Powieść prawdziwa i trudna…
Książka, która porusza tematy na stałe obecne w naszym życiu. Autorka nie boi się dotknąć najczulszych miejsc, niezabliźnionych ran, rozgrywających się wciąż na nowo dramatów. Poznajemy wiele ludzkich historii, różne twarze tych samych postaci, bo tak naprawdę człowiek nigdy nie wie, jak się zachowa aż do momentu, gdy znajdzie się w tej konkretnej sytuacji. Różne oblicza ma życie. W domach i na ulicach kryje się jeszcze wiele niedokończonych powieści…
Spotykają się niespodziewanie, zupełnie przypadkowo, z ogłoszenia. Ona i on całkowicie różni, żyjący jakby w dwóch równoległych światach. A jednak ich drogi się splatają… Na krótko… Ona otwarta na świat i ludzi, kolorowa, pełna życia oraz pozytywnej energii. On nieco nudny, trochę zrzędliwy, taki jakby prozaiczny, czarno- biały. A jednak… Zaiskrzyło… Spotkali się i już nie wyobrażali sobie życia bez siebie. Choć to właśnie rozłąka była cechą ich związku.
Jednak życie- jak wiadomo- ma swój własny. On musi odejść. Nie ma wyjścia. W tę drogę musi wyruszyć sam. Ona zostaje. Jeszcze nie czuje, że została sama, jeszcze nie wie… Każde z nich doświadcza miłości mocno zabarwionej bólem, tęsknotą i samotnością, która w duszy wypala bolącą ranę.
On skoncentrowany na karierze, zapracowany, ma mało czasu… Jego życie to nie maraton, lecz sprint. Nie chce tego… Przystaje tuż przed metą- dosłownie na chwilę. Zatrzymuje się, by poczuć życie, zapamiętać refleksy słońca na twarzy, powiew wiatru, kolor nieba. Zmienia perspektywę patrzenia na świat i ludzi, poznaje siebie, porządkuje swoje uczucia, rozlicza przeszłość. Wydaje się szczęśliwy, jakąś tragiczną odmianą szczęścia…
Ona stara się dostrzegać pozytywną stronę tego, co ją spotyka. Mimo trudnych doświadczeń chce się starać- dla siebie i dla innych. Jej życie nosi znamiona straty. Wielokrotnie została już sama. To właśnie z tego poczucia osamotnienia i porzucenia musi się wyzwolić. A jest to długotrwały i złożony proces. By żyć dalej, musi pokonać tę największą stratę. Jej serce na nowo potrzebuje „obecności”. To właśnie największa tajemnica miłości. Czasem trzeba pozwolić odejść, by otworzyć się na nowe. Nie tak łatwe jest jednak pożegnanie…
Tyle o wątku głównym- streszczenia nie będzie, bo każdy ma prawo do indywidualnego zanurzenia się tej historii.
Książka ta to wielowątkowa powieść o ludzkim życiu. Bohaterowie zaznali wiele złego, ale właśnie to pozwoliło im się otworzyć na dobro, które też musieli nauczyć się przyjmować. Postaci poznajemy przez pryzmat ich doświadczeń. Mamy więc matkę, która straciła dziecko, ojca, który nie obronił swej córki przed krzywdą. Męża uwikłanego w romans, żonę zdradzaną i bitą. Dzieci porzucone w „bidulu”, bo dla rodziców alkohol był ważniejszy. Biznesmena, który z dnia na dzień wylądował na ulicy. Ludzi, którzy sens swojego życia widzieli w pomaganiu tym, z którymi los obszedł się brutalnie. Chorych, którzy muszą zmierzyć się z nieuniknionym.
Ciężar całej historii spoczywa na barkach jednego człowieka- Benedykta. To on zjawia się znikąd jako orędownik nadziei wszędzie tam, gdzie zaczyna jej brakować. Jego postępowanie jest klamrą łączącą wszystkie skomplikowane historie bohaterów. Współtowarzyszenie im w trudnych, a zarazem kluczowych momentach ich życia doprowadza go do… celu, pozwala doświadczyć cudu pojednania.
Wszystko otulone jest jakby miękką watą atmosferą kolejnych Świąt Bożego Narodzenia. To świąteczny klimat nieco rozciera ostrość poruszanych problemów; sprawia, że w porażone tragedią serca wlewa się odrobina otuchy…
Powieść o pożegnaniu oraz o tym, że zawsze i w różnych aspektach nad śmierć potężna jest miłość (Pnp 8)…