Zjawisko poliamorii wzbudza współcześnie wiele emocji. To świadome odchylenie od standardów życia i nieodparta chęć posiadania wielu związków w tym samym czasie. Zdaniem poliamorystów taka różnorodność niezwykle wzbogaca życie. Jak się okazuje, może być ona także przyczynkiem do wyjątkowo brutalnej zbrodni...
W pewnym pomniejszym warszawskim lesie zostają znalezione zwłoki młodej kobiety. Ofiara była niezwykle utalentowana, jednak deklarowała się jako poliamorystka. Według ustaleń śledczych tej wyjątkowo brutalnej zbrodni o nieznanym motywie mogła dokonać jedynie osoba, która wpadła w nie dający się poskromić szał. Z niego z kolei narodziła się nienawiść. Do kogo była skierowana? Czy talent ofiary mógł stanowić dla kogoś zagrożenie? Czy motywem zbrodni była jej odmienna miłość, którą wyznawała? Czy może w Warszawie grasuje szaleniec owładnięty rządzą swoich popędów? Tutaj nic nie jest takie, jak mogłoby pozornie wyglądać.
Książka to co prawda bezpośrednia kontynuacja wydanej ponad rok temu „Pchły”, jednak można czytać ją niezależnie. Nie ma tutaj żadnych spoilerów. W tym tomie drogi głównych bohaterów rozejdą się z uwagi na dwa prowadzone śledztwa. On zostanie oddelegowany na urlop, ale nawet na nim nie zamierza odpoczywać i angażuje się w swoje prywatne dochodzenie w sprawie pedofilii. Ona zaś zajmie się odnalezieniem mordercy gwiazdy polskiej sceny operowej o kontrowersyjnym stylu życia. Wydaje się, że te dwa śledztwa nie mają ze sobą punktu wspólnego. Czy aby na pewno? Kolejnych kroków mordercy nikt nie jest w stanie przewidzieć.
Podczas lektury należy zwrócić uwagę na konstrukcję samej intrygi kryminalnej. Na początku akcja książki jest niespieszna. Dopiero od pewnego momentu nabiera tempa, wraz z upływem stron i rozwojem kolejnych wydarzeń. Główni bohaterowie również zostali wyraziście nakreśleni. Ich drugie imiona to determinacja i trzeźwość umysłu. Da się ich polubić dzięki tym cechom charakteru.
Kolejnym interesującym elementem książki jest pewne novum pod względem motywów literackich. Wyjadacze gatunku są już z pewnością znudzeni schematycznością wszystkich fabuł. Autorka jakby o tym wiedziała, gdyż wyszła Czytelnikowi naprzeciw. Wplotła w fabułę motyw, który do tej pory prawdopodobnie nie pojawił się wcześniej w literaturze - mowa o poliamorii. To styl życia mało popularny, jednak wzbudzający niemałe kontrowersje, wprawiający w dezorientację. Człowiek dysponuje dwoma potężnymi narzędziami, które zasadniczo odróżniają go, nawet ewolucyjnie, od zwierząt: rozumem i wolną wolą. Czy wobec tego ktokolwiek ma prawo takiej osobie narzucać, jak powinna żyć, kogo kochać? Jeśli nie ma z jej strony odwetu - trzeba to zaakceptować. Nie istnieje opcja zaprogramowania człowieka tak, aby uszczęśliwił cały świat. Pisarka nie boi się poruszać kontrowersyjnych tematów. Za tę odwagę należą jej się słowa uznania.
„Potwory” Anny Potyry to bez wątpienia godna kontynuacja kryminalnego debiutu autorki. Konceptem zawiesiła poprzeczkę bardzo, bardzo wysoko. Udowodniła tym samym, że twórcom kryminałów wcale nie brakuje pomysłów fabularnych. Tajemnice, brutalność i kontrowersyjne tematy - tego, w wielkim skrócie, można spodziewać się, sięgając po książkę. Tendencja wzrostowa w przypadku tytułów spod pióra tej autorki jest jak najbardziej zauważalna.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.