To saga rodzinna, opisująca dzieje rodziny na przestrzeni trzech pokoleń. Pełna dramatycznych wydarzeń, nieprzemyślanych decyzji i tkwieniu w tych raz powziętych, a także niedopowiedzeń, tajemnic, bólu, tęsknoty, no i oczywiście znalezieniu swojego miejsca w świecie, co nie jest łatwe zwłaszcza dla najmłodszej z bohaterek, o smutku, odrzuceniu, wyobcowaniu, zamknięciu się w akcie buntu na realia, w których przyszło żyć, a także o tym, jak wojna wpływa na całe życie bohaterów, jak ich zmienia.
Początkowo trochę ciężko się odnaleźć w wątkach, i historiach narratorów, ale im dalej, tym więcej się dowiadujemy, tym samym układanka zaczyna składać się w zgrabną całość. Nie do końca rozumiem niektóre z zachowań poszczególnych bohaterów, toteż żaden z nich mnie jakoś wybitnie nie urzekł. Zakończenie również mnie zdziwiło, co muszę przyznać, do tego pozostaje otwarte. Poznajemy dokładne losy postaci od dzieciństwa, to nie uzyskujemy informacji, jak ich losy potoczą się dalej, akcja się urywa. Ja jednak wolę konkrety.
Książkę można interpretować na różne sposoby jest wielowymiarowa, porusza wiele tematów. Znajdziemy w niej kolonializm, powstanie Sipajów, w odpowiedzi na brytyjskie rządy, masakrę w Kanpurze z 1857, gdzie wypływa też kwestia podejścia do innych nacji, autorka skupiła się tutaj, by nakreślić nastroje jakie panowały pomiędzy lokalną ludnością a kolonizatorami, w jaki sposób traktowano ciemiężonych tubylców, jak i odwrotnie, ich stosunek do białych.
W ogóle temat nienawiści jest tu bogaty, np nietolerancji tak silnej, że aż niewyobrażalnej (postać Rebeki i potworne rzeczy, jakich się dopuszczała ze strachu przed "kapką ciemnej krwi" najmroczniejsza postać i najmniej sympatyczna, by nie powiedzieć "pusta". Nie mogła uciec przed tym, czego najbardziej się bała. Innym przykładem, mniej drastycznym jest Ciotka Mina, która przejęła opieką nad Lily, chciała wyprzeć z dziewczynki wszystko, co indyjskie, a z czym tak naprawdę ona sama się utożsamiała, gdyż tam dorastała. Skoro już jestem przy Lily, to pech, jaki miała w życiu, nagromadzenie wszelkiego zła, które ją spotkało, to chyba nieco za dużo jak na jedną postać... Jest to powieść o tęsknocie i to na wielu płaszczyznach, przynależności, rodzinnych sekretach, które niczym "trup wypadający z szafy", domagają się rozwikłania, bo w końcu to "prawda was wyzwoli"...
Z pewnością przypadnie do gustu osobom, które lubią wojenne klimaty, tłem są prawdziwe wydarzenia historyczne, które miały miejsce. Ponadto to saga rodzinna, więc również dla fanów tego typu książek. Generalnie tak, wiadomo, ile ludzi tyle gustów, z pewnością znajdą się czytelnicy, którym lektura obyczajowa bardzo przypadnie do gustu, nie mam wątpliwości. Jeśli o mnie chodzi, to nie żałuję, że ją przeczytałam, bo to całkiem dobra książka, tyle, że nie do końca spotyka się z tym, co lubię w książkach najbardziej.
Okładka jest boska, i bardzo bogato zdobiona, nie tylko z wierzchu ale i na skrzydełkach, a także na wnętrzu okładki. Niejako odzwierciedla złożoność fabuły.
To niezła książka, aczkolwiek aż tak mnie nie porwała. Czytałam ją długo, ale tylko ze względu na kompletny brak czasu bo generalnie szybko się ją czyta. Bardzo ciekawym pomysłem jest forma narracji, mamy tu listy pisane przez Cecily do siostry Miny, dzienniki jej syna a ojca Lily, najważniejszej postaci- no i tutaj mamy do czynienia z tradycyjną narracją.