Christina Lauren to duet, na który od pewnego czasu stawiam już w ciemno. Ich książki zawsze mnie lekko rozbrajają, zapewniają dobrą rozrywkę, poprawiają nastrój. W te jeszcze zimowe i dość ponure dni zdecydowałam się właśnie na lekturę ich kolejnej książki. Miłość… to tylko jedno słowo, ale jak wiele może wyrazić, jak dużo ma znaczeń, jakie zmiany w naszym życiu wprowadza, te dobre, jak i złe...
Macy Sorensen jest młodą lekarką. Pracuje ciężko na oddziale pediatrii, w miejscu, od którego większość kobiet z takim wykształceniem stroni, na dziecięcej intensywnej terapii. To trudna, ciężka i wyczerpująca praca, ale Macy potrzebuje jej jak tlenu. Może choć na paręnaście godzin przestać myśleć o pewnym zdarzeniu sprzed jedenastu lat. Po dyżurach wraca do domu, w którym pomieszkuje ze starszym, bogatym mężczyzną i jego córeczką. Spożywają razem posiłki, oglądają telewizję, chodzą na spacery, dzielą łoże i planują ślub, ale czy cokolwiek tak naprawdę ich łączy? Kobieta wciąż ma zamknięte serce, a Sean nie stara się zrobić nic, by to zmienić. Gdy pewnego dnia przypadkowo Macy spotyka pierwszą prawdziwą miłość sprzed dekady, wszystko wraca do niej jak bumerang. Spotkanie oko w oko z Elliotem powoduje, że musi zrewidować swoje życiowe plany, marzenia i starać się stawić czoła przeszłości, a może i zawalczyć o szczęście…
Czy Macy i Elliot wytłumaczą sobie zaszłości?
Czy zdołają sobie wybaczyć? Jak oboje odczują zderzenie z nową rzeczywistością?
Miłość i inne słowa to historia, która toczy się tak, jak lubię, czyli na dwóch płaszczyznach czasowych: Wtedy i Teraz. Dzięki temu mogłam zanurzyć się w świecie Macy, poznać ją od podszewki, podążać za jej tokiem myślenia, śledzić rozwój sytuacji. Tym razem duet Christina Lauren przeszedł sam siebie, naprawdę w pełni zaangażowałam się w historię, czułam, jakbym sama ją przeżywała, kibicowałam Macy i kilka razy uroniłam łzy wzruszenia. Nawet więcej niż kilka, bo w pewnym momencie płakałam jak bóbr. Duet więc zdobył moje serce już na amen. Wspięły się na wyżyny, w piękny sposób opisując nieśmiałą przyjaźń opartą na podobnych zainteresowaniach, która powoli, powoli wraz z wiekiem, bagażem doświadczeń przeobrażała się we wzajemne zafascynowanie, a później w naturalny sposób w wielką miłość.
Czy jedno wydarzenie jest w stanie przekreślić pokrewieństwo dusz i umysłów?
Czy można sobie wszystko wybaczyć? Ile słów potrzeba, by zagoić dawne rany i uciszyć wyrzuty sumienia?
Uważam, że to jest najlepsza powieść przyjaciółek – bardzo dojrzała. Nie czułam po niej niedosytu. Pełno w niej było miłości do książek, wzajemnej tolerancji, przyjaźni, która ciągnie w górę. Zmuszająca do refleksji. Ciepła, pozornie prosta, ale niebanalna i na wskroś przejmująca.
Chcecie, aby lektura Was otuliła jak ciepły koc?
Rozgrzała jak ciepła herbata lub gorąca czekolada?
Chcecie, by świat wokół Was choć przez moment wydawał się wspaniały a problemy nieistotne?
Sięgnijcie po Miłość i inne słowa, a przez długi czas będziecie w dobrym nastroju.
„-Ulubione słowo?
- Ty”.
Za możliwość zapoznania się z treścią książki dziękuję PORADNI K.