Urodziłem się pod koniec sierpnia 1913 roku jako istota ludzka płci męskiej.
Dawno już nie czytałem książki, która byłaby tak różnorodna, tak erudycyjna, osobista i zaangażowana w to, co się działo i dzieje obecnie na świecie. Jest to zarazem powieść i rodzaj eseju, swego rodzaju pamiętnik (powieściopisarz zawsze z zasady pisze o sobie, swoich wyobrażeniach i światach, nawet jeśli korzysta z cudzych wątków) i zbiór zebranych historii, wydarzeń godnych upamiętnienia. Powieść - collage gatunkowy. "Czyste gatunki niezbyt mnie interesują. Powieść to nie Aryjczyk" (s.160) - słowami Gaustyna (od włoskiego rewolucjonisty i patrioty Garibaldiego oraz ojca kościoła i etyka św. Augustyna) - przyjaciela czy też porte parole narratora z jednego z wielu mott* poprzedzających powieść autor zapowiada swoją metodę. Powieściowy Gaustyn potrafi przenieść się fizycznie w inne czasy - opanował czas, a narrator czyni to poprzez empatię, wczuwanie się w w postaci zaludniające jego tekst. Powieść Gospodinowa jest intertekstualna, lecz w odróżnieniu od mętnych postmodernistów, uprawiających sztukę mieszania wątków dla sztuki, on zna cel i kieruje się imperatywem etycznym. Zwraca się nieraz wprost do czytelników, robiąc dygresje (Boczne korytarze opowiadanej historii) i zatrzymania (Miejsca do przystanięcia) - by nie zgubili się w labiryncie snutej opowieści. W dodatku jako człowiek, który zakosztował "dobrodziejstw" socjalizmu, jest zaszczepiony przeciwko wszelkiego rodzaju entuzjazmom zmieniania świata przez rewolucje, co (naiwnie i małodusznie, moim zdaniem) wyrzuca mu wrecenzjikolejnej jego książki Dariusz Sośnicki. Najwyraźniej ma Gospodinowi za złe, że ten zna Zbigniewa Herberta, i że bliższa mu jest raczej jego postawa, gdyż kieruje swój sceptyczny wzrok na przeszłość, miast wykazywać się optymistyczną wiarą w nadchodzącą świetlaną przyszłość, którą wszelkie rewolucje - od setek lat nadaremnie - obiecują. On raczej czeka na koniec świata, wiedząc jednak, że "koniec świata to nie koniec. Po nim musi coś ocaleć, aby mogło się zacząć od nowa". I po to trzeba gromadzić pamięć o przeszłości.
Wiem, że przeszłość jest bezpłodna niczym jałowa kobyła. Ale z tego powodu jest mi jeszcze bliższa. (s.126)
Narracja w dziewięciu częściach (pomiędzy nimi mniejsze rozdziały) kilkakroć zmienia punkt ciężkości opowieści. Jest kilka wątków. Jeden polega na odkrywczym tropieniu - w życiu rodzinnym i w kulturze - wciąż żywego dla autora wątku mitu Minotaura, który w jego interpretacji spełnia podwójną rolę: z jednej strony jest symbolem wszystkich opuszczonych i odrzuconych przez społeczność lub rodzinę ludzi, z drugiej zaś tym, co zwierzęce w ludzkim świecie, ale zwierzęce w sensie franciszkańskim - "braci naszych mniejszych", a nie w przeciwstawieniu temu, co ludzkie. Chodzi o współodczuwanie z każdą żywą, odczuwającą istotą, która jest człowiekowi etycznie równoważna, a nie ideologiczne przyznawanie jej obywatelstwa, by przejąć głos w imieniu nowego, niemego proletariatu. Tropienie to wypada przekonująco i przejmująco - autor wynajduje liczne przykłady "minotaurów" i "labiryntów" w dziejach i we współczesności. Ożywia ten mit, unaocznia go, sprawia, że staje się aktualny dla nas i nośny podobnie, jak potrafił to zrobić Grzegorz Jarzyna, realizując w Wiedniu "Medeę" Eurypidesa, gdy jego inscenizacja uobecniła - przeniosła poprzez 2500 lat - wydawałoby się dawno zdezaktualizowany dramat, nadając mu całkowicie tę samą treść w dzisiejszych realiach. To jest sztuka, która udaje się naprawdę nielicznym.
