W najpopularniejszym obecnie serialu „Gambit królowej” pada zdanie ”Musisz być otwarta. Jeśli się na czymś zafiksujesz, zginiesz!” Słowa z serialu o tematyce szachów mają w „Matce” Gorkiego swoje lustrzane odbicie. Wszystko bowiem zaczęło się i skończyło w Rosji, a zafiksowanie na czymś zabiło tych, którzy się na to porwali. Bo – jak to ujął Gorki – błądzi rozum człowieczy.
Ale po kolei. „Matka” została wydana w 1906 roku, jako pełny utwór socrealistyczny obrazujący narodziny ruchu robotniczego. Ruchu, którego zalążek już sprawiał, że ginęli ludzie, cierpieli w zwierzęcych celach lub też byli traktowani jak outsiderzy, których należy unikać. Jakby ich przekonania zarażały, a samo przebywanie w ich towarzystwie należało do nieprzychylnych Bogu, do grzechu bez przebaczenia. Gorki osobiście był wielkim piewcą socjalizmu. Popierał ludzi, którzy go głosili i prawa, jakich się domagali, wierząc jednocześnie w nowy ład. Wszystko było żywe, w ciągłych ruchu, ale i wymagało stałej uwagi i czujności. Wojska rosyjskie zwalczały inność, robiły kontrole, aresztowania, zsyłki. Ludzie znikali podczas nocnych najść. Rząd podlewał trwogę, bojaźń w ludziach i cenił pokorę, a wzniosłe hasła, idee i plany stworzenia nowego ładu, równości, dobrobytu dla wszystkich – to wszystko było zakazane. Teraz przecież jest dobry świat, idealny wręcz, socjalizm to śmierć.
„Wszyscy jesteśmy dziećmi jednej MATKI, niezwyciężonej myśli o braterstwie ludu pracującego wszystkich krajów” - mówił Chochoł w domu Pawła popijając herbatę z samowaru przygotowaną przez Mateczkę jego. Socjalizm „jest słońcem na niebie sprawiedliwości, a niebo to jest w sercu robotnika. (…) Socjalizm to nasz brat w duchu teraz i zawsze.”
Idee snute pod dachem w gronie ich wyznawców. Idee wzniosłe i tak piękne, że Pelagia Własowa była dumna z syna, który popierał socjalizm i który jej go przybliżał. On i jego towarzysze, którzy co wieczór spotykali się u niej w domu. Och, jak dobrze było słuchać tych żywych i jasnych ludzi. Jak dobrze było patrzeć na ich twarze i lica tak święcie wierzące w nowy ład, nowe szanse i lepszą przyszłość. Aż wtargnęło dwóch żandarmów i policjant i wszystko wniwecz się obróciło. Mury domu zachwiały się, ludzie stanęli murem...
Tu od razu przypomina się Konopnicka i jej „Mendel gdański”, nowela, która zachwyca w swej niepozorności, ale i przesłaniu. Tu Żyd staje w podobnej sytuacji. Musi wyzbyć się samego siebie, pokornie schylić głowę i paść przed wojskiem, bo... jest Żydem. Bo się urodził, bo płaci na rząd, bo daje pracę, bo jest po prostu parszywym robakiem o żydowskich korzeniach. W „Matce” jest podobnie.
To dopiero początek.
Nie ma nikogo poza rządem, który jest prawy i światły i służy obywatelom. Rosja to potęga, której należy się posługa, inność się usuwa. Czyści, mówiąc krótko. Rosję się plewi z pokrzyw, wyrywa się chwasty, by w swym zacietrzewieniu nie rozrosły się na kraj...
Matka, ta tytułowa, to kobieta prosta, która początkowo nie rozumie socjalizmu, z biegiem wydarzeń całkiem się zmienia. Staje się kobietą walczącą o sprawę. O ideę. Ale i o ludzi. „Matka” jest symbolem ciepła i miłości. Zawsze przygarnie, utuli w ramionach, odgoni strach i lęk. Matka to alegoria życia, dobrego życia. Gorki napisał niebywałą powieść, która broni się czasom. Sprawnym, wręcz lekkim piórem nakreślił dzieło, które przetrwało do dziś i które klasyka przyjęła do swego zacnego grona. To literacka perfekcja, niezaprzeczalny master szyk. Skarb? Perła znaleziona w odległych wodach? Tak. Niezaprzeczalnie. To wyjątek jeden na milion. To skarb, którego wartości do dziś nie oszacowano, bo jego wartość stale rośnie i stale się zmienia.
„Matka” to według mnie znakomitsza uczta literacka. Wręcz rarytas literacki. To powieść, która już u mnie mieszka, z której posiadania jestem dumna.
ocena 10/6 - dosłownie