Zastanawialiście się kiedyś, ile w stanie jest znieść miłość? Mówi się, że nieważna jest odległość, nieważna jest kultura, ale jak jest naprawdę? Czy jesteśmy w stanie być szczęśliwi z kimś, kto był wychowywany w kraju muzułmańskim? Jak bardzo kierują nami stereotypy w budowaniu relacji? My, Polacy, słyniemy z pochopnego oceniania innych ludzi i zawsze boję się książek, które poruszają kwestie kulturowe. Dlaczego? Bo chciałabym dzięki książce móc otwierać oczy na świat.
Maja Klemp w "Pakistańskim weselu" zabiera nas w podróż w strony męża - to swoisty dziennik podróży, dwa tygodnie w kraju, w którym wszystko jest możliwe, bo tak pokazuje obecna literatura, bardziej strasząc niż zachęcając do odwiedzin tamtych stron. Historia ujęła mnie przede wszystkim szczerością, humorem i otwartością autorki. Czytelnik może odczuć jakby usiadł z nią na herbacie, kawie i wsłuchał się w opowieść, która momentami bawi do łez. Maja Klemp ukazuje nam olbrzymi dystans do świata, siebie i przede wszystkim, wszystkie co nieznane. Niezwykle odważna kobieta w sarkastyczny sposób udowadnia nam, że niewiele rzeczy zależy od samej kultury oraz wartości, w których był wychowany człowiek, lecz przede wszystkim: od niego samego. Nie sądziłam, że dziennik podróży, może wiele nauczyć czytelnika.
"Może w genach jest zakodowany jakiś strach przed językiem kolonizatorów. Chyba tak było, bo zadziałało. Odbiłam nadane mi tymczasowo terytorium z rąk najeźdźcy."
Jakie jest to Pakistańskie społeczeństwo? Czy naprawdę my, Europejczycy, mamy się czego bać, a kobieta żyje tam w niewoli? Podoba mi się to, że autorka stara się stworzyć portret, który nie jest przekłamany. Czytelnik jest w stanie zaobserwować, jak zróżnicowane jest społeczeństwo, że Pakistan to nie Emiraty, jest wiele ludzi, których dotknęła bieda i ubóstwo, a wielu takich, co pławią się w luksusie. Maja nie boi się zwracać uwagę na to, co jest inne, niespotykane, czasami dla nas wręcz nieakceptowalne. Bo czy naprawdę w Pakistanie nie używa się sztućców, papieru toaletowego? Czy wegetarianie znajdą coś dla siebie (oprócz soczewicy) w restauracjach? Czy zawsze jak się wchodzi między wrony, trzeba krakać jak one? Czy każdy kraj ma swoje dziwne zwyczaje?
"W tym kraju definicja dziwności znacznie odbiega od mojej. Pamiętać. Nie kwestionować. Akceptować. Nie przysiadać na oparciu sofy."
"Fakt, że tu nie mam nic do gadania, co więcej, muszę powściągać swoje antyludzkie odruchy, irytuje mnie okrutnie. Gdzie jest mój cudowny płonący talerz służący do podpalania bezczelnych wiedźm?"
Podróż przede wszystkim skupia się na obrzędach weselnych, ale nie tylko. Choć książki nie można potraktować jako dosłownego przewodnika po Pakistanie, przepiękne zdjęcia pozwalają nam się dosłownie przenieść tam, gdzie była Maja i liznąć choć trochę tamtejszej kultury. Rozdział o przygodach i próbie dogadania się z krawcem o strój weselny doprowadził mnie do łez, a bogactwo kulturowe wręcz przeraziło. Czy naprawdę tam musi się tam wszystko błyszczeć?
"A poza tym to jest moje pierwsze pakistańskie wesele i życzę sobie mieć „wszystko, co się należy”
Zostajemy przeniesieni w świat tradycji, a te niejednokrotnie mnie zaskoczyły. Nawet nie sądziłam, że może być tyle obrządków i różnic między Polską a Pakistanem. Im dłużej trwa opowieść, tym między czytelnikiem a autorką tworzy się pewna więź, a w głowie rodzi się wiele pytań. Jak własną przyjaciółkę chciałam zaczepić i spytać, czy naprawdę tak było - czyż nie czuła się wtedy dziwnie? Jeśli chcecie poznać podstawowe różnice między naszym, a ich weselem, musicie przeczytać książkę, nawet nie spodziewałam się, że może być ich tak wiele!
Pakistan nie kończy się jednak na imprezowaniu, robieniu zdjęć i przepięknych strojach, Pakistan to też kultura, architektura, kuchnia i... góry. Choć wielokrotnie zgubiłam się w koligacjach rodzinnych męża Mai, jestem przekonana, że są to niezwykli ludzie. Momentalnie sama zapragnęłam tam pojechać, najlepiej z samą autorką, aby pójść z nią na ukochane lody i usłyszeć więcej przygód, więcej wspomnień z podróży.
"Przeżyłam Pakistan, a mój mąż najazd swojej barbarzyńskiej żony na rodzinne strony"
Jestem pewna, że od opowieści rozboli Was brzuch ze śmiechu, wyruszycie w podróż wprost do Pakistanu i wcale, a wcale, nie będzie chcieli stamtąd wrócić.