Nie jestem, a raczej nie byłam fanką powieści kryminalnych. Jednak w ostatnim czasie zauważyłam, że ta tendencja się zmienia. Niedawno w moje ręce trafiła "Pruska zagadka" autorstwa Piotra Schmandta, z wykształcenia polonisty i teologa. Wspomniana książka otwiera serię kryminałów - "Sprawy Inspektora Brauna" - utrzymanych w klimacie retro, których bohaterem jest Ignaz Braun, berliński policjant. To co wpierw przykuło moją uwagę to niesamowita oprawa graficzna, wspaniale oddająca ducha opowieści. O czym jest historia, którą snuje czytelnikowi pisarz?
Początek XX wieku. W Wejherowie, z pozoru spokojnym i sennym miasteczku, dochodzi do makabrycznej zbrodni. Zamordowany zostaje młody, zaledwie osiemnastoletni, uczeń gimnazjum, Johann Wenders. Morderca okrutnie obszedł się ze swoją ofiarą. Poderznął gardło, a następnie z niezwykłą precyzją poćwiartował zwłoki chłopca. Od tego momentu wszyscy mieszkańcy Wejherowa żyją w ciągłym lęku i obawie przed kolejnym atakiem. Miejscowa policja nie radzi sobie ze śledztwem, dlatego do miasta zostaje przysłany Ignaz Braun. Inspektor ma już na koncie wiele rozwiązanych spraw, więc wszyscy liczą, że i w tym wypadku sprawiedliwości stanie się za dość. Kim jest morderca? Czy Johann zasługiwał na śmierć? Czy zbrodnia ma charakter rytualny? I co człowiek może uczynić drugiemu człowiekowi, by chronić, w swoim mniemaniu, resztę społeczności?
Inspektor Braun przypomina Scherlocka Holmes'a. Opanowany, spokojny, elegancki, w dodatku do rozwiązań dochodzi na drodze dedukcji. Skojarzenie z brytyjskim detektywem samo się nasuwa. Można powiedzieć, że polscy czytelnicy doczekali się bohatera na miarę postaci wykreowanej przez Sir Arthura Conana Doyle'a. Berliński policjant jest uosobieniem profesjonalizmu. W stosunku do współpracowników dość powściągliwy, aczkolwiek dozę życzliwości umie z siebie wykrzesać. Śmiało mogę powiedzieć, że Braun jest mężczyzną na poziomie. Zawsze dobrze ubrany, nie pozwala sobie na jakiekolwiek zaniedbania w wyglądzie, jak każdy przedstawiciel płci męskiej lubi dobrze zjeść i, co bardzo mi się podobało, jest nieśmiały w stosunku do kobiet. Chociaż ową nieśmiałość szczególnie szybko tłumi, jeżeli chodzi o kontakty z pewną rezolutną osóbką.
Braun zabiera się za rozwikłanie tajemnicy natychmiast po swoim przyjeździe do Wejherowa. Sumiennie oddaje się wszystkim prowadzonym działaniom. Przesłuchuje świadków, łączy fakty i krok po kroku zmierza ku końcowi śledztwa. Drażniła mnie duża liczba nazwisk poszczególnych postaci. Każdy świadek przewija się i jest wspominany przez całą powieść, dlatego skojarzenie wszystkich było niemałym wyzwaniem.
Przy okazji poznawania coraz to nowych osób, mogących wnieść coś nowego do sprawy, można dogłębnie zanalizować stosunki społeczne panujące w miasteczku. Wyznacza je, przede wszystkim, hierarchia społeczna oraz wyznania religijne bohaterów. Ewangelicy nie darzą sympatią katolików, a powszechną niechęć okazują Żydom. Drugi aspekt to kwestia polskości na ziemiach pruskich. Otwarte przyznawanie się do bycia Polakiem nie koniecznie spotyka się z przychylnością środowisk administracyjnych. Schmandt kreśli wyraźny obraz relacji między ludźmi w Wejherowie. Każdy świadek przesłuchiwany przez Brauna prezentuje inny status społeczny, każdy z nich jest również oryginalną osobowością. Matka spragniona czułości, nauczyciel o wielkich aspiracjach wyniesienia młodzieży niemieckiej na szczyty humanizmu, notariusz uwikłany w romans, który pośrednio doprowadza go do upadku. Cała galeria barwnych postaci, z których każda może być mordercą Johanna.
Niektórych może irytować tempo "Pruskiej zagadki". Akcja toczy się wolno, a nawet nieco ospale. Inspektor przesłuchuje świadków, ale nie zdradza nikomu wniosków i żadnych podejrzeń. Czytelnik, tak naprawdę, może podejrzewać każdego, wielu z przesłuchiwanych miało motyw, który w konsekwencji mógł popchnąć do odebrania życia drugiemu człowiekowi. W dodatku postać Johanna Wendersa jest spowita tajemniczą aurą. Nawet na końcu nie dowiadujemy się czym faktycznie 'zajmował się gimnazjalista'. Brakło mi tego wyjaśnienia. Nie lubię kiedy autor pozostawia mnie z niedosytem i to jeszcze takim! Ogromny plus stanowi to, że nie udało mi się odgadnąć kim jest morderca. Zaskoczenie, które przeżyłam na końcu jest nie do opisania. W życiu nie podejrzewałabym, że winna jest właśnie ... ta postać.
"Pruska zagadka" to kryminał doskonały. Z inteligentnym detektywem, sprytnym mordercą, interesującymi postaciami drugoplanowymi oraz, co może ucieszyć panie, drobnym, acz intrygującym wątkiem miłosnym. Zniechęcić może opieszałe tempo historii. Mimo wszystko książkę szczerze mogę polecić wszelkim miłośnikom kryminałów.