Zasada kopernikańska, czyli strącenie nas z piedestału ku miejscu pośledniemu – na margines galaktyki w niezbyt wyjątkowym rejonie Wszechświata, do Układu Słonecznego w roli orbitującej małej planetki wokół przeciętnej gwiazdy - to w zasadzie dominujący koncept naukowego myślenia o kontekście człowieka wobec całej reszty. Jednak od kilku stuleci jednocześnie nauki zbierają fakty sugerujące istnienie zawiłych procesów i koincydencji, które życie ziemskie miałyby stawiać w roli fenomenu. Wszystkie nauki przyrodnicze z jednej strony zakładają uniwersalność mechanizmów, które badają, z drugiej ich reprezentanci wpadają w zdumienie, jak subtelnie procesy – od kosmologicznych poprzez świat biologiczny, po energetyczne uwarunkowania chemii i fizyki atomów – sprzęgają się w relacjach sugerujących brak przypadku, czyli wyjątkowość życia i nas samych. To z kolei doprowadziło m.in. do zasady antropicznej, która emocjonalnie stara się wyjaśnić tę dychotomię. „Kompleks Kopernika. Kosmiczny sens naszego istnienia we Wszechświecie planet i prawdopodobieństw” jest bardzo dobrą próbą zebrania faktów o życiu biologicznym i w szczególności o człowieku w relacji do fizykalnego kosmosu, by zmierzyć się z problemami wyżej przywołanymi. Lawirując miedzy naukami przyrodniczymi, Caleb Scharf sukcesywnie pokazał czytelnikowi osiągnięcia, luki i pułapki w myśleniu, z których wnioski przenoszą nas wielokrotnie od dumy z wyjątkowości po egzystencjalną rozpacz z zupełnego braku znaczenia. Jak powinniśmy siebie umiejscawiać? To otwarte pytanie, które po lekturze książki astronoma może przyjąć bardziej racjonalne ramy.
Z jednej strony, zwolennicy myślenia ścisłego, dostają tekst prezentujący argumenty za ciekawym dwólmyśleniem o naszym egzystencjalnym położeniu. Astronomiczne skale wielkości, subtelne relacje budujące drabinę energetyczną struktur fizyko-chemicznych, maszyneria odpowiadająca za cud życia, tworzą interesującą opowieść o intelektualnej przygodzie. Z drugiej, jest propozycja odczytania i oceny tego konfliktu przy użyciu matematycznych narzędzi probabilistycznych, by podnosząc świadomość formalną zbliżać się do prawdy. Kluczowe pytania Scharfa dotyczą początków życia, domniemanej statystycznej wyjątkowości Ziemi, które wymagają ciągłej modyfikacji w związku z poszerzającym się zbiorem naukowych ustaleń. Trafnie podane przykłady z historii, gdy udawało się przełomom osiągać status akceptowalnych składników wizji świata – od kropli wody, która dzięki Leeuwenhoekowi ożyła mikrokosmosem, po odkrywane setkami egzoplanety z dającymi nadzieję na wyśledzenie na nich sygnałów o pozaziemskim życiu – dają obraz niewyobrażalnie nieprzewidywalny w możliwym bezkresie pustki lub tętniącym wszędzie życiu. Konsekwencje heliocentryzmu Kopernika mają, według autora, dużą siłę wpływania na myślenie ludzi. W miarę rozwoju opowieści, Scharf odnajduje coraz więcej subtelności, które taki jednowymiarowy obraz muszą zaburzać. Zbiorowy wysiłek i mylne hipotezy, wciąż nie rozstrzygają czy życie to banał we Wszechświecie, czy samotność ziemska ewoluująca jako unikatowy przypadek.
„Kompleks Kopernika” bardzo delikatnie unika meandrowania w rejony filozofii nauki czy do dość grząskiego naiwno-cukierkowego ‘kosmicznego humanizmu’. Po prostu chcemy wiedzieć, czy nasze istnienie ma znaczenie, stąd ta dążność poznawcza, wysiłek pokoleń ludzi pytających. Dzięki umiejętności autora do plastycznego opowiadania, czytelnik poznaje warunki formowania się gwiazd, kapryśną dynamikę orbit planet, kotłowanie się przemian materii, by dać ostatecznie impuls do przekroczenia granicy: żywe-nieżywe. Pomocny w podróży opis abiogenezy, fenomenalna zdolność organizmów do zasiedlania skrajnych środowisk, tworzą w głowie wizje panspermii, bujności konfiguracji jednokomórkowych siedlisk w innych układach planetarnych. Szybko jednak astronom studzi emocje prezentując kontrargumenty. Budując taki konfrontacyjny obraz, zaprasza odbiorcę do udziału w intelektualnym fermencie. W jakim stopniu możemy ze strzępków wiedzy budować łańcuchy przyczynowo-skutkowe? Tu jest miejsce na matematykę Bayesa, która w prostych przykładach pojawia się jako orzeźwiający namysł nad tym, co prawdopodobne i niemożliwe. Lekko wprowadzając pojęcia: chaos, determinizm, losowość i przypadek, przygotowuje czytelnika na kolejne dawki sprzecznych obserwacji przyrodniczych, które sam poddaje analizie. Sztuka chłodnego namysłu i dystans do technik a priori i a posteriori, okazuje się potrzebnym stanem do unikania percepcyjnych tendencyjności cechujących ludzi i ich ograniczony dostęp poznawczy. To bardzo ciekawa lekcja z pokory.
Książka napisana jest bardzo dobrym językiem, który wymaga skupienia, ale nie jest hermetyczny. Unikając liczb, przeładowania technikaliami, choć z bardzo solidną dawką faktów, autor przepracowuje poważny kawałek codzienności wielu nauk. Dobór przykładów nie razi tendencyjnością, raczej jest zrównoważony, co nawet wynika z ostatecznego stanowiska astronoma wobec tytułowej zagadki. Dobrze zbudowane przypisy bardzo ciekawie dopowiadają, pomagają w pogłębianiu wiedzy, zachęcają do rozważenia nieoczywistych niuansów. Nie dostrzegłem właściwie formalnych usterek (*). Solidna praca styku wielu nauk z egzystencjalnym namysłem nad statusem człowieka.
BARDZO DOBRE – 8/10
=======
* Nie podobało mi się bezsensowne opisanie ekscentryczności (mimośrodu) orbit planet za pomocą procentów. A to przecież liczba niemianowana, stanowiąca stosunek dwóch odcinków, która dla hiperboli przyjmuje wartość powyżej jedności, a u Scharfa lokuje się jako przekroczenie 100%. Taki wprowadzający zamęt detal.