„Gra o miłość” stanowi trzecią część miłosnej historii ,,Układu doskonałego” Jennifer Probst. Tym razem autorka opisuje uczuciowe perypetie Kariny Conte (najmłodszej siostry hrabiego Michaela, którego losy poznaliśmy w drugim tomie ,,Małżeńska pułapka’’) i Maximusa Graya.
Karina od najmłodszych lat skrycie durzy się Maxie, notorycznym playboy, zarazem najlepszym przyjacielu i współpracowniku starszego brata. Niestety mężczyzna traktuje ją jedynie, jako młodszą siostrę. Mija kilka lat. Panna Conte właśnie obroniła dyplom MBA renomowanej uczelni i została przyjęta na staż w Dolce Maggie, amerykańskiej firmy z branży piekarniczej należącej do jej rodziny, którą zarządza nie kto inny, jak sam Max Gray. Zaskoczony szef zauważa, że Karinia nie jest już nieśmiałą i pełną kompleksów osobą, wręcz przeciwnie. To niezwykle odważna, atrakcyjna kobieta sukcesu. Początkowo wzajemna współpraca układa się na przyjacielskiej stopie, lecz w końcu tłumione pożądanie daje o sobie znać. Co z tego dalej wyniknie? Czy Karina zdecyduje się na niezobowiązujący romans z przyjacielem z dzieciństwa? A może życie napisze dla niej całkiem inny scenariusz?
Kolejny raz dostałam ciekawy, ekscytujący, wybuchowy romans pełen romantyzmu, emocji i wzruszeń. Fabuła bynajmniej jest przewidywalna i nadal powiela pewne schematy z poprzednich części, mimo to śledzi się ją z żywym zainteresowaniem. Duża w tym zasługa lekkiego pióra autorki, która nie sili się na jakieś wyszukane frazesy. Bez zbędnych słów potrafi stworzyć gorącą atmosferę i umiejętnie podnieść napięcie. Niemal czuć w powietrzu intensywne iskrzenie między głównymi bohaterami. Narracja prowadzona jest z punktu widzenia Kariny i Maxa, dzięki czemu możemy bliżej poznać ich myśli, uczucia, wszelkie rozterki czy wątpliwości oraz spróbujemy lepiej zrozumieć ich nietypowe metody postępowania w danej sytuacji. Akcja toczy się jak latawiec na wietrze, niemal cały czas szybuje w górze. Sceny erotyczne są dość śmiałe, pikantne i zmysłowe, jednocześnie na granicy dobrego smaku. Bohaterowie są najmocniejszym punktem tej książki. Wyraziści, naturalni, barwni, pełni wewnętrznej sprzeczności. Max to bezwzględny kobieciarz. Płeć piękną traktuje jak potencjalną zdobycz, cynicznie wykorzystując do swoich celów. W rzeczywistości posiada w sobie duże pokłady miłości, lecz boi się ją komukolwiek ofiarować. W przeszłości przeżył bolesną traumę, dlatego narzucił sobie mnóstwo surowych zasad i ograniczeń, żeby nie popełnić takiego samego błędu i nie utracić honoru, jednakże pojawienie się Kariny burzy spokój jego ducha. Za wszelką cenę walczy z własnym pożądaniem, chociaż nie jest wcale to takie proste. Najmłodsza panna Conte wyzbyła się dawnych skrupułów i teraz odważnie pokazuje swoje najlepsze kobiece atuty. Wie, że w tej grze o miłość stawka jest bardzo wysoka i nie warto kierować się zasadą fair play. Czasami irytowało mnie jej zachowanie. Nie bacząc na nic zamierzała oddać swoje dziewictwo pierwszemu lepszemu, byle tylko pokazać Maxowi, co najlepszego traci. Widocznie taka była koncepcja autorki, aby pokazać, że człowiek jest tylko człowiekiem. Gdy w grę wchodzą uczucia, serce przegrywa z rozsądkiem.
Dzięki tej książce na chwilę oderwałam się od monotonii i rutyny dnia codziennego. To lekka, namiętna opowieść miłosna, która porywa, bawi, wzrusza oraz skłania do refleksji nad wartością, jaką jest przyjaźń, miłość i rodzina. Jennifer Probst umiejętnie uświadamia, że zawsze trzeba mieć nadzieję, wierzyć w siebie i kochać to, co się robi. Nie wolno zamykać się we własnym cierpieniu użalając się nad losem. Należy wziąć się w garść i zacząć działać! Wtedy osiągniemy pełnię szczęścia. Jeśli ktoś nie czytał poprzednich części serii, polecam zacząć od początku. Co prawda w każdym tomie jest inna historia, ale w pewien sposób łączy się z pozostałymi. Myślę, że ,,Gra o miłość’’ zainteresuje nie tylko fanów autorki, ale wszystkich wielbicieli gatunku. Zapraszam.