najpierw umieć szanować siebie.
"Zapomniała o skrępowaniu i oddała się dotykowi, próbując jednocześnie stłumić w sobie tęsknotę zza nienazwanym. Sama nie wiedziała za czym. Dopiero po dłuższym czasie zrozumiałą tęsknotę. Pragnęła, by ktoś czuły choćby tylko ją przytulił. Człowiek bez dotyku dziczeje - pomyślała gorzko. To odkrycie ją zaskoczyło, bo nagle uświadomiła sobie, że n ikt od lat nie trzymał jej w ramionach ani ona nikogo nie tuliła."