"Daleko na horyzoncie, gdzieś za granicami miasta kłębiły się czarne, napęczniałe chmury niosące grzmoty, a powietrze już przesiąkało zapachem ozonu. Wydawało się naelektryzowane jakimś oczekiwaniem."
"Miasto gasnących świateł. Burza" Aleksandry Świderskiej to obszerna publikacja, stanowiąca bezpośrednią kontynuację wydanej dwa lata temu "Mgły". Niestety nie miałam okazji do niej dotrzeć, stąd też mój odbiór książki może być inny niż czytelnika, który uprzednio zapoznał się z pierwszą częścią. W "Burzy" poznajemy dalsze losy policjanta Adama i mężczyzny z półświatka - Konrada, których relacja z początku wydaje się nam niejasna, jednak w miarę lektury nabiera wyraźniejszych kształtów. Autorka często stosuje odwołania do poprzedniego tomu i mających w nim miejsce wydarzeń, wydaje się że to co miało wówczas miejsce, w dalszym ciągu rzutuje na zachowanie bohaterów.
W pierwszych fragmentach tekstu akcja toczy się nieśpiesznie. Znajdujemy tu częste odwołania do burzy, zarówno w kontekście emocji targających Konradem, jak i ogólnej sytuacji, na którą składa się szereg poszczególnych wydarzeń. Jest cicho i spokojnie, jednak wraz z ubywającymi stronami pojawiają się kolejne sytuacje zapowiadajace nadejście punktu kuluminacyjnego fabuły. Eskalacja postępuje zarówno na drodze rozgrywających się wydarzeń, jak i emocjonalnym - niechronnemu zbliżeniu bohaterów towarzyszy ich narastający lęk, wywołany zgoła innymi pobudkami.
Czy nieunikniona burza przyniesie oczekiwane oczyszczenie sytuacji?
Autorka dużo miejsca poświęca relacji dwóch bohaterów: Adama i Konrada. Pisze o ich uczuciach, dzięki czemu mamy możliwość bliżej przyjrzeć się związkowi o takim charakterze. Przyznam, że dla mnie było to coś nowego, z czym nie go końca dobrze się czułam. Do tej pory czytałam tylko jedną książkę, w której zetknęłam się z partnerstwem mężczyzn, zazwyczaj staram się unikać tego motywu w literaturze. Nie zrozumcie mnie źle, nie uważam się za przeciwniczkę homoseksualizmu, jednak moja wyobraźnia wyraźnie stawiała opór, zwłaszcza w momentach zbliżeń między bohaterami. Nie uważam, by autorka nieumiejętnie operowała piórem, po prostu tego typu opisy mogą nie spodobać się niektórym czytelnikom. Dla porównania, jedna ze scen, w której autorka przedstawia rosnące napięcie między inną parą, heteroseksualną, wywołała pożądane napięcie i zainteresowanie tym, jak rozwinie się sytuacja między nimi.
Trochę przeszkadzało mi, że autorka wprowadziła do swojej książki tak dużo par homoseksualnych. Nie sądzę, by w rzeczywistości takie związki stanowiły aż taki odsetek w społeczeństwie. Oczywiście mogę się mylić, gdyż nie interesowałam się wcześniej tym zagadnieniem.
Inną kwestią, którą Aleksandra Świderska porusza na kartach swojej książki jest tranzycja, czyli zmiana płci. Zauważa, że osoby poddające się temu procesowi traktowane są jako ludzie niższego rzędu, którym nie przysługują żadne prawa i szacunek.
Książka napisana jest w przyjemny w odbiorze sposób, widać tu dbałość o estetykę języka. Nie podlega wątpliwości, że autorka dołożyła wszelkich starań, by powieść uzyskała określony poziom. Do tego treści, wokół których toczy się akcja, wyraźnie zwracają naszą uwagę na to jak podli potrafią być ludzie. Niestety bardzo często osoby znajdujące się u władzy wykorzystują swoją pozycję społeczną w niecnych celach i pozostają zupełnie bezkarni, chronieni przez osobników bojących się konsekwencji zadarcia z kimś o tak rozległych wpływach.
Autorka wzięła na siebie trudny do udźwignięcia ciężar popularyzowania treści homoseksualnych. Otwarcie pisze na ten temat nie bojąc się negatywnych opinii i wytykania palcami. W książce pojawiają się zarzuty, jakoby Polska była zaściankowym krajem zamkniętym na inność. Być może jest w tym trochę racji, gdyż temat ten w dalszym ciągu wywołuje wiele kontrowersji. Myślę, że potrzeba czasu, by społeczeństwo przywykło do tego i traktowało jako coś normalnego. Nie nam oceniać kto z kim sypia i dlaczego, warto pamiętać, że bez względu na to, każdy z nas jest człowiekiem i ma takie same prawa jak inni.
Moja ocena 8/10.