Kolejna książka z cyklu pisanego przez Knausgårda dla nowo narodzonej córki. Sięgnąłem nią z pewną obawą, bo poprzednia pozycja z tego cyklu, 'Jesień', mocno mnie rozczarowała. Na szczęście ten tom bardzo się różni od 'Jesieni', pisany jest bowiem do dziecka, które jest już na świecie. To rzecz zbliżona w duchu do 'Mojej walki', opisuje bowiem Knausgård szczegółowo swoje życie z trzymiesięcznym niemowlakiem (matka jest w szpitalu). Dla mnie najważniejsze w książce jest pokazanie, czym jest miłość rodzicielska, czym jest szczęście posiadania dziecka. To jedno z tych doświadczeń, które bardzo trudno pojąć, jeśli się go nie przeżyło osobiście. Pomóc w tym może dobra sztuka, film czy literatura i tak jest właśnie z tą książką. Tu kluczowy i niezbędny jest bardzo długi cytat:
„Jestem Twoim ojcem. Znasz moją twarz, mój głos i sposób, w jaki trzymam Cię na rękach, ale poza tym mogę być dla Ciebie kimkolwiek, wypełniony czymkolwiek. Mój własny ojciec, Twój dziadek, który już nie żyje, spędził ostatnie lata ze swoją matką i ich wspólne życie stanowiło gehennę. Ojciec był alkoholikiem w stanie regresji, nie potrafił niczego odpierać, wszystko wypuścił z rąk, tylko siedział i pił. Nie bez znaczenia jest fakt, że robił to u swojej matki. To ona go urodziła, opiekowała się nim, nosiła, karmiła, dbała o to, żeby miał ciepło i sucho. Więź, która powstała między nimi, nigdy nie została przerwana. Próbował to zrobić, wiem o tym, ale nigdy mu się to nie udało. Dlatego tam był. Tam mógł się stoczyć. Bez względu na to, jak bardzo to było skarłowaciałe, jak ohydne, była tam również miłość. Gdzieś tam, głęboko ukryta, znajdowała się miłość, bezinteresowna miłość.
Nie miałem wtedy jeszcze dzieci, więc tego nie rozumiałem. Widziałem tylko ohydę, zniewolenie, regres. Teraz to rozumiem. Miłość to bezmiar; większa jej część jest ulotna, związana z tym, co się aktualnie dzieje, z tym, co przychodzi i odchodzi, z tym, co najpierw nas wypełnia, a następnie opróżnia, ale bezinteresowna miłość jest stała, tli się przez całe życie. Chcę, żebyś wiedziała, że urodziłaś się w takiej właśnie miłości i że będzie Cię ona otaczać bez względu na wszystko, dopóki my, Twoi rodzice, będziemy żyć.
Może się zdarzyć, że nie będziesz jej chciała. Może się zdarzyć, że odwrócisz się do niej plecami. I pewnego dnia zrozumiesz, że to nic, że to niczego nie zmienia, że bezinteresowna miłość jest jedyną miłością, która nie zniewala, lecz czyni wolnym.”
Jest to jeden z najpiękniejszych opisów miłości rodzicielskiej w literaturze.
A przy okazji dostajemy w książce typowo knausgårdowskie życiopisanie, znane z 'Mojej walki', które mnie zawsze zachwyca, jego oko dla szczegółu, wrażliwość porażają. Wiele tam poezji prozą, pięknie opisuje Knausgård zachwyt nad światem, cud natury, która nas otacza. Czasami zbytnio filozofuje, zdarza się, że sadzi banały, ale częściej wzrusza. Piękna książka.