W swoim życiu czytałam już chyba każdy rodzaj książki - od bajek po horrory. Raz były to powieści wybitne a innym razem totalne gnioty. Z książką pana Crespy wiązałam duże nadzieje, niestety jestem zawiedziona na całej linii. "Afera Leopolda" to książka o wszystkim i o niczym konkretnym. W tej chwili zastanawiam się jak sklecić porządną i konstruktywną recenzję z jakimś rozwinięciem, które nie będzie się ograniczać do jednego zdania: "To jest totalny gniot".
Cała książka bazuje na przedstawieniu świata w którym najwyższą i najważniejsza władzę sprawują media. Są wszędzie i pilnują każdego kroku jaki zrobi dana osoba. Niszczą ludzi jeśli chcą, ale i sprawiają że wszyscy będą kogoś uwielbiać. Nie ma własnej woli, własnego zdania - każdy jest manipulowany siłą którą tak ciężko zrozumieć. Tytułowa Afera Leopolda to pomysł jednej osoby, która mimo iż nie jest przeciwnikiem polityki, jest w nią wciągnięta do granic możliwości. Posiada w ręku totalną władzę, dzięki której steruje nie tylko ludźmi ale i całym rządem. Czy plan zniszczenia wysoko postawionej osoby się powiedzie? Czy może całe zamieszanie zostanie odkryte? Tego dowiecie się czytając.
Tajemniczość w jakiej napisałam krótką fabułę książki, wiąże się z tym, że zdradzając imiona bądź większe wątki zabrałabym tej lekturze jedyny plus, którym w jakiś tam sposób się ratuje. Tajemniczość to główny aspekt w "Aferze Leopolda". Od pierwszych stron wiemy wszystko, ale tak naprawdę nie wiemy nic. Zawiłe intrygi są jawne, ale nie wiemy dokładnie kto za nimi stoi. Gdyby ten plus został połączony z ciekawą i prostą fabułą, byłaby to książka idealna. Niestety, tak nie jest.
W całej powieści jest miks różnych wydarzeń, które nie są ze sobą spójne. Czytając, wydaje się jakby autor chciał za jednym zamachem ukazać nam wszystko na raz: siłę mediów, słabość ludzi, zaplecze polityki i zawiłą intrygę. Pomysł może nie był zły, ale wykonanie do bani. Wgłębiając się w treść, już po 20 stronach nie wiadomo o co chodzi - mamy taki schemat: media, media, polityka, media, intryga, media z polityką....i tak dalej, i tak dalej. Bohaterów pozostawię bez komentarza, bo wydaje mi się, że to oni to właściwie mieli robić tło do tego co Michel myśli o systemie w jakim żyjemy.
Mimo łatwego języka książkę czyta się opornie i ciężko - niestety, tak to jest kiedy fabuła i treść pada i ma się mętlik w głowie, bo nasuwa się pytanie: "O czym w ogóle jest ta książka?". Szukając chociaż jeszcze jednego plusa, by nie postawić przysłowiowej "pały" lekturze, znalazłam czy raczej wyciągnęłam z między wierszy ważny temat jakim jest wpływ mediów na życie ludzi. Autor pokazuje nam, jak łatwo dajemy się im omamić i postawić na wysokim szczeblu naszych inspiracji. Podążamy za tym co nam ktoś podsuwa, mimo iż czasami się z tym nie zgadzamy, kochamy tych co inni kochają i nienawidzimy z tego samego powodu. I tutaj podoba mi się jasny przekaz który Crepsy nam podaje: Łatwo jest wpaść w sidła, ciężko jest z nich wyjść.
Niestety dwója to za mało, bym mogła polecić wam tę książkę. Nie wiem, może fanatycy polityki czy afer znajdą w niej coś dla siebie. Osoby ciekawskie, też mogą po nią sięgnąć. Jednak ja osobiście uważam, że są inne, lepsze książki którym warto poświęcić uwagę, a "Aferę Leopolda" odłożyć na jak najwyższą półkę.
Ocena: 2/6