Musicie mi moi drodzy wybaczyć, ale nie byłam w stanie przeczytać tej książki do końca, ze względu na okropny ból głowy, który u mnie wywołała. Dotarłam gdzieś do połowy tego "dzieła" (może trochę dalej) i odłożyłam, śmiejąc się przy tym jak wariatka z przebiegu jej fabuły. Zanim wzięłam się za tę książkę, jak zwykle przeczytałam kilka recenzji i o dziwo były one naprawdę dobre, więc postanowiłam zaryzykować i na własne oczy przekonać się jakie to cuda tworzy pani Siepielska, bo oczywiście ostatnimi czasy jest uznana za jakieś odkrycie. Nie czytałam jeszcze nic jej autorstwa, ale z tego co kojarzę, pisała ona na Wattpadzie, a co do wydawania powieści z tego portalu (?), mam czasami mieszane uczucia. I w tym przypadku okazały się one jak najbardziej słuszne, bo niestety tę jej książkę bardzo czuć wattpadowskimi historiami niskich lotów, co przyprawia mnie o zawrót głowy, bo moim zdaniem wydawane książki powinny być przede wszystkim przemyślane, dobrze napisane i jak najmniej dziecinne, zwłaszcza, że nie jest to chyba książka dla najmłodszych.
Pozycja opowiada historię dziewczyny, która wraca do miasteczka, w którym spędzała swoje dzieciństwo i miała tam przyjaciół, ale okazuje się, że to miasteczko przejęła grupa motocyklowa, do której należy jej największy wróg, który tam kiedyś jej wkleił gumy we włosy (czyli wiecie, taki wróg na śmierć i życie), czy coś takiego. Okej. Zamysł nie powala, ale jeżeli ktoś to dobrze napisze, to może będzie ciekawie... Nie, nie będzie. Zachowanie głównych postaci jest tak żałosne i infantylne, że momentami łapałam się za głowę z przerażenia. Uwaga, tu mamy spojler, bo bez tego się nie da, więc pomińcie cztery następne wersy...
Bohaterka chce się pocałować (nie wiadomo dlaczego) z przyjacielem z dzieciństwa, który jest bratem tego "motocyklowego króla", na co "motocyklowy król" mówi: "nie! wy nie możecie się całować, bo to ja chcę cię całować" (no może nie dosłownie tak, ale taki był sens), po czym zabiera ją do domu i zmusza do pocałunku mówiąc coś o "wpuszczeniu go", chociaż ona tego nie chce. I NIE! Nie jest to seksowne, urocze czy coś w tym rodzaju. To żałosne. Tego typu zachowań, których nie potrafiłam zrozumieć w żaden sposób było mnóstwo. Nie znamy historii głównych postaci, więc nie rozumiemy (przynajmniej ja), dlaczego Paxton postępuje tak, a nie inaczej w stosunku do dziewczyny. Autorka sądzi, że sami się domyślimy jakie relacje ich łączą?
To właśnie do fabuły mam największy problem i mogłabym te głupoty wymieniać praktycznie z każdej strony książki, ale sobie to jednak daruję. Wspomnę jeszcze tylko o stylu pisania autorki, który jak dla mnie jest niezadowalający. I to mało powiedziane. Gdzie w tej książce są dialogi? Dłuższe, głębsze rozmowy praktycznie w niej nie istnieją. Opisy miejsc, postaci, wydarzeń.... Nic. Czytając tę pozycję, miałam wrażenie, że ktoś mi streszcza to, co tam się wydarzyło. Nie potrafiłam wczuć się w akcję, bo kolejne wydarzenia przelatują w mgnieniu oka i są opisywane byle szybciej. Ona dopiero przyjechała, już jest tydzień później, coś tam złamała, już mija miesiąc, żadnych interakcji pomiędzy bohaterami nie ma, a śpią w jednym łóżku, nago i tak dalej. No ludzie! W tym momencie mam wrażenie, że to było moje pierwsze i ostatnie spotkanie z "dziełami" tej autorki. Śmiech na sali.