A w zasadzie to nie, bo zaraz dokwaterujemy Ci małżeństwo z ósemką rozwrzeszczanych potworów, które zamienią Twoje życie w piekło. I nie będziesz mógł z tym nic zrobić.
Na wstępie trzeba jasno powiedzieć, że ,,Przestrzeni! Przestrzeni!'' Harrisona należy do tych książek science-fiction, które nie zestarzały się z wdziękiem. Dotyczy to jednak wszystkich dzieł, których autorzy jasno określili lata w których rozgrywa się fabuła. Niemniej jednak, myśl przewodnia książki Harrisona wciąż pozostaje jak najbardziej aktualna - ludzkość powinna rozmnażać się w sposób planowany. W przeciwnym wypadku planeta, której zasoby są ograniczone, nie będzie w stanie nas wszystkich wyżywić. Słodka, pitna woda stanie się dobrem luksusowym (zapomnijcie o regularnym prysznicu), mięso w zasadzie odejdzie w zapomnienie, jako towar trudno dostępny i zbyt drogi dla większości ludzi, a głównym składnikiem diety będą suchary z wodorostów.
Właśnie w takim świecie przyszło żyć głównym bohaterom ,,Przestrzeni! Przestrzeni!''. Pewnego dnia policjantowi Andy'emu Rushowi zostaje przekazana sprawa podejrzanego zabójstwa do którego doszło w jednym z apartamentów mieszczących się w drogiej i dobrej dzielnicy Chelsea Park.
Andy zjawia się na miejscu z dość negatywnym nastawieniem - w końcu szef oderwał go od sprawy nad którą pracował tylko po to, żeby bogacze poczuli się lepiej, niż zwykły plebs dosłownie zalegający ulice. Co więcej, Andy od początku zdaje sobie sprawę z tego, że wszelkie wysiłki dążące do odnalezienia sprawcy są z góry skazane na porażkę. W mieście liczącym sobie trzydzieści pięć milionów ludzi dosłownie każdy mógł zabić Mike'a O'Briena. A szukanie mordercy w takiej ciżbie... Sami przyznacie, że to trochę bez sensu, prawda? Góra jednak wywiera naciski na szefa Andy'ego - sprawa zabójstwa ma zostać zamknięta szybko. I pomyślnie.
Harrisonowi udało się stworzyć bardzo wyraziste tło w swojej opowieści - gdy pochłaniamy kolejne akapity towarzyszy nam ciężki upał, zgiełk, wrażenie ścisku i ciągłego zamieszania. Nie jesteśmy w stanie nawet na chwilę odpocząć, bo otacza nas zbyt wiele różnych bodźców, ciągle ktoś lub coś domaga się naszej uwagi. Ten Nowy Jork przyszłości zdecydowanie nie jest miejscem w którym chcielibyśmy mieszkać.
I chociaż od momentu w którym fabuła ,,Przestrzeni! Przestrzeni!''się kończy (pierwszy dzień 2000 roku) minęło już ponad 20 lat, to w świetle postępujących zmian klimatycznych, które w przyszłości będą jednym z głównych powodów migracji klimatycznych na masową skalę; w świetle galopującego rozdawnictwa i ciągłego rozbudowywania opieki socjalnej bardziej w kierunku ryby, niż wędki; wreszcie też w świetle osobliwej polityki dotyczącej edukacji seksualnej w szkołach i nieustannie wysuwanych projektów dotyczących zaostrzenia ustawy aborcyjnej główne zagadnienia poruszane przez Harrisona wciąż są jak najbardziej aktualne i warte uwagi.