Siły ciemności zaczynają przejmować władzę nad światem, czego wyrazem są konflikty, kataklizmy, terroryzm, morderstwa i wszelkie nieszczęścia dotykające ludzkość. Aby nieco ludzi podratować i naprowadzić ich z powrotem na drogę wzajemnej pomocy, akceptacji i bycia dla siebie dobrymi, Bóg wysyła na Ziemię swoje anioły. Ukryte pod postacią ludzi, działają w różnych miejscach na świecie, dając dobry przykład i walcząc z siłami ciemności.
Podobna misja przypada w udziale Gabrielowi, Ivy i Bethany, którzy trafiają do położonego nad morzem miasteczka Venus Cove. Archanioł Gabriel i Ivy, która jest serafinem to doświadczone anioły, które wiele razy już wykonywały na Ziemi różne zadania, dlatego zdziwieni są wyborem Bethany, która pierwszy raz przybiera postać człowieka, jest wręcz anielskim niemowlęciem i na dokładkę ma w sobie o wiele więcej cech ludzkich niż jej towarzysze.
Po zaaklimatyzowaniu się w człowieczym świecie nasi aniołowie zabierają się do pracy. Jak wiadomo świat najlepiej się naprawia przez kształtowanie charakterów dzieci i młodzieży – dlatego głównym obszarem działania niebiańskich istot staje się szkoła. Gabriel zatrudnia się jako nauczyciel muzyki, natomiast Bethany dołącza do grona uczniów.
Nasza mała anielica dość szybko nawiązuje przyjaźń z Molly, która wprowadza ją w szkolne życie. Bethany zaczyna się też interesować (z wzajemnością) przedstawiciel płci przeciwnej – uprzejmy, lecz zdystansowany Xavier.
Anielica jest coraz bardziej rozdarta pomiędzy swoją misją, poczuciem obowiązku i miłością do rodzeństwa a rosnącymi w niej ludzkimi pragnieniami.
Czy Bethany będzie miała wystarczająco siły, by zrezygnować z miłości i skupić się na misji? Co powie Niebo, jeśli anielica zwiąże się z człowiekiem i zdradzi mu swą tajemnicę?
Chciałam przeczytać „Blask” od czasu, gdy kilka lat temu ujrzałam go w księgarni po raz pierwszy. Prawdopodobnie wówczas podobałby mi się o wiele bardziej. Jednak tym razem nie miałam zbyt wysokich wymagań, bo co tu dużo mówić – wiedziałam, że będzie to bardziej historia miłosna niż historia anielska.
Na początku zacznę może od przedstawienia bohaterów.
Nasza anielska trójka jest oczywiście niesamowicie piękna i zwraca uwagę całego miasta. Płeć żeńska ślini się na widok Gabriela, męska – Ivy, a Bethany zwraca uwagę kolegów w szkole (chociaż nie aż tak bardzo). Urodowe idealizowanie wybaczamy, bo to w końcu aniołowie, więc wiadomo, odróżniają się. Moim ulubieńcem z anielskiej paczki został Gabriel. Chociaż ja bym mu dodała więcej wyniosłości.
Nasza główna bohaterka, Bethany, wykazuje się momentami niesamowitą głupotą. Jako anioł (nawet młody) powinna być mądrzejsza i bardziej rozsądna.
Twoja przyjaciółka została porwana przez demona i jego bandę, a twój brat archanioł musi się porozumieć z Niebem w sprawie walki z nim? Przecież lepiej będzie, jeśli sama stawisz mu czoła! To nic, że jesteś za słaba. Najwyżej cię zabije lub porwie.
Nagroda za najgłupsze zachowanie bohatera literackiego ląduje w tym roku u Bethany Church.
Główny Przystojniak, czyli Xavier Woods ma wszystko, co trzeba. Jest sportowcem, wszyscy go lubią, dziewczyny na niego lecą, ma za sobą druzgocące przeżycie. Ale wzbudził moją sympatię. Xavier to w zasadzie świetny facet. Jest zabawny, odpowiedzialny i potrafi zatroszczyć się o dziewczynę. Powiew normalności. Bardzo naturalna postać.
Główny Czarny Charakter pojawia się dopiero na końcu i tak trochę na odwal się. W drugim tomie pewnie będzie go więcej, ale średnio mnie to cieszy, bo nie bardzo lubię tę postać.
Co do samej historii – jest ona jak anielski lot. Raz leci w górę – i robi się ciekawie – aby po chwili poszybować w dół – i robi się nudno. Osobiście wolałabym, aby historia koncentrowała się na misji nowych aniołów – chciałam walki!
Autorka wolała skupić się na miłości i życiu Bethany jako nastolatki. Ok. To jej koncepcja.
Którą (nawiasem mówiąc) rozumiem. Alexandra Adornetto jest mniej więcej w moim wieku – była nastolatką, gdy napisała „Blask”. W tamtym czasie ja również lubiłam historie, które opierały się na miłości – bardziej niż teraz.
Brakowało mi rozwinięcia wątku anioła w ludzkim świecie. Supernatural niejako nauczyło mnie, że z takiej konfrontacji może wyniknąć wiele zabawnych sytuacji, a tu zostało to ledwie liźnięte.
„Blask” książką idealną nie jest, ale czytało mi się ją świetnie (mimo tych nudnych momentów). Historia w jakiś sposób przyciągała mnie do siebie i sprawiała, że sięgałam po nią niemal w każdej wolnej chwili, a gdy skończyłam, mówiłam sobie, że mogłam zakupić również drugi tom.
Cykl dokończę na pewno.