Książka otrzymana z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl
"Mielizna przeszłości" to pierwsza książka autorstwa Magdaleny Artomskiej-Białebrzeskiej, po jaką miałam okazję sięgnąć. Wprawdzie ani opis książki, ani okładka mnie jakoś specjalnie nie porwały, ale postanowiłam dać jej szansę. Czy zatem czas przeznaczony na jej przeczytanie, nie okazał się zmarnowany?
Sebastiana to wyrachowany biznesmen, dla którego liczy się tylko kariera. Mężczyzna pnie się po korporacyjnej drabinie, nie zważając na to, ile osób skrzywdzi swoim postępowaniem. W jego życiu nie brakuje ciemnych interesów, pogardy dla innych, alkoholu i pięknych, chętnych kobiet, z którymi zdradza swoją narzeczoną — Julię. Wydawałoby się, że Sebastian jest królem życia, jednak wszystko zmienia się w momencie, gdy mężczyzna ulega poważnemu wypadkowi. Gdy nad mężczyzną krąży widmo kalectwa, okazuje się, że nikogo z jego otoczenia nie interesuje jego stan. Samotność i przedłużający się pobyt w szpitalu stają się dla niego okazją do przemyśleń i szczerego rozliczenia z dotychczasowym życiem, które wiódł w stolicy. Jedyną osobą, która obchodzi los mężczyzny, jest pielęgniarka, która udzieliła mu pomocy na miejscu wypadku.
Marta to kobieta, której życie nie oszczędzało. Nie dość, że musi borykać się z problemami finansowymi, które zmusiły ją do pracy na trzech etatach, to w dodatku musi znosić męża alkoholika, który coraz częściej podnosi na nią rękę. Znajomość z Sebastianem pozwala jej uwierzyć, że jej życie może ulec zmianie, a ona, mimo że zbliża się już do czterdziestki, może jeszcze zaznać odrobiny szczęścia i radości. Jednak, czy w rzeczywistości dwoje ludzi z tak różnych światów może połączyć coś więcej niż tylko przyjaźń?
Muszę przyznać, że po przeczytaniu pierwszego rozdziału, który jest niezwykle długi, bo ma aż 78 stron, miałam taki moment, żeby porzucić czytanie tej książki. Dlaczego? Miałam wrażenie, że w życiu głównych bohaterów brakuje już tylko meteorytu, który niespodziewanie postanowi spaść im pod nogi. Czułam się przytłoczona ilością tragedii, złych wyborów, czy perypetii życiowych, które zwaliły się zarówno na barki Marty, jak i Sebastiana. Postanowiłam jednak się nie zrażać i czytać dalej. I muszę przyznać, że była to dobra decyzja. W miarę upływu czasu historia zaczęła mnie ciekawić i intrygować, bowiem zaczęłam odkrywać to, na co autorka faktycznie chciała zwrócić uwagę czytelnika.
"Mielizna przeszłości" nie okazała się zatem zwykłym romansem, a historią o tym, jak niektóre wydarzenia potrafią wpłynąć na człowieka i pchnąć go do tego, by dokonał diametralnych zmian w swoim życiu. Autorka skupiła się na pokazaniu różnic między życiem Marty, a Sebastiana. Tym, jak żyje się w małych społecznościach, gdzie każdy, każdego zna i każdemu patrzy na ręce, gdzie ludzie żyją w przeświadczeniu, że jak się komuś ślubowało, to trzeba z nim żyć aż do grobowej deski, nieważne czy małżonek się nad tobą znęca, czy nie, a życiem w metropolii, gdzie człowiek bierze udział w wyścigu szczurów, gdzie pracoholizm, bezwzględność i brak skrupułów są na porządku dziennym, a gdzie człowiek doprowadzony do ruiny, nie może liczyć na niczyją pomoc.
Spodobało mi się również, że autorka wplotła w historię wątek detektywistyczny. Gdy Marta otrzymała w prezencie od Sebastiana kurs, o którym zawsze marzyła, postanowiła przyjąć go z nieukrywaną radością. Dzięki wiedzy, którą przyswoiła, zdobyła się na odwagę i podjęła się rozwiązania zagadki z przeszłości, która dotyczyła odsiadki jej ojca. Czy to, co odkryła, będzie miało istotny wpływ na jej dalsze życie? I czy pojawienie się Sebastiana było w rzeczywistości zagrywką przewrotnego losu? Odpowiedzi na te oraz inne nurtujące Was pytania otrzymacie, sięgając po najnowszą powieść Magdaleny Artomskiej-Białobrzeskiej, do której lektury, mimo trudnego początku, serdecznie Was namawiam.