Już od jakiegoś czasu miałam ochotę na jakąś brutalną, mroczną, mocno "fantastyczną" fantastykę. "Badacz Potworów" od dawna zerkał na mnie z półki księgarni, w której pracuje, ale zawsze były ciekawsze nowości, a tu w dodatku okładka mało ciekawa, na książce napis "14+", więc spodziewałam się nie najlepszej młodzieżowej fantasy. No, ale księgarnię nam zamknęli, nowości nie przychodziły i dałam się skusić opisowi, obiecującemu brutalne potwory...
Pierwszego potwora mamy już na początku książki, to, plus usunięcie jego płodu z ciała młodej, martwej dziewczyny sprawia, że nie mogę się zgodzić z zaklasyfikowaniem tej książki jako literatury dla dzieci! Nad młodzieżą też bym się trochę wahała, ale to już prędzej.
Historia dzieje się w Ameryce w 19tym wieku. Uważam, że pod względem stylu autor utrafił idealnie. Mamy tu bogate opisy rozterek moralnych i przeżyć bohaterów. Równie bogate opisy otoczenia. Do tego język właściwy dla tego okresu. Dla mnie opisy nie problem, bo lubię kiedy jest ich dużo. Mniej cierpliwe osoby może to znużyć, ale część opisów można po prostu przeskoczyć. Jednak dzięki nim doskonale poznajemy głównych bohaterów- sympatycznego, dwunastolatka, Willa Henrego, sierotę, który jest asystentem monstrumologa, jednocześnie poza swoim mistrzem nie ma nikogo bliskiego. Doktora Warthropa- trochę mrukliwego, ekscentrycznego, ale i haryzmatycznego doktora monstrumologii, człowieka z jednej strony dziwnego, a jednak nie da się go nie lubić, oraz jego znajomego doktora Kearnsa, który jest postacią tak irytującą, jak dziwną. No i mamy gwiazdę całej historii: antropofagi! Są to drapieżniki dwunożne, trochę podobne do ludzi, różni je od nas wzrost- ponad 2 metry, masywniejsza budowa ciała, no i może jeszcze to, że nie mają głów. Ich oczy umieszczone są na ramionach, paszcze- wypełnienie trzema rzędami ostrych zębów- na brzuchach. Antropofagi żywią się tylko jednym rodzajem mięsa- mięsem ludzkim. Tu po raz kolejny muszę pochwalić autora za udane opisy- nie dość, że przedstawił bestie w bardzo plastyczny sposób, w dodatku stworzył im historię, rytuały, sposób działania, charakter. Miałam wrażenie, że czytam o prawdziwym, zbadanym gatunku.
Antropofagi występują tylko w Afryce, czasem można je spotkać na Madagaskarze, a tu raptem zaczęły pojawiać się na cmentarzu przy spokojnym, amerykańskim miasteczku. Whartop z towarzyszami musi zbadać tę sprawę i pozbyć się potworów zanim one pozbędą się wszystkich mieszkańców miasteczka.
Akcja toczy się wartko, leje się dużo krwi, flaki są rozwleczone po okolicy. Tyle dla wielbicieli mocnych wrażeń. Jest jednak druga strona medalu- mamy tu też rozważania natury filozoficznej- czy więcej jest potwora w bestii, która zabija by żyć, czy w człowieku, który krzywdzi innych? Czy więcej zła czyni nam drapieżny lew, czy pasożyty, które zjadają ludzi za życia? Oraz inne rozważania natury moralnej oraz emocjonalnej.
Może nie jest to literatura wysokich lotów, ale "Badacza potworów" naprawdę dobrze i przyjemnie się czyta, dlatego,mimo, że mam już dostęp do nowości, w pierwszej kolejności czeka mnie lektura "Klątwy Wendigo".