Wydaje mi się, że każdy w którymś momencie swojego życia powinien zastanowić się nad tym, w jakim miejscu się znajduje i jaki jest sens jego życia. Odbyć swoją podróż w głąb siebie, by umieć spojrzeć na swoją przeszłość, teraźniejszość jak i przyszłość. Taka podróż wydaje mi się być najtrudniejszą podróżą w życiu. Wbrew pozorom jest pełna niebezpieczeństw, trudnych chwil i zapomnienia, ale to dzięki niej może dojść do pięknych rzeczy, a my sami możemy odkryć siebie na nową i zostać zaskoczeni. Jak uważacie?
Klara ma za sobą trudne wydarzenia. Tkwi w wyjątkowo toksycznym związku, pragnąc być kochana, podziwiana i zrozumiała. Jednak narkotyki, egoizm i źle pojęty artyzm doprowadzają do poniżenia i smutku. Dlatego kobieta musi coś zmienić. Klara decyduje się na podróż do Indii – podróż wymarzoną, niejednoznaczną i niosącą ze sobą nowy poziom poznania. Czy jesteście na nią gotowi?
Zdecydowałam się na wyjście z mojej gatunkowej strefy komfortu, by przeczytać książkę "Nasłuchując pieśni wieloryba". Opis książki zachęcał i wabił mnie. Miałam takie poczucie, że jest ona dla mnie stworzona. Jest czymś, co mnie zachwyci i da wiele tematów do przemyśleń. Nawet nie wiecie, jak bardzo się pomyliłam. Jest to wręcz przerażające. Na czym polegała ta moja pomyłka?
Przede wszystkim styl pisarki od początku mnie zagiął. Mam trochę trudności z opisaniem, w czym dla mnie tkwił problem stylistyczny. Składnia gramatyczna była prawidłowa, pochodząca ze współczesnego nam języka. Wydawałoby się, że nie będzie ona trudna w odbiorze, ale właśnie była dla mnie. Czytało mi się niezwykle ciężko, strony trwały wieki. Niekiedy miałam skojarzenie ze strumieniem myśli. Nie jest to dosłowne porównanie, lecz gdzieś te myśli pojawiły się w mojej głowie. A już mistrzyni strumienia myśli, czyli Virginia Woolf pokazała mi, że to nie jest mój styl.
Fabularnie książka okazała się wyjątkowym rozczarowaniem. Tak naprawdę jest o niczym. Przede wszystkim w całości dominuje chaos, niespójność. I mam wyobrażenie, do czego mógłby on służyć, gdyby był dobrze wykonany. Ale nie był dobrze wykonany, więc tylko zaburzał odbiór całości i sprawiał, że powieść odbierałam jako nudną. Była zaburzona chronologia, co jest niesamowicie trudnym zabiegiem literackim i ze swojego doświadczenia wiem, że trzeba być naprawdę wybitnym pisarzem, by podołać takiemu wyzwaniu. Należy wyjaśnić, po co jest zaburzona chronologia, przedstawić ją tak, by spełniła swoją rolę i utrzymała zrozumienie i zaciekawienie czytelnika. Tutaj nic z tego nie zostało spełnione.
Można by się zastanawiać, czy przypadkiem bohaterowie nie ratują sytuacji. Niestety również nie. Trudno jest określić, kto jest kim. W ogóle nie byłam w stanie uchwycić głównej bohaterki. Była dla mnie niedopracowana, a jej tok myślenia całkowicie niezrozumiały. Zakładałam, że "Nasłuchując pieśni wieloryba" ma być głęboką analizą psychologiczną Klary. Niestety stanowczo nią jest. Jest to płytkie, a autorka według mnie skupiała się nie na tym, co trzeba. Pozostawiała Klarę samą sobie ze swoimi myślami, nie dając szansy czytelnikom zrozumieć naszą główną bohaterkę.
Natomiast tematyka jest niezwykle szeroka. I ma to dla mnie dwojakie znaczenie, ponieważ odbieram całą powieść jako czysto metaforyczną, więc dającą wiele tematów do przemyśleń. I w pewnym sensie właśnie tak jest. Naprawdę tutaj temat za tematem do refleksji pojawia się w zabójczym tempie. I ja znalazłam gdzieś tę przestrzeń na rozmyślenia. Niemniej pojawiło się też poczucie, że tego jest za dużo, że wiele tematów jest niepotrzebnych albo przez niespójność, chaotyczność zaburzonych. W tym momencie traci to swój sens i cały potencjał.
Jak widzicie, dla mnie w tej książce niestety dominują wady i niedopracowania. Co najgorsze widzę, że ta powieść naprawdę mogłaby się udać, gdyby ktoś dokładnie to ułożył, ulokował myśli i przeżycia Klary w bardzo konkretnym, uporządkowanym kontekście. Mam poczucie, że w takim układzie książka spełniłaby swoją rolę. Tymczasem nie pozostaje mi nic innego, jak Wam odradzić jej lekturę.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl