Tytułowa dziewczyna o mocnym głosie to Adunni, 14-letnia Nigeryjka sprzedana przez ojca staremu Morufu na żonę. Znamy te afrykańskie (i nie tylko) historie, w których kobieta, często dziecko jeszcze, łata w taki właśnie sposób budżet swojego domu rodzinnego. Adunni zostaje trzecią, najmłodszą żoną Morufu i powinna jak najszybciej urodzić syna.
I pewnie tak by się stało, Adunni podzieliłaby los innych dziewcząt ze swojej wioski i z sąsiednich – gdyby nie to, że matka zdążyła zasiać w niej nadzieję, że życie może wyglądać inaczej. Zdążyła pokazać córce fragment obrazu, który w przyszłości Adunni mogłaby dokończyć. Na krótko – bo na dłużej nie było możliwości – ale jednak posłała ją do szkoły. Ziarno trafiło na wyjątkowo żyzną glebę, Adunni dostała pędzel i pozostało jej zdobyć farby. Urzekająca jest w tej książce szczera, niczym nieskażona wiara Adunni, że uczenie się może odmienić życie jej samej, ale także – że ten przysłowiowy kaganek oświaty będzie mogła ponieść dalej. Ruszyć z nim do potrzebujących i spragnionych. Pokazywać wartość edukacji, robić z niej użytek na rzecz innych. Pokazywać, że szansa na zmianę istnieje.
„Lubisz czytać książki, więc karm się czytaniem każdej, jaką znajdziesz.” (s.76)
Dom Morufu był dla Adunni przedsionkiem więzienia, do którego trafiła później na skutek nieoczekiwanych i dramatycznych wydarzeń. Przekonana, że jej los właśnie się odmienia, a ścieżki prostują – zostaje Adunni pokojówką Wielkiej Madam w Lagos. Niestety, wpada z deszczu pod rynnę, właściwie staje się służącą. Bogata właścicielka sklepu z drogimi tkaninami poniża ją na każdym kroku, obciąża pracą ponad siły, bije i głodzi. I nie jest jedynym zagrożeniem, przed jakim drży dziewczyna. Znajdują się też jednak osoby, które są dla niej wsparciem, podnoszą na duchu i pomagają wytrwać. I tak Adunni ponownie wkracza na drogę, którą pokazała jej nieżyjąca matka. Na drogę książek, wiedzy i już nie złudnej, a prawdziwej odmiany.
„Mam mnóstwo pracy, ale ta książka jest jak dwie wielkie dłonie pełne miłości, grzejące i karmiące dobrym jedzeniem (….).” (s.165)
Adunni to bohaterka, która bez trudu zdobywa serce czytelnika, a autorka dodatkowo wzmacnia wymowę jej historii, celowo opowiadając ją niepoprawnym językiem. Spotkałam się z zarzutem, że język ten utrudnia lekturę, ale nie mogę się z tym zgodzić. Moim zdaniem czyni ją bardziej wiarygodną (Adunni przecież uczy się m.in. poprawnie mówić) i po prostu wzrusza.
„Uczenie się nie ma wieku.” (s.23)
Tytułowa dziewczyna o mocnym głosie to Adunni – oraz każda inna dziewczyna i kobieta, która mimo nieprzyjaznego jej otoczenia znajdzie wewnętrzną siłę, wykorzysta pojawiające się szanse i podpowiedzi, aby zawalczyć o siebie mimo bólu, trudności i przeszkód. Takich kobiet i dziewczyn w powieści nie brakuje, Adunni nie jest jedyna. To banał – bo też ta powieść jest w sumie banalna i prosta, mówi o sprawach oczywistych, nie skłania do wielce odkrywczych refleksji. Przypomina, że pieniądze szczęścia nie dają, że ludzie najczęściej są okrutni i silniejsi wykorzystują słabszych, że za fasadą pozorów kryją się bardzo brzydkie prawdy. Ale również, że marzenia mają moc i jeśli masz upragniony cel, zniesiesz wiele, by go osiągnąć. Że są jeszcze na tym świecie – i w osobistym świecie każdego z nas – rzeczy dobre, piękne i wartościowe, o które warto walczyć.
Książkę otrzymałam w ramach akcji recenzenckiej portalu Lubimy Czytać i wydawnictwa Muza.