Czy kiedykolwiek zastanawialiście się jak Wasze życie potoczyłby się gdybyście któregoś dnia obudzili się w świecie bez ukochanego/ukochanej.? Czy kiedykolwiek zastanawialiście się czy Wasze życie miałoby wtedy jeszcze jakiś sens.? Czy kiedykolwiek próbowaliście wyobrazić sobie jak to jest, gdy jednego dnia całe życie się zmienia bo ta jedna, jedyna najważniejsza w Waszym życiu osoba umiera…? Jeśli choć raz odpowiedzieliście TAK to „Moje życie bez ciebie” jest właśnie dla Was.
Już na samym początku muszę zaznaczyć, że nie lubię tej książki, ale nie za treść, nie zrozumcie mnie źle. Nie lubię jej bo porusza temat, który zawsze plątał mi się gdzieś tam z tyłu głowy, a przede wszystkim dlatego, że płakałam przy niej wielokrotnie, a nie lubię płakać. Nawet teraz pisząc tę recenzje mam oczy pełne łez i właśnie dlatego nie lubię tej książki ;)
Zacznijmy jednak od początku.
„Moje życie bez ciebie” Anny Wysockiej – Kalkowskiej opowiada historię pewnego etapu życia Agaty - bo tak na imię ma główna bohaterka. Poznajemy ją gdy stoi ona na życiowej krawędzi i nie wie ja ma dalej żyć. Jej mąż - Tomasz, zginał w wypadku samochodowym. Agata nie wie jak poradzić sobie z tą stratą, jej mąż był miłością jej życia, poznanym gdy ona sama ledwo skończyła 19 lat, wiedziała że to ta osoba z którą chce być na zawsze. Niestety jej rodzice nie pochwalali związku z 33 letnim mężczyzną więc Agata stanęła przed trudnym wyborem. Wybrała Tomasza i jego miłość, przeprowadziła się z nim z małej wsi do Warszawy, by po 3 latach związku zostać jego żoną. Oczywiście rodzice, a raczej matka nie pochwalali tego czynu i nie byli obecni na ślubie córki. Ojciec chciał, bardzo chciał, jednak nie mógł, poruszał się na wózku, był uzależniony od pomocy żony… Konflikt rodzinny sprawił, że Agata nawet nie poinformowała rodziców o tym, iż została wdową po prostu nie czuła takiej potrzeby. Z bólem i cierpieniem "radziła" sobie sama, ze wsparciem Wiki - szwagierki. Tylko czy na pewno?
Dużo prawda? To wszystko możemy wyczytać w pierwszym rozdziale! A już widać, że to emocjonalny rollercoaster (więc już wiecie dlaczego płakałam). Nie będę Wam zdradzała więcej z tej historii bo ją po prostu trzeba przeczytać/pochłonąć samemu, zmusić się do refleksji, spróbować odpowiedzieć sobie na zasadnicze pytanie: Jak wyglądałoby moje życie po utracie męża/żony? Ja nie byłabym w stanie na nie odpowiedzieć, może dlatego że nie mam męża (nie mam nawet chłopaka więc to zupełna abstrakcja). Jednak spędzając 3 dni z tą książką - musiałam ją często odkładać by na chwilę ochłonąć- wiele razy próbowałam postawić się na miejscu Agaty i dalej nie wiem…
Mimo mojej pierwszej opinii, to jednak muszę stwierdzić, że lubię takie książki. Może nie do końca takie, ale takie przy, których trzeba po prostu zwolnić! Usiąść, zastanowić się, chwile pokontemplować. Nie tylko przeczytać, odłożyć na półkę, a na pytanie zadane przez znajomych „I jak?” odpowiedzieć „Fajna…” . Choć „Moje życie bez ciebie” jest fajne, nawet bardzo fajne, dlatego, że to strasznie życiowa historia, bo przecież każdego z nas może to spotkać prawda?
To pierwsza książka, którą przeczytałam w tym roku, liczę na to, że każdy następny autor będzie robił ze mną to co zrobiła Anna Wysocka – Kalkowska. Jednak muszę zaznaczyć że niekiedy gubiłam się w wątku, w dialogu między bohaterami. Tylko teraz nie wiem czym to było spowodowane? Wyjścia są dwa: Czy autorka zbyt szybko chciała przekazać czytelnikom swoje myśli (wypowiedzi i odczucia bohaterów)? Czy moja aplikacja źle sformatowała plik?
Jednak to mały mankament, który nie ma jakiegoś wielkiego znaczenia dla całej wbrew pozorom pięknej historii. Jeśli chcecie przeczytać coś po czym możecie mieć tzw. książkowego kaca to powinniście sięgnąć po tę książkę, mogę ją Wam polecić z czystym sumieniem.
Za możliwość przeczytania dziękuje Wydawnictwu Psychoskok.
Wydawnictwo: Psychoskok
Data wydania: 30.11.2015r.