Bóg jest owadem, który na nas patrzy. Tylko to, co małe, może być wszędzie. (s.55)
Kolejny wątek, to historia własnego dorastania i zapamiętywania napotkanych postaci i sytuacji - od nieistotnych wydarzeń, klęsk rozmaitych pomysłów (kino dla biednych, rewia prezerwatyw, sejf na osobiste historie, projekcja na niebie, ogród powieści, minutowa architektura - "rzeźba lotu muchy" - ten koncept w zasadzie został już w sztuce zrealizowany). Utrwalanie tego, co ulotne, bo żywe - więc piękne. Wszystko to to element budowania przez narratora "schronu przeciwczasowego", czy też "kapsuły czasu", w której należy zgromadzić pamięć o tym, czego historia nie chce pamiętać, by dzięki temu oprzeć się jej powtarzaniu się. Dopóki pamiętasz, trzymasz przeszłość z boku. To jakbyś nocą rozpalił ognisko pośrodku lasu. Wokół przyczaiły się demony i wilki, bestie przeszłości zacieśniają krąg, ale jeszcze nie mają śmiałości się zbliżyć. Alegoria jest prosta. Dopóki płonie ogień pamięci, masz władzę. Gdy tylko zacznie dogasać, wycie stanie się głośniejsze i bestie podejdą bliżej. Wataha przeszłości. Im mniej pamięci, tym więcej przeszłości. To właśnie zadanie "strażników pamięci" - literatury, bo historia zbyt często pisana jest na polityczne zamówienie. Chodzi o historie z dzieciństwa, o lokalnych jurodiwych i szaleńców - to taka Historia powszechna tego, co się nie zdarzyło... Kapsułą czasu może być wiele rzeczy: od zamierzonych, pozostawianych w wieżach kościołów czy w fundamentach artefaktów czy rakiję zakopaną w dzień narodzin wnuka, przez przypadkowo powstałe, jak ruiny miasta (Pompeje), zakonserwowane w piśmie (heksametr, język, literatura) czy technologiczne (np. facebook, ale uwaga: im wyższa technologia, tym bardziej nieodwracalne straty). Podwątkiem zapamiętywania i budowania "nieistniejącej historii" są historie kupowane za pieniądze przez narratora od ludzi - ich historie. Zapamiętałem rozmowę z kobietą-surogatką, która rodziła ludziom dzieci za pieniądze i nie miała z tym żadnego problemu, póki nie opowiedziała (za pieniądze) swej historii. Bez historii to wszystko pozostawało jedynie interesem - stwierdza pisarz.
Opowiadanie jest częścią Sądu Ostatecznego, bo zmusza ludzi do zrozumienia. A jaki jest pożytek z rozumienia - nie wiadomo dokładnie. (s.206)
Powieść rozpoczyna się od narodzin - narodzin wielu postaci, bohaterów tejże książki (w tym samego narratora i jego dziadka) , włączywszy zwierzęta i rośliny. Wszystkie mówią w pierwszej osobie, bo autor powieści potrafi się wczuć w wiele postaci. Mówi w ich imieniu. To także wynik wyjątkowej zdolności bohatera - narratora, wyposażonego w szczególny dar empatii, jaki pozwala mu wejść w myśli napotykanych ludzi i zwierząt, śledząc ich myśli, historię życia i odczuwając ich zmysłami. Najpierw najbliższa ciału koszula - historia rodzinna, historia dziadka, który został zapomniany w młynie przez matkę. Rozpacz trzyletniego dziecka przemienia się w rozpacz Minotaura opuszczonego przez Pazyfae i zamkniętego w labiryncie, a jego rozpaczliwy płacz - w ryk byka na arenie: Mamuuu...
Potem mit przemieni to dziecko w potwora, żeby usprawiedliwić grzech jego porzucenia, grzech popełniony wobec wszystkich kolejnych dzieci, które porzucimy. (s.75)historie zawsze kończą się w jeden z dwóch możliwych sposobów - dzieckiem albo śmiercią (s.47)
Jeszcze inny, powieściowy wątek, to opowieść Szeherezady - zazwyczaj historia opowiadana jest przez tego, kto zajmuje słabszą pozycję. I może w ramach tego wątku toczy się opowieść autora o swoich miejscach zamieszkania: najpierw miasto T. i Bułgaria - "najsmutniejsze miejsce na świecie" wg amerykańskiej gazety - z jej obudowanymi szkłem balkonami blokowisk - "witrynami mizerii", potem Berlin-Schöneberg. A następnie długi spis miejsc i hoteli, które pisarz odwiedzał uciekając od melancholii swego mieszkania na rozmaite seminaria i pobyty literackie. W tym Wrocław z "płonącą jeżyną" (czyżby dzikie wino na Muzeum Narodowym?) i numerem telefonu do Agnieszki w hotelowej Biblii (Europeum? JPII?) przy "Błogosławieni, którzy się smucą...". Ładnie zapamiętane miasto. I wreszcie punkt dojścia w trakcie tych peregrynacji, osobista epifania dotycząca czasu: Zdałem sobie sprawę, po raz pierwszy z taką jasnością (jasnością styczniowego powietrza), że to, co zostaje, to nie wyjątkowe chwile, nie wydarzenia, lecz właśnie nicniedzianie się. Czas pozbawiony pretensji, by być wyjątkowym. Wspomnienie popołudni, w których nic się nie zdarzyło. Nic, poza życiem, w całej jego pełni. Delikatny zapach dymu drzewnego, krople, uczucie samotności, cisza, skrzypienie śniegu pod nogami, lekka trwoga zmierzchu, powolnego i niezmiennego. (s.282-3)
Nieznaczące i małe - tam kryje się życie, tam się gnieździ. (s.283)
* Są tu: Pessoa (vide: tytuł recenzji), Borges, Flaubert, T.S.Eliot, Hemingway i św. Augustyn
Korekta: Człowiek powinien na pewien czas zamilknąć i w pauzie, jaka się otworzy, usłyszeć głos innego opowiadacza, ryby, konika morskiego, łasicy albo bambusa...?! Bambusu!!! Niezależnie od chęci nadania cech osobowych roślinie odmiana jest jedna! Kogo (widzę)? - "bambusa" w bierniku oznacza tylko negatywne, złośliwe określenie tym mianem mieszkańca Czarnego Lądu. Notatki>> ambrazura, leczenie wrzodów żołądka przez połykanie ślimaków; Mario Puzo - Ojciec chrzestny "mityczna s. 28"; banica, giuwecz, czuszkopek - do pieczenia papryki, boza - napój; ruchy Browna; uzdrowiskoBanite; 681 r. początek bułgarskiej historii?; marica - maszyna do pisania?; bułgarskie święta: 19.02 - Lewskiego, 2.06 - Botewa, 9.09 - wcześniejsze święto - socjalistyczne?; napój Ałtaj, płyn do naczyń Wero, kasetofon, zasadowa ślina u roślinożerców?, roślina - wronie oko; zastosowanie bawolego łajna - oblepianie chaty lub ula, lek na ucho; "wielka tragedia i serial turecki"; cerkiewŚwiętych Siedmioczislenników, Borisowa Gradina, Car Oswobodziciel, cmentarz św. Mateusza na Schönebergu (obok mieszkania autora na Kreuzbergu); pisarze w Berlinie: Geo Milew (1918), Auden (1928), T.S.Eliot (po 1 książce) rosyjscy emigranci (Charlottenburg), Angelika Schrobsdorff, Arvo Pärt (Für Alina); hotel Élite z XV w. w Pradze na ul. Ostrovní 32; hotel Vesan w Rouen, zadania Tezeusza: olbrzym Kerkion, świnia w Krommyon, rozbójnik Sinis, Perifetes. Sztuka: Raymond Haims - plakaty, Arman, Daniel Spoerri, Christo - opakowywanie jako zapowiedź totalnej wyprowadzki, opuszczenia domu, apokalipsy; Terborch: Banquet Villageous. Literatura: Owidiusz - Heroidy, Metamorfozy; Hezjod - Prace i dnie; Plutarch - O jedzeniu mięsa (Kronos 2016, nr 4 (39), Moralia); Gospodinow: Ding, Kunst, Kant und Zeitgenossen, Wieser Verlag 2005; Pejo Jaworow - bułgarski symbolista; Salinger (bohater Holden Coulfield) - Buszujący w zbożu; T.S.Eliot - The Love Song, Sei Shonagon - Zapiski; Flaubert - Kuszenie św. Antoniego, Bouvard i Pécuchet; Maupassant - Uwodziciel.
Laureat Nagrody im. Jana Michalskiego Powieść, dzięki której Georgi Gospodinow znalazł się w gronie najciekawszych pisarzy współczesnej Europy Jest najpewniej rok 1925. Dwunastoletni chłopiec po ...
Świetna i bardzo wnikliwa recenzja. Mnie też ta książka zachwyciła. znalazłam tam dużo punktów wspólnych dla obu naszych krajów i moich wspomnień z dzieciństwa.
Laureat Nagrody im. Jana Michalskiego Powieść, dzięki której Georgi Gospodinow znalazł się w gronie najciekawszych pisarzy współczesnej Europy Jest najpewniej rok 1925. Dwunastoletni chłopiec po ...
Autor "Fizyki smutku" to najczęściej tłumaczony na języki obce pisarz bułgarski, którego nie interesują czyste gatunki. Jego książka to niezwykła podróż intelektualna. Napisana wspaniałym, pięknym ję...
Już dawno nikt nie zaserwował mi tak odmiennego dzieła jak zrobił to autor w "Fizyce smutku". Georgi Gospodinow jako doświadczony, bułgarski literaturoznawca w swojej książce pokazuje wszelkie możliw...
Pozostałe recenzje @tsantsara
Bolało?
Zalane deszczem dublińskie ulice w chłodny zimowy dzień nie były odpowiednim miejscem dla szwendającego się małego chłopca. Dobra opowieść zawsze zaczyna się od herba...
Mamy już sierpień, ale rano jest zimno, a w powietrzu pachnie już jesienią. To druga książka Petry Soukupovej i - podobnie jak jej debiut (w 2008 nagroda im. J. Ortena ...