Książka opisuje jeden z modeli rodziny na nowo budowanej. Takiej, w której jedno ogniwo z powodzeniem potrafi zatruć szczęście reszty. I nie chodzi tu o byłych partnerów, a o dziecko, z którym trzeba żyć i je wychować. Bywa tak, że chcąc swoim dzieciom dać wszystko albo i jeszcze więcej, w myśl wyrównania start po rozwodzie, ludzie zapędzają się i popełniają tak duże błędy wychowawcze, iż sami nie dostrzegają w porę konsekwencji takiego działania.
Prawdziwie wyczerpujące zmagania jakich może doświadczyć kobieta będąca tą kolejną i przyjmująca na siebie częściowa odpowiedzialność za dzieci współmałżonka. O ile łatwo jest stać sie mamą dla malucha, o tyle chcąc być choćby po części zastępczą matką dla nastolatki bywa katastrofalne. Tym bardziej tam, gdzie tatusiowie boja się konfrontacji i wolą ulegać emocjonalnym szantażom córek, przy okazji okazując naganę żonom. W takich wypadkach najbardziej niedojrzałym staje się sam ojciec, bo nie widzi w swoim zachowaniu zagrożenia, jakie może w końcu dosięgnąć jego córkę, ale także nie zauważa, jak bardzo rani żonę.
Bardzo emocjonująca lektura, nie tylko ze względu na samą treść ale i sposób serwowania fabuły. Pierwsza część jest opowiedziana tylko i wyłącznie z punktu Andi, nowej żony, kobiety w pełni gotowej przyjąć obowiązki matki dwóch dziewczynek. Natomiast kolejna daje spojrzenie na uczucia Emily, która to od początku nie ustaje w walce wymierzonej przeciw macosze. Zabierają głos tez Ethan i była żona Janice, dzięki czemu poznajemy różne punkty widzenia oraz odczucia ich wszystkich, co buduje pełny obraz historii.
Emily w końcu dojrzewa po bardzo trudnej przeprawie, która ostatecznie sama funduje całej rodzinie. Ale to jest akurat bardzo ważna, o ile nie najważniejsza, lekcja w jej życiu. Akceptacja jest dla człowieka istotną kwestią, a szczególnie na poziomie dojrzewania, w wieku nastu lat. Czasem przez to robi się różne dziwne, a nawet głupie rzeczy, ale na tym polega budowanie obrazu siebie samego w swoich oczach i dorastanie.
Dla mnie była to świetna lektura, choć na początku nie spodziewałam się, że będzie aż tak wciągająca. Towarzysząc bohaterom w ich zmaganiach i odczuciach bezradności na przemian z miłością w stosunkach rodzic - dziecko, silnego zranienia, braku wsparcia, ale znów gdzieś tam cały czas tlącego się uczucia miłości w relacji mąż - żona, odnosiłam wrażenie jakbym podglądała sceny z życia sąsiadów. Było to tak namacalne, jakby toczyło się tuż obok. Bardzo prawdziwe życiowe sytuacje opisane w sposób autentyczny, aż iskrzący od różnorodnych emocji